Tankowanie z latającego traktora po przeróbkach. Pomysł na usługę premium dla biednych [ZDJĘCIA]

Latające cysterny służące do tankowania samolotów w locie to według dzisiejszych standardów duże i bardzo drogie maszyny, na które stać tylko największe państwa. Grupa byłych pilotów wojska USA chciałaby to zmienić i prowadzi testy latającej cysterny dla ubogich. Na bazie samolotu rolniczego.

Firma Victory Special Missions pracuje nad swoją mini latającą cysterną od ponad roku i w połowie listopada ogłosiła, że pokonała większość problemów technicznych. Przeprowadzono między innymi testy z udziałem śmigłowca UH-60 Blackhawk, które widać na poniższym nagraniu.

Zobacz wideo

Latający traktor-tankowiec

Do prób użyto maszyny Thrush, produkowanej przez firmę o tej samej nazwie. To jeden z najpopularniejszych samolotów rolniczych świata. Prosty, wytrzymały i niezawodny. Jednak też powolny, latający na małych wysokościach i o ograniczonym zasięgu. Jak to samolot przeznaczony głównie do opryskiwania pól. Na rynku jest jednak cały szereg firm, które na podstawie sprawdzonej platformy starają się stworzyć coś nowego i oryginalnego. Pojawiały się między innymi propozycje uzbrojenia maszyn Thrush i uczynienia z nich samolotów do zwalczania partyzantki, które proponowano między innymi wojsku USA na potrzeby misji na Bliskim Wschodzie. Bez powodzenia.

Teraz firma Victory Special Missions z Teksasu (prowadzona przez grupę byłych pilotów wojskowych USA, mających też firmę oferującą szkolenia na odrzutowcach) chce na bazie samolotu rolniczego zbudować latającą cysternę. Na jej zlecenie firma Thrush zmodyfikowała najnowszą wersję swojego flagowego samolotu do wersji specjalnej z dwuosobową kabiną. Przy współpracy z wieloma innymi firmami zainstalowano system do tankowania w powietrzu, podobny do rozwiązań stosowanych w wojsku. Pomysłodawcy twierdzą, że wiązało się to z szeregiem problemów do rozwiązania, głównie aerodynamicznych (podwieszane pod skrzydła systemy do tankowania są duże i stawiają adekwatny opór) i konstrukcyjnych, związanych z koniecznością umieszczenia nowego sprzętu w ciasnym kadłubie małego samolotu.

Makieta propozycji koncernu Lockheed w programie SST, maszyny oznaczonej L-2000 Concorde mógłby się schować. Amerykanie mieli wielki plan

Ponieważ wszystko wstępnie się udało, autorzy projektu zaczęli go promować. Liczą, że na świecie znajdzie się wielu chętnych na opcję taniego tankowania w powietrzu. Standardowe latające cysterny to dzisiaj duże wojskowe samoloty w rodzaju A330 MRTT, KC-46 czy KC-130. Wszystkie duże, drogie (od kilkudziesięciu do ponad stu milionów dolarów za sztukę) i dostępne tylko dla sił zbrojnych. Tankowanie przy ich pomocy śmigłowców nastręcza problemów ze względu na duże różnice prędkości i turbulencje. Mały i powolny Thrush takich problemów nie powoduje, więc jest reklamowany jako świetne narzędzie do tankowania w locie na przykład śmigłowców strażackich, ratunkowych czy nawet wojskowych należących do biedniejszych państw.

Czy tak rzeczywiście będzie, to jeszcze za wcześnie powiedzieć. Nie pokazano operacji połączenia w locie i przetoczenia paliwa, co jest najtrudniejszym etapem tankowania w powietrzu. Znacznie trudniejszym niż sam lot w formacji. Dodatkowo regulacje rządu USA nakładają ścisłe ograniczenia na technologie związane z tankowaniem w locie, więc firma Victory musi dostać trudne do uzyskania zgody. Ponadto sama latająca cysterna to nie wszystko. Odpowiednio przystosowane do tankowania w locie muszą być też maszyny-odbiorcy. Tymczasem taki osprzęt jest obecnie bardzo rzadko spotykany, zwłaszcza na śmigłowcach. Mają go niemal wyłącznie maszyny sił specjalnych kilku mocarstw, które mają też swoje latające cysterny.

Zobacz wideo
Więcej o: