Jeszcze rok temu cena za brojlera na wolnym rynku wynosiła średnio 2,91 zł za kilogram. W zeszłym roku jednak ceny drobiu zaczęły gwałtownie rosnąć i od tego czasu nie spadły. Wg danych z 26 listopada, średnia wyniosła już 4,61 zł kg.
Krajowa Rada Drobiarstwa postanowiła wytłumaczyć, co się na to złożyło i dlaczego ceny w sklepach tam mocno skoczyły.
Ceny drobiu zaczęły na początku roku rosnąc ze względu na komplikacje, jakie przyniosła tegoroczna fala grypy ptaków i kryzys związany z COVID-19. Wirus ptasiej grypy dziesiątkuje stada hodowców - czytamy na stronie KRD. To oznacza nie tylko straty związane z mniejszą liczbą zwierząt, ale również generuje koszty związane z restrykcjami obowiązującymi w strefach wyznaczonych przez Inspekcję Weterynaryjną. Ograniczenia, istotne w zatrzymaniu grypy ptaków, powodują jednocześnie przerwy w cyklu hodowli drobiu oraz wyższe koszty produkcji.
Wyższe ceny drobiu wiążą się również z rosnącą inflacją. Branża drobiarska również odczuła wzrost cen energii. Wzrost kosztów prądu czy paliw w skali przemysłowej jest znacznie bardziej zauważalny niż w gospodarstwach domowych ze względu na skalę i przekłada się na koszt wytworzonego produktu - argumentuje KRD.
Ponadto duży wpływ na koszt produkcji mięsa ma niespotykany od lat wzrost cen pasz na światowych rynkach. "Pszenica podrożała na francuskiej giełdzie MATIF o ponad 40 proc. w ciągu roku, kukurydza z kolei o niemal 28 proc. To nie wyjątek, bo trend wzrostowy cen zbóż paszowych widoczny jest na całym świecie. Koszt pasz ma niestety bezpośrednie przełożenie na ceny mięsa drobiowego, bo stanowi około 70 proc. kosztów produkcji" - podaje KRD.
Poza wzrostem kosztów produkcji KRD wskazuje również inne czynniki. Jednym z nich jest presja płacowa.
Branża chce dostarczać produkty wysokiej jakości, spełniające dodatkowe wymagania, ale po uczciwej cenie, uwzględniającej koszty ich wytworzenia. Tylko w ten sposób, zakłady zatrudniające pracowników będą w stanie zrealizować podwyżki płac dla swoich pracowników, tak jak ma to miejsce w innych sektorach gospodarki. Warto w tym wszystkim pamiętać, że cena mięsa w sklepie ma się nijak do tego, ile otrzymują za nie dostawcy
- mówi Dariusz Goszczyński, Dyrektor Generalny Krajowej Rady Drobiarstwa - Izby Gospodarczej.
Więcej podobnych treści na stronie głównej Gazeta.pl
KRD uważa o tym, że sieci handlowe stawiają coraz większe wymagania wobec dostawców, ale nie idzie za tym uczciwe podwyższanie cen, jakie płacą za towar i usługę. Ponadto KRD twierdzi, że sklepy narzucają dużą marżę, która za ponadstandardowy produkt pozostaje wyższą tylko na poziomie sieci handlowych. Jak wskazuje Rada, widać to na przykładzie mięsa indyczego, którego cena była w bieżącym kwartale niższa o 20 proc. w porównaniu z rokiem 2019. Tymczasem średnia marża sieci wzrosła z 8 proc. w 2019 roku do 29 proc. w roku bieżącym. W rezultacie producenci mięsa indyczego ponoszą gigantyczne straty, podczas gdy sieci zwiększyły swoje marże.
Przez wiele lat mięso drobiowe na krajowej półce sklepowej było najtańsze wśród wszystkich krajów UE. Dziś ta negatywna różnica nawet jeszcze wzrosła. Sieci handlowe powinny zrozumieć, że dawanie podwyżek swoim pracownikom, a jednocześnie, poprzez stosowanie cen poniżej kosztów produkcji, uniemożliwianie tego samego dla pracowników sektora rolno-przetwórczego, którzy również są klientami tych sklepów, jest nieuczciwe. W dalszym etapie doprowadzi to do bankructwa, chociażby branży indyczej i finalnie przyczyni się do znacznie droższego importu tego mięsa z zagranicy
- podsumowuje KRD. I dodaje, że jedynym rozwiązanie jest solidarne podejście i uczciwy podział zysku ze swoimi dostawcami. Dzięki temu sieci handlowe będą mogły dalej oferować konsumentom produkty najwyższej jakości, umożliwiając jednocześnie realizację oczekiwań płacowych pracowników zakładów produkcyjnych i przetwórczych.