Ratownicy medyczni protestują. Chcą, by rząd nie odbierał im dodatku. "Staliśmy na pierwszej linii frontu"

"Podczas szczytu pandemii klaskano nam w podzięce za walkę z COVID-19, a teraz się nas poniża" - tak o zmianach w wynagrodzeniach ratowników medycznych mówią przedstawiciele środowiska, którzy w środę rozpoczęli akcję protestacyjną. Domagają się, by rząd nie odbierał im przyznanego kilka lat temu dodatku. Od 1 lipca zawody medyczne będą bowiem opłacane według nowych wytycznych.

"Karetka bez ratownika to tylko samochód", "W czwartej fali będziemy na kasie", to tylko niektóre hasła, jakie pojawiły się na transparentach ratowników medycznych. Grupa ta przeprowadziła bowiem akcje protestacyjne w kilku polskich miastach. Protest jest transmitowany na Facebooku. 

"Jeszcze niedawno nazywali nas Bohaterami, teraz staliśmy się zbędni". W taki sposób protest ratowników, który trwa przed Urzędem Wojewódzkim w Łodzi, relacjonuje Marcin Gołaszewski, przewodniczący łódzkiej rady miejskiej. 

"Ratownicy medyczni są lekceważeni od lat. A to najważniejsze ogniwo systemu ochrony zdrowia. Wspieramy postulaty płacowe i powstanie ustawy o zawodzie ratownika medycznego" pisze z kolei na Twitterze Michał Szczerba, poseł Koalicji Obywatelskiej. 

Ratownicy medyczni mają postulaty. 1600 zł brutto podwyżki

Marian Zepchła z Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Lublinie, wiceprzewodniczący Krajowej Sekcji Pogotowia Ratunkowego i Ratownictwa Medycznego NSZZ "Solidarność", twierdzi, że środowisku zależy na realizacji postulatów w wyniku negocjacji. Postulat finansowy to dodatek wynoszący 1600 zł brutto, który ma zostać włączony do zasadniczego wynagrodzenia.

Jeden z ratowników medycznych na antenie TVN24 przyznał, że wynagrodzenia ratowników medycznych nie są jednolite i poszczególnych województwach wahają się od ok. 2400 do 4000 zł. Stwierdził też, że satysfakcjonujące zarobki da się osiągnąć jedynie łącząc obowiązki na więcej niż jednym etacie. "Daliśmy z siebie 200 proc. w czasie pandemii" - podkreślił. 

Certyfikaty Covidowe. Jak ściągnąć certyfikat? (zdjęcie ilustracyjne) Unijny Certyfikat COVID będzie obowiązywać od 1 lipca [ZASADY]

Ratownicy medyczni alarmują: Ministerstwo Zdrowia wstrzymuje finansowanie dodatku

"Nieprzypadkowo 30 czerwca ratownicy medyczni wyjdą na ulice protestować. Równo cztery lata temu rozpoczął się pierwszy ogólnopolski protest naszej grupy zawodowej. Niestety większość obietnic, które składał nam Rząd i Ministerstwo Zdrowia w ciągu tych ostatnich czterech lat, nie została zrealizowana. Rząd wywiązał się z jednej obietnicy - zapewnił nam wzrost wynagrodzenia poprzez tak zwany dodatek 4x400. I teraz z dniem 30.06.2021 ministerstwo wstrzymuje finansowanie tego dodatku" - czytamy w manifeście Komitetu Protestacyjnego Ratowników Medycznych. 

Ratownicy twierdzą też, że Sejm "za namową ministra Niedzielskiego" wykreślił zawód ratownika medycznego z tabeli specjalnych współczynników, wedle których wyliczane jest wynagrodzenie w zawodach medycznych. "Ratownicy medyczni czują się tym wszystkim upokorzeni i mają dość lekceważenia ze strony rządzących. Wychodzimy na ulice, by bronić naszej godności. Jesteśmy fundamentem, najliczniejszą grupą zawodową Systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego. To my staliśmy na pierwszej linii frontu walki z COVID-19 w zespołach ratownictwa medycznego i szpitalach. Nie schowaliśmy się, nie uciekaliśmy od pacjentów. Podczas szczytu pandemii klaskano nam w podzięce za walkę z koronawirusem, a teraz się nas poniża" - czytamy w oświadczeniu protestujących.  

Ministerstwo Zdrowia: Nikt nie straci nawet złotówki

Minister Adam Niedzielski potwierdza, że od lipca zmienią się zasady wypłacania wynagrodzeń w zawodach medycznych. Zapewnia jednak, że ratownicy medyczni nie będą poszkodowani. Zapewnia, że dodatki po 30 czerwca będą wypłacane na dotychczasowych zasadach. "Nikt nie straci nawet złotówki" - piszą przedstawiciele resortu. 

Ratownicy medyczni spotkają się z przedstawicielami Ministerstwa Zdrowia. Niedzielski: Wynagrodzenia "co najmniej" nie spadną

Przedstawiciele protestujący i resortu zdrowia mają spotkać się w środę o godz. 14.00. Ratownicy medyczni zapowiadają, że jeżeli nie uda się uzyskać rezultatów, rozpoczną się przygotowania do ogólnopolskiego protestu. 

Ratownicy medyczni nie wykluczają, że w ramach protestu mogą całkowicie zrezygnować z obecności w pracy, co uniemożliwiłoby wyjazdy zespołów ratowniczych. 

Podczas wizyty w Ostrowie Wielkopolskim minister Adam Niedzielski podziękował wszystkim środowiskom medycznym za zaangażowanie w walkę z COVID-19. "Ogromne wyrazy szacunku i wdzięczności dla personelu medycznego, który tutaj w Ostrowie Wielkopolskim bardzo aktywnie włączył się w najtrudniejsze wyzwanie, które dotknęło nas w ostatnim czasie" - stwierdził. Odniósł się też do działań ratowników.

- Rzeczywiście, w kilku miastach jest protest. Zaprosiliśmy ratowników na godz. 14 do Ministerstwa Zdrowia. Będziemy rozmawiali o wielu rzeczach, o których rozmawialiśmy z sekcją ratowników związku "Solidarność". Dzisiaj będziemy rozmawiali z innym związkiem. Wczoraj udało się wyjaśnić bardzo wiele wątpliwości. Mamy do czynienia z nieprostym rozwiązaniem legislacyjnym, które oznacza przeniesienia płacenia dodatków w nieco inny technicznie sposób. Chciałem wszystkich zapewnić, że szpitale dostaną pieniądze na dodatki - dotyczy to pielęgniarek i ratowników. Z drugiej strony, w ustawie, która wprowadza to rozwiązanie, znalazła się gwarancja, że te wynagrodzenia nie zostaną zmniejszone - stwierdził Andrzej Niedzielski. - Chcę zapewnić wszystkie pielęgniarki i wszystkich ratowników, że ich wynagrodzenie "co najmniej" nie spadnie od 1 lipca. 

Adam Niedzielski zapewnił, że nowe regulacje mają podwyższyć minimalne wynagrodzenie w poszczególnych zawodach. - Te osoby, które miały najniższe wynagrodzenia, będą zarabiały więcej - zapewnił. 

Pielęgniarki wyszły na ulicę. Obawiają się, że nowe przepisy zablokują wzrost płac

Na początku czerwca w obawie przed tymi samymi przepisami, które zaczną obowiązywać od lipca, protestowały pielęgniarki. Według przedstawicieli środowiska pielęgniarek, przepisy nie zagwarantują wzrostu wynagrodzeń. Resort twierdzi, że pielęgniarki otrzymały już duże podwyżki. "Średnia płaca pielęgniarki ze specjalizacją w 2015 wynosiła 3800 zł, to w roku 2020 - to jest 6500 zł, czyli wzrost o 2700 zł [brutto - red.]" - wyliczał na antenie Radia Zet wiceminister zdrowia Waldemar Kraska w reakcji na protest pielęgniarek. 

Iwona Borchulska, szefowa OZZPiP regionu Śląskiego, w rozmowie z Gazeta.pl wyjaśnia, że ministerstwo prezentuje dane wygodne ze swojego punktu widzenia. - Wiele pielęgniarek otrzymuje wynagrodzenie w wysokości 3300-4000 zł "na rękę", ale decyduje o tym wysługa lat, praca w święta, nocami. Na ścianie wschodniej te pensje są jeszcze niższe, często wynoszą jedynie 2800 zł - wyjaśnia. - My chcemy, by przepisy zachęcały do pracy te pielęgniarki, które nie mają wysługi lat, które nie chcą lub nie mogą pracować w niedziele i święta - dodaje. Wyjaśnia też, że 6500 zł to jej zdaniem pensja uwzględniająca wszelkie koszty pracodawcy, takie jak składki na ZUS. Rzeczywiste zarobki, jej zdaniem, są zdecydowanie niższe.

Plaża w Chorwacji (zdjęcie ilustracyjne) Pandemia znów krzyżuje plany urlopowe. Czy Polacy mają się czego bać?

Więcej o: