Wysokie temperatury sprawiły, że zapotrzebowanie na energię elektryczną w dobowych szczytach wzrosło. Na początku tygodnia sięgnęło poziomu 23,8 GW i było tylko nieco niższe od rekordowego, odnotowanego w roku 2019. Wyniosło wówczas 24,1 GW - czytamy w "Rzeczpospolitej".
- Według prognoz na najbliższe dni temperatura nie będzie już tak wysoka, a zatem i zapotrzebowanie na energię będzie niższe - wyjaśnia w rozmowie z dziennikiem Maciej Wapiński z biura prasowego Polskich Sieci Elektroenergetycznych. - Prognozy wyglądają dobrze i mamy wystarczający poziom rezerw, nie są spodziewane problemy bilansowe - dodaje.
Ekspert przyznaje, że największym zagrożeniem jest susza. Wiele bloków węglowych jest bowiem chłodzonych wodą pochodzących z rzek, ich niski poziom może więc zmusić do ograniczenia produkcji. Do takiego doszło ostatnio w roku 2015.
Wysokie zapotrzebowanie na prąd sprawia, że szczególnie istotna jest cena elektryczności. Adam Glapiński, szef NBP, zwraca uwagę, że wysokość kosztów elektryczności jest bezpośrednio powiązana z inflacją. A ta w ostatnich miesiącach rośnie - w kwietniu osiągnęła niemal 5 proc.
"Wzrost cen energii jest nie tylko główną przyczyną inflacji, lecz również czymś, co nam coraz bardziej ciąży i może hamować rozwój gospodarczy. W najbliższych 20 latach będzie to rosnący problem. W tej chwili nie mamy dobrej odpowiedzi, skąd będziemy brali energię. Dla nas jedynym wyjściem jest atom" - stwierdził w rozmowie z "Gazetą Bankową".
Potwierdził też wcześniejsze deklaracje o wsparciu NBP dla budowy elektrowni atomowej. "Wpierając ten program, będziemy wprost dbać o potencjał gospodarki i o wartość pieniądza" - wyjaśnił.
Wysokie ceny prądu w Polsce wynikają w dużej mierze z uzależnienia od węgla, który obarczony jest kosztem rosnących opłat za emisję CO2. Według Najwyższej Izby Kontroli ceny prądu w Polsce są coraz wyższe. Od 1 stycznia 2020 r. dla gospodarstw domowych wzrosły o prawie 20 proc.