Sytuacja epidemiologiczna w Polsce wciąż się zmienia, tak samo jak obowiązujące obostrzenia. Ciężko przewidzieć, co będzie się działo za dwa tygodnie, a co dopiero w dalszej przyszłości. Sezon weselny, który w naszym kraju trwa od kwietnia do września, zbliża się jednak wielkimi krokami. Pary, które znacznie wcześniej zarezerwowały już niektóre usługi, teraz muszą podjąć decyzję, co dalej. Odwołać? Przełożyć? Jeśli tak, to na kiedy? Zdaniem rzecznika rządu, Piotra Müllera, perspektywy - choć trudne - jakieś są.
Zastanawiamy się, w jaki sposób dać jednak możliwość pewnego wyprzedzenia, to znaczy, że poinformujemy z dwu, trzytygodniowym wyprzedzeniem, może miesięcznym, ale to już jest taka perspektywa, która jest trudna
- powiedział Piotr Müller, rzecznik rządu.
Obecnie wesel praktycznie organizować nie można, niezależnie od ilości gości. Jedynym wyjściem dla pary młodej jest zorganizowanie rodzinnego spotkania, w którym może jednak wziąć udział jedynie pięcioro zaproszonych gości. Jest to kłopot nie tylko dla przyszłych małżonków, ale również dla całej branży ślubnej, której dochody szacuje się na 7 mld zł rocznie, jak pisze businessinsider.com.pl. To domy weselne, konsultanci ślubni, dekoratorzy, artyści, fotografowie, barmani, orkiestry czy firmy cateringowe, które tak, jak wiele innych branż, walczą teraz o przetrwanie.
Wiele par nastawiało się, że wesela będzie można organizować już od kwietnia, nie jest to jednak wcale pewne.
To jest ciężkie zadanie i jednym z elementów dyskusji w naszym gronie jest kwestia regulacji tego typu, dotyczących tych ważnych z punktu widzenia społecznego, rodzinnego wydarzeń, które jednocześnie przy dobrych regulacjach, odpowiednich limitach i przestrzeganiu zasad epidemicznych na pewnym etapie rozwoju epidemii mogłyby być dopuszczone
- dodał Müller. Rzecznik stwierdził jednak, że w tej chwili nie jest w stanie zadeklarować czy stanie się tak w kwietniu czy maju, ani jakie będą wtedy obowiązywać limity osób i obostrzenia. Wciąż więc jest wiele niewiadomych.