Jesteś lekarzem rezydentem? Decyzja resortu zdrowia mocno skomplikowała twoje życie zawodowe i osobiste? Podziel się z nami swoją historią. Napisz na adres: redakcjagazetapl@agora.pl
Lekarze rezydenci domagali się, by Ministerstwo Zdrowia zwolniło ich z konieczności odbywania ustnej części Państwowego Egzaminu Specjalizacyjnego. Adam Niedzielski, szef resortu, na takie rozwiązanie się nie zgodził. Zamiast odwołania ustnej części egzaminu zdecydował o przesunięciu egzaminów na maj. - Niesprawiedliwym by było, gdybyśmy jednych lekarzy traktowali gorzej niż drugich. Ale idziemy na kompromis z uwagi, że każde ręce są nam potrzebne dzisiaj do leczenia pacjentów covidowych - wyjaśniał rzecznik Wojciech Andrusiewicz na wtorkowej konferencji prasowej.
Część rezydentów egzaminy ma już bowiem za sobą - odbywały się w marcu. Zgodnie z decyzją ministerstwa do najbliższego piątku (19 marca) dalej będą się odbywać - według wcześniej przyjętego harmonogramu. Od poniedziałku przeprowadzane będą jedynie egzaminy ustne, ale tylko dla tych, którzy wcześniej zdali część pisemną. Wszystkie pozostałe egzaminy zostały przesunięte i będą odbywać się po 17 maja. Rezydenci twierdzą jednak, że z uwagi na trwającą pandemię COVID-19 ten termin jest zbyt bliski.
Środowisko rezydentów decyzją ministerstwa jest oburzone. - Decyzja pana ministra o tym, by ustne sesje egzaminów odbyły się w maju, jest oburzająca. To przejaw braku szacunku dla naszego środowiska. Najbardziej ucierpią na niej pacjenci, bo szpitale są pełne, a braki kadrowe powszechne. Nie dość, że rośnie liczba chorych, to zmienia się ich profil. W poprzednich falach obserwowaliśmy ciężki przebieg głównie u osób starszych - obecnie chorzy są coraz młodsi. Pacjenci dłużej walczą z chorobą, dłużej wymagają opieki szpitalnej, przez co system jeszcze bardziej się przeciąża - wyjaśnia w rozmowie z Gazeta.pl Piotr Pisula, przewodniczący Porozumienia Rezydentów.
Zdaniem przedstawiciela PR wśród młodych lekarzy narasta niezadowolenie. - Wszelkie możliwe granice cierpliwości zostały przekroczone, nie wiem, czy jest mechanizm zatrzymania tego. Ludzie, którzy od roku wyrabiają po 300 godzin miesięcznie, nie widzą się z rodzinami. Ostatnie miesiące spędzili na nauce, a teraz zostali potraktowani bez szacunku - zniweczono cały ich trud i poświęcony czas. Reakcja na decyzję ministra zdrowia jest lawinowa. W ciągu 24 godzin ok. 2000 kolegów i koleżanek wyraziło gotowość do protestu. Możliwe, że od poniedziałku zadbają o własne zdrowie - stwierdził Piotr Pisula.
Przyznał też, że zachowanie resortu przelało czarę goryczy. - Nie chodzi tylko o kwestię egzaminu, ale o kolejny przejaw ignorowania postulatów środowiska medycznego i wniosków dotyczących reformy systemu opieki zdrowotnej. Minister zdrowia udaje zainteresowanie reformą, zasłaniając się tabelkami, tymczasem praktyka pokazuje, że system po raz kolejny - któż by się spodziewał - nie jest gotowy na zwiększoną liczbę pacjentów.
Pisula jako główne problemy wskazał braki kadrowe, brak jasnych procedur i schematów postępowania, przerzucanie odpowiedzialności na personel medyczny. - To tworzy naszą rzeczywistość od ponad roku. Konsekwencją są pacjenci często pozostawieni sami sobie, bez możliwości uzyskania pomocy - ocenił przedstawiciel rezydentów.
Stanowisko w sprawie wyraziła też Naczelna Izba Lekarska. "W opinii samorządu lekarskiego jest to zupełnie niezrozumiała decyzja. W zeszłym roku w sesji wiosennej i jesiennej lekarze i lekarze dentyści, którzy zdali PES w formie testu zostali zwolnieni z części ustnej ze względu na pogarszającą się sytuację pandemiczną w kraju i braki kadrowe. W chwili obecnej mamy do czynienia z sytuacją, w której przekłada się egzamin na maj. Czy w maju skończy się pandemia w Polsce? Czy wszyscy nasi obywatele będą już zaszczepieni? Skąd pomysł, że lekarze, którzy mają do zdania kolejny etap (ustny) najważniejszego egzaminu w swoim życiu, zrezygnują z przygotowywania się do niego?" - czytamy w komunikacie.