Pandemia koronawirusa w znaczny sposób wpłynęła na system pracy. Z racji obostrzeń wielu pracowników przeszło na tryb pracy zdalnej bądź hybrydowej. Według ekspertów ten model może w przyszłości stać się dominujący, zwłaszcza że ostatnie miesiące udowodniają, że praca w domu nie ma wpływu na zmniejszenie efektywności.
- Pewien standard pracy ośmiogodzinnej nie będzie już taki wszechobecny - powiedziała w programie "Rządowa ława" Iwona Michałek, wiceministra rozwoju, pracy i technologii, dodając, że z czasem coraz więcej osób będzie podpisywać umowy o pracę zdalną lub hybrydową.
W związku z tym rząd pracuje nad ustawą, które ureguluje przepisy związane z pracą zdalną. Ustawa ma rozstrzygnąć kwestię kosztów związanych z wykonywaniem przez pracownika pracy zdalnej. Chodzi o wydatki na energię elektryczne czy koszty stałego dostępu do internetu oraz urządzeń mobilnych. Dodatkowo unormowana mogłaby być także kwestia sprzętu służbowego wykorzystywanego w domu.
Na razie nie wiadomo, jednak kiedy przepisy wejdą w życie.
Wiceministra Iwona Michałek dostrzega wiele zalet pracy zdalnej. Stwierdziła, że to szansa dla osób, które muszą przebywać w domu z racji opieki nad dzieckiem bądź osobą niepełnosprawną. Według niej ten model pracy może zostać wprowadzony za zgodą zarówno pracownika, jak i pracodawcy. Oznacza to, że z jednej strony pracodawca nie może skierować pracowników na przymusową pracę zdalną, ale wniosek o pracę zdalną ze strony pracownika nie musi być dla pracodawcy wiążący.