"Tygodnik Podhalański" pisze o swojskim smalcu z pieczywem i plackach ziemniaczanych za 20 zł. Na fanpage'u redakcja gazety opublikowała natomiast zdjęcie paragonu za krupnik z ceną 21 zł. Z takim wydatkiem za jedzenie muszą liczyć się goście restauracji przy Krupówkach. Jak wyjaśnia "TP", w innych miejscach Zakopanego klienci mogą kupić obiad w niższych cenach.
W rozmowie z "Tygodnikiem Podhalańskim" Wojciech Krzyściak, właściciel Księstwa Góralskiego i siedmiu restauracji przy Krupówkach wyjaśniał, że droższe są te dania, których składniki od dostawców są wyższe o kilkaset procent niż przed pandemią. Przykładowo przed pandemią truskawki kosztowały go cztery złote za kilogram, dzisiaj to już 12 zł.
Kolejną przyczyną są wysokie czynsze za lokale na Krupówkach. Oskar Jach, właściciel "Góralskiej Pasji" mówił w rozmowie z "TP", że w jego przypadku cena najmu to 50 tys. zł miesięcznie.
"Właściciele zgodnie podkreślają, że przy stale rosnących kosztach nie ma szans utrzymać cen w restauracjach na stałym poziomie. Skoczyła cena benzyny, drożeje prąd, gaz. Dużo więcej płaci się dostawcom za warzywa, jajka. Filety z kurczaka podrożały o 50 procent" - czytamy w "Tygodniku Podhalańskim".
Wysokim cenom na talerzach winne mają być także wysokie obciążenia fiskalne. - My i tak w Zakopanem nie wiemy, czy pod koniec roku nie będziemy bankrutami - żalił się Krzyściak. Przedsiębiorca stwierdził, ceny i tak są za niskie, jak na obciążenia nałożone przez rząd Mateusza Morawieckiego. Jak wyliczał właściciel restauracji, przedsiębiorcy muszą płacić podatek od dochodu w wysokości 19 proc. oraz podatek od spółki w tej samej wysokości. Do tego dochodzi jeszcze janosikowe 8 procent.
- Tak że proszę uprzejmie napisać, że to w tej chwili nie my ustalamy ceny w naszych restauracjach, tylko Mateusz Morawiecki - spuentował restaurator.