Dane dotyczące wskaźnika urodzin, które wykazały Chiny, są na dwa sposoby zaskakujące. Po pierwsze obecny współczynnik jest najgorszy od 43 lat. Niepokojące dane dotyczą też wcześniejszych wskaźników urodzeń.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl
Liczba urodzeń na 1000 mieszkańców wyniosła w ubiegłym roku 8,52, co stanowi wynik najgorszy od roku. Rok wcześniej wskaźnik był znacząco wyższy, wyniósł bowiem 10,41.
Jak podaje agencja AFP niepokojące są też inne wskaźniki - najmniejsza od 17 lat liczba ślubów, która wyniosła 8,4 mln par. Tu pewnym czynnikiem mogła być jednak pandemia COVID-19, chociaż agencja podkreśla, że restrykcje obowiązywały w kraju tylko przez niewielką część roku.
Na jaw wyszły też poważne nieścisłości dotyczące wcześniejszych statystyk. Pomiędzy rokiem 2000 a 2010 w Chinach mogło urodzić się bowiem o 11,6 mln więcej dzieci, niż wynikało to z pierwotnych deklaracji.
Jak wyjaśnia agencja Bloomberga, najnowszy rocznik statystyczny wskazuje, że dzieci urodzonych w tym okresie jest 172,5 mln. Ale w spisie powszechnym z roku 2010 dzieci było 160,9 mln. Różnica wynika prawdopodobnie ze strachu przed karami, które groziły za złamanie "zasady jednego dziecka". Większe grono potomstwa można mieć w Państwie Środka dopiero od roku 2016. Oznacza to, że niektóre urodzenia sprzed lat nie były oficjalnie zgłaszane, by nie przekraczać limitu. Statystyczne kłamstwo wyszło jednak na jaw, bo po kilku latach dzieci były jednak rejestrowane w szkołach - ocenia demograf He Yafu cytowany przez agencję.
Niezależnie od rozbieżności w danych sprzed lat prognozy mówią o kurczeniu się chińskiej populacji. Sytuacji nie uratuje fakt, że i po roku 2016 mogło dość do zaniżania wskaźnika narodzin.
W Chinach, według najnowszego spisu powszechnego, mieszka obecnie 1,41 mld ludzi. Wzrost populacji w ostatniej dekadzie jest najniższy od 70 lat, wyniósł 5,4 proc.