Banaś jeszcze długo może nie stracić immunitetu. Głosowanie może się odwlec nawet o miesiące

Termin głosowania nad wnioskiem prokuratury o uchylenie immunitetu prezesowi NIK Marianowi Banasiowi może się odwlec nawet o wiele miesięcy - pisze piątkowa "Rzeczpospolita". Powód? Posłowie chcą wcześniej dostępu do akt śledztwa. Białostocka prokuratura wciąż ich nie udostępniła.
Zobacz wideo NIK skontrolował organizację wyborów korespondencyjnych. "Nawet sytuacje nadzwyczajne nie mogą stanowić powodu do odstąpienia od zasady praworządności"

Posłowie z Komisji Regulaminowej, Spraw Poselskich i Immunitetowych wciąż nie dostali wglądu w akta śledztwa dotyczącego prezesa NIK Mariana Banasia, którego zażądali 10 sierpnia od Prokuratury Regionalnej w Białymstoku - informuje "Rzeczpospolita". Posłowie przekonują, że bez nich nie są w stanie podjąć decyzji.

Sprawa wymaga od nas rzetelności. Ważne jest, byśmy zapoznali się z materiałami prokuratury i dopiero wtedy zagłosowali, czy uchylić immunitet czy nie

- mówi "Rzeczpospolitej" Kazimierz Smoliński, poseł PiS. przewodniczący komisji.

Sprawa immunitetu Banasia w zawieszeniu

Problem tkwi w tym, że akta postępowania dotyczą nie tylko Mariana Banasia, ale także jego żony i syna oraz byłego dyrektora Izby Skarbowej w Krakowie. Dlatego posłowie nie mogą zostać dopuszczeni do całości materiałów. Białostocka prokuratura wciąż nie zdecydowała, kiedy i w jakim zakresie pokaże akta posłom. Rozmówcy "'Rz" sugerują, że być może z częścią materiałów posłowie będą zapoznawali się w wydzielonym pokoju lub w tajnej kancelarii.

Jak pisze dziennik, niewykluczone, że termin głosowania nad wnioskiem prokuratury o uchylenie immunitetu Banasiowi przesunie się o "wiele miesięcy".

Co prokuratura zarzuca Banasiowi?

Akta śledztwa ws. Mariana Banasia mają 80 tomów. Prokuratura może postawić prezesowi NIK nawet kilkanaście zarzutów, w tym m.in. składania nieprawdziwych oświadczeń majątkowych. Banaś, według informacji medialnych, miał też przekazywać swojemu synowi duże kwoty gotówki - od 426 do 494 tys. zł - które "nie zostały zgłoszone organom podatkowym". I w tym wypadku na niekorzyść szefa NIK mają przemawiać wiadomości e-mail. W jednej z nich prosi o przekazanie 50 tys. zł gotówką, bo "któryś z rządów zabronił wpłat na cudze konto".

W innych wiadomości e-mail miał prosić osobę z USA o udokumentowanie pochodzenia 70 tys. dolarów, które Banaś miał zarobić podczas 1,5 rocznego pobytu w Stanach. "O czym wiesz doskonale, bo przecież te pieniądze trzymałem u ciebie w domu" - pisał do znajomego. 

Więcej o: