Cezary Kaźmierczak powiedział w popołudniowej rozmowie na antenie Radia RMF FM, że nie zamierza wzywać do łamania prawa i otwierania biznesów pomimo obowiązujących restrykcji. - Raczej będziemy próbowali robić to, co robimy od początku pandemii, czyli naciskać na rząd i lobbować jakieś korzystne rozwiązania dla przedsiębiorców - powiedział.
Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców dodał, że w jego przekonaniu nie będzie żadnych masowych protestów przedsiębiorców, ponieważ ich głównym motywatorem działania jest lęk przed stratą. Według niego pomoc z tarcz finansowych może być powiązana z przestrzeganiem prawa.
- Więc bardzo wątpię, czy jakikolwiek przedsiębiorca będzie ryzykował utratę możliwości otrzymania pomocy rządowej poprzez akt nieposłuszeństwa obywatelskiego - podkreślił.
Cezary Kaźmierczak odniósł się również do tzw. buntu górali, czyli zapowiedzi grupy przedsiębiorców z Podhala, że po 17 stycznia otworzą swoje biznesy. - W takich sytuacjach się objawiają różnego rodzaju ludzie. Ten pan, co rzekomo przewodzi na Podhalu temu buntowi, którego nie będzie, to jest człowiek niepoważny, który gada jakieś głupoty. I nikt poważny za nim nie pójdzie. I taki będzie koniec tego.
Kaźmierczak zaznaczył, że lockdown ma wpływ nie tylko na zamrożone branże, ale poprzez łańcuchy dostaw na całą gospodarkę. Prezes ZPP przywołał przykład ferm kurczaków, które nie są objęte obostrzeniami, ale swoje produkty dostarczają hotelom i restauracjom, czyli zamrożonym branżą. Według niego zakłócenie łańcuchów dostaw doprowadzi do masowych zwolnień.
- Jeżeli w ciągu kilku tygodni nie nastąpi odmrożenie gospodarki w reżimie dystans, dezynfekcja, maseczki, co cały czas podkreślamy, a polski biznes nauczył się w ramach tych reżimów sanitarnych pracować, to dojdzie do zerwania tych łańcuchów dostaw. To się wszystko porwie i po prostu z dnia na dzień rząd może obudzić się nie z ręką w nocniku, tylko z ręką w szambie, z dwudziestoprocentowym bezrobociem. Polska już raz tę tragedię przerabiała.
Kaźmierczak dodał, że w czasie pierwszego lockdownu było "poczucie, że wszyscy uczestniczymy w wielkim, narodowym dziele ocalenia Polski, ocalenia naszego dobrobytu, ocalenia wzrostu gospodarczego". - W tej chwili, ja to widzę po stronie biznesu i rządu, że traktujemy tę Polskę jak postaw czerwonego sukna i każdy próbuje coś dla siebie wyszarpać, jeden stoki, drugi pralnie - powiedział.