Tinder dla rolników. Chcesz świeżych, tanich owoców i warzyw? Wyrwij je na samozbiorach

Mirosław Biedroń, założyciel portalu MyZbieramy.pl, w żartach nazywa swój serwis "tinderem dla rolników". - Osoby uczestniczące w samozbiorach zyskują nie tylko niższą cenę owoców czy warzyw. Zyskują możliwość spotkania z innymi ludźmi, ciekawy sposób na spędzenie wolnego czasu - zachęca w rozmowie z Gazeta.pl.

Niedaleko Trelleborgu na południu Szwecji jest Hallongården - malinowe gospodarstwo. Kilka pomalowanych na biało budynków gospodarczych tuż przy drodze, wokół których kręcą się owce i kury. Co jakiś czas ptaki wybiegają na jezdnię, zatrzymując ruch. Za każdym razem kierowcy cierpliwie czekają na wolny przejazd. Niektórzy z nich zjeżdżają z drogi i zatrzymują auta na parkingu. 

Przed wejściem do głównego budynku w różnych odstępach ustawione są ławki i stoły. Przy nich ludzie, którzy przyjechali tu na poranną kawę. Cisza, spokój. Słychać ściszony gwar rozmów od czasu do czasu przerywany pianiem koguta. 

Zobacz wideo Męskie Granie zagra w "Studio Biznes". Wiemy, kto zaśpiewa hymn

Owoce prosto z pola

W długich tunelach po drugiej stronie drogi posadzono krzewy owocowe - truskawki i maliny. Świeże owoce prosto z pola można nabyć na miejscu. Podobnie zresztą jak przetwory z nich zrobione, od słoików z którymi uginają się półki w miejscowym sklepie. Wyroby stąd to uznana w Szwecji marka - w 2019 r. trafiły na stół noblowskiego bankietu. 

Wśród tych wszystkich pysznych rzeczy najpyszniejsze wcale nie jest zwyczajne kupienie lokalnych owoców. Słodkim odstępstwem od normy jest fakt, że można je nazbierać własnoręcznie, a potem kupić za cenę znacznie niższą niż w sklepie. A co najlepsze, wcale nie trzeba przepływać Bałtyku, żeby doświadczyć tej słodyczy. Takie rzeczy także w Polsce.

"Tinder dla rolników"

Mirosław Biedroń to założyciel portalu MyZbieramy.pl. To serwis, na którym rolnicy mogą się ogłaszać i szukać chętnych na tzw. samozbiory. Nazwa powstała z połączenia słów samodzielny i zbiory, bo w takiej opcji warzywa i owoce zbiera się własnoręcznie.

- Portal został stworzony na podstawie tego, co podpatrzyłem na przykładzie Kanady. Mam kolegę z czasów szkoły podstawowej, który mieszka właśnie za oceanem. Któregoś roku miałem bardzo słabe zbiory ze swojego ogródka działkowego. Rozmawialiśmy o tym. Wtedy właśnie powiedział mi, że nie trzeba mieć nawet własnego ogródka, żeby cieszyć się zbiorami. W miejscowości nieopodal miejsca jego zamieszkania znajduje się pole, gdzie, z całą rodziną, można przyjechać, by zbierać płody ziemi. Takie coś funkcjonowało w Kanadzie już od kilku lat - mówi Biedroń.

Jak opowiada Mirosław Biedroń, ta rozmowa zbiegła się w czasie z informacją medialną o tym, że owoce w Polsce gniją na plantacjach, bo nie ma ich kto zbierać. - Wystarczyło zatem połączyć kropki. A będąc bardziej precyzyjnym - rolników z osobami chętnymi do zbiorów. Zasadą portalu jest to, że dla osób posiadających uprawy jest on bezpłatny. Niektórzy śmieją się, że to taki tinder dla rolników - żartuje pomysłodawca portalu.

Sposób na tańsze owoce i warzywa

Każdego roku przez dzienniki i portale medialne przesuwa się fala doniesień o drogich owocach i warzywach. My również, w Next.gazeta.pl, pisaliśmy o majowej drożyźnie. 

- Truskawka rzeczywiście jest droższa niż w ubiegłym roku, jej ceny zaczynają się od 20 złotych w górę. Na razie są to jednak małe ilości, jest to owoc szklarniowy lub tunelowy - mówiła na początku maja Anna Kaszewiak, ekspert WRSRH Bronisze, cytowana w tekście, który ukazał się na naszych łamach. 

Samozbiory to sposób na to, by zaoszczędzić na owocach i warzywach. Ale nie tylko o to w nich chodzi. Jak tłumaczy Biedroń, osoby uczestniczące w samozbiorach zyskują nie tylko niższą cenę owoców czy warzyw. Zyskują możliwość spotkania z innymi ludźmi, ciekawy sposób na spędzenie wolnego czasu. Tego, gdzie można zbierać warzywa i owoce można dowiedzieć się z ogłoszeń na portalu. Jego pomysłodawca podkreśla jednak, że celem strony jest łączenie lokalnych nabywców z lokalnymi rolnikami. Tak, by uniknąć długich, szkodliwych dla środowiska podróży samochodami.

- Dla rolników to też są korzyści. Kiedy np. brakuje pracowników sezonowych - jest np. końcówka sezonu jakiegoś owocu czy warzywa i właścicielowi np. sadu nie opłaca się zatrudniać ludzi. I tak rolnicy są zadowoleni, bo ceny, które otrzymują na samozbiorach są lepsze niż te, na które mogą liczyć w hurcie. To zazwyczaj jest połowa ceny sklepowej - wylicza. 

Rolnicy za samozbiorami 

Zawsze istnieje jednak ryzyko dla rolników, że ktoś niewprawiony zniszczy uprawy przez brak doświadczenia lub nieuwagę. - Nie mam obaw o to, czy ktoś zadepcze moje uprawy, bo ja po prostu wiem, że tak się stanie - śmieje się w rozmowie z nami właściciel Farmy Edukacyjnej w Jeruzalu. - Dlatego w zależności od tego, co chcą zbierać u mnie ludzie, sam decyduję, na jakich ma się to odbywać warunkach. Pewna pani chciała przyjechać z dziećmi na truskawki, więc się nie zgodziłem, ponieważ maluchy zadeptałyby te owoce. Podobnie z jagodą kamczacką, obok której znajduje się uprawa kapusty. Sprawa jest też taka, że my nie jesteśmy jakimiś tam potentatami ziemskimi. Mamy półhektarowy ogród, na którym rosną rozmaite warzywa i owoce - ponad 60 jadalnych gatunków. Poza tym mamy także ćwierć hektara borówki i pół ha ziemniaków - zaprasza rolnik.

Więcej o: