Polski Fundusz Rozwoju rozpoczął proces umarzania pożyczek, które w zeszłym roku otrzymały firmy poszkodowane przez epidemię COVID-19.
Mikroprzedsiębiorcy, którzy dotrzymali warunków, mogą uzyskać umorzenie na poziomie od 25 do 50 proc. W zależności od tego, czy dalej prowadzą działalność i czy utrzymali zatrudnienie przez 12 miesięcy.
- Rozpoczęliśmy właśnie kolejny etap procesu rozliczenia Traczy PFR 1.0, czyli wysłaliśmy pierwsze 7 tys. decyzji dotyczących zwrotu subwencji - stwierdził w rozmowie z PAP Bartosz Marczuk, wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju.
Wyjaśnił, że Fundusz rozesłał do 253 tys. firm propozycje umorzenia udzielonej pomocy. 150 tys. właścicieli zgodziło się na zaproponowane warunki.
Zwrot części środków wypłacanych w ramach tarczy finansowej to normalna procedura, którą zapowiadał rząd. W gorszej sytuacji są ci przedsiębiorcy, którzy, występując o pomoc, pomylili się lub oświadczyli nieprawdę.
Problemy mają m.in. ci, którzy występowali o pomoc kilka razy. Pomiędzy poszczególnymi tarczami zmieniły się bowiem warunki udzielania pomocy. - Na moim biurku leży 41 pism od PFR skierowanych do 41 firm w związku z rozbieżnościami co do statusu przedsiębiorstwa we wnioskach o tarcze finansowe. Gros z tych rozbieżności wynika właśnie ze zmian wprowadzanych przez fundusz w regulaminie - wyjaśnia w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Katarzyna Burkowska, przedsiębiorczyni, która zajmuje się m.in. doradzaniem innym firmom.
Polski Fundusz Rozwoju twierdzi, że skala rozbieżności czy nieprawidłowości związana z rozliczeniem tarcz nie jest duża. Oddać subwencje ma 3,5 tys. firm, co stanowi ok. 1 proc. liczby złożonych wniosków. W tej liczbie znajdują się również przedsiębiorcy, którzy celowo wprowadzili PFR w błąd i wyłudzili świadczenie.