Krajowy Plan Odbudowy wciąż nie doczekał się akceptacji Komisji Europejskiej i Polska jako jedyny kraj wspólnoty nie poznał jeszcze nawet daty akceptacji dokumentu. Ostatecznie jednak KPO może zyskać akceptację Brukseli, a do Polski może trafić zaliczka w wysokości ok. 21,5 mld zł (4,7 mld euro).
Jak donosi "Rzeczpospolita" byłoby to możliwe po spełnieniu kluczowego warunku. W KPO musiałby się znaleźć opis szczegółowego planu likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Jej zamknięcie zalecił Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, nasz kraj wyrok jednak ignoruje.
Pieniądze mogłyby trafić do Polski jeszcze w tym roku. Bruksela, jak twierdzi dziennik, chce się jednak dodatkowo zabezpieczyć. "Kolejne raty zostaną wypłacona tylko wtedy, gdy faktycznie Polska wykona wyroki TSUE. Takim terminem może być czerwiec 2022 roku" - czytamy w materiale.
Na początku września Komisja Europejska oficjalnie wstrzymała analizę polskiego KPO. - Kwestionowanie wyższości prawa europejskiego nad krajowym jest powodem wstrzymania akceptacji Krajowego Planu Odbudowy Polski - przyznał w czwartek Paolo Gentiloni, komisarz UE ds. gospodarczych.
W rozmowie z Gazeta.pl. prof. Artur Nowak-Far, były wiceminister spraw zagranicznych, wyjaśnił, że z perspektywy UE nadrzędność prawa unijnego jest ważna. - Rząd anonsuje, że będzie realizował tylko niektóre wyroki TSUE. W odpowiedzi na to Komisja Europejska stawia kawę na ławę: mówi, że Polska będzie stosowała prawo UE, tak jak tego wymagają unijne reguły albo pieniędzy nie dostanie - wyjaśnia ekspert.
Rząd oficjalnie przekonuje, że brak akceptacji KPO nie jest problemem. - Absolutnie nic się nie wydarzyło, co mogłoby nas niepokoić - stwierdził na początku września Waldemar Buda, wiceminister funduszy i polityki regionalnej.