Inflacja w grudniu mocno przyspieszyła i wyniosła o 8,6 proc. rok do roku, wobec 7,8 proc. w listopadzie - podał Główny Urząd Statystyczny w tzw. szybkim szacunku. Odczyt jest wyższy od średniej prognoz ekspertów, która wynosiła 8,3 proc., choć do takich zaskoczeń można się już było w ostatnim czasie przyzwyczaić. Trudno zresztą nietrafionym prognozom się dziwić, przewidywanie tego wskaźnika stało się w ostatnim czasie bardzo trudne.
To wstępne dane i jak na razie wiemy tylko, że w kategorii żywność i napoje ceny wzrosły o 8,6 proc., nośniki energii o 14,3 proc., a paliwa aż o 32,9 proc. rok do roku.
W ujęciu miesiąc do miesiąca, czyli w porównaniu z listopadem, najmocniej z wymienionych podrożała żywność - o 2,1 proc. (podczas gdy nośniki energii o 0,8 proc. a paliwa o 0,2 proc.).
"Kluczowy element grudniowego odczytu - absolutnie brutalny odczyt cen żywności (+2,1 proc. m/m). Jak na grudzień jest to zdecydowany rekord" - zauważają ekonomiści Pekao na swoim twitterowym profilu. Na załączonym przez nich wykresie widać wyraźnie, jak silny jest grudniowy wystrzał w tej kategorii na tle innych grudni w ostatnich dwóch dekadach.
I to właśnie żywność obok energii będzie podbijać ogólny wskaźnik inflacji w tym roku.
O cenach żywności i tym, co będzie miało na nie wpływ, więcej piszemy w poniższym tekście:
Na początku tego roku wzrost cen ogranicza tarcza antyinflacyjna rządu, której efektu w grudniu jeszcze nie było widać. Wprawdzie weszła w życie niższa akcyza na paliwo, ale dopiero od 20 grudnia. Efekt wzmocnić może jej kolejna odsłona - premier Mateusz Morawiecki zapowiedział w piątek obniżkę podatku VAT na paliwa z 23 do 8 proc.
Czekamy też jeszcze na obiecywany zerowy VAT na żywność - według doniesień mamy mieć "nieformalną akceptację" Komisji Europejskiej na taki krok, polski rząd liczy, że będzie mógł skorzystać z tej opcji już od lutego.
Tarcze antyinflacyjne sprawią, że z jednej strony inflacja będzie w najbliższych miesiącach nieco niższa, niż mogłaby być, ale z drugiej - wzrost cen zostanie rozsmarowany na dłuższy okres. "Bardzo możliwe, że inflacja w 2023 nie spadnie w stosunku do 2022" - komentują ekonomiści Pekao SA.
mBank wskazuje, że rośnie też inflacja bazowa, czyli ta z wyłączeniem cen żywności i energii, zwykle najbardziej zmiennych. Wzrost inflacji bazowej to argument za tym, że coraz mocniej widoczna jest tzw. inflacja popytowa. To część inflacji, która nie jest zależna od szoków podażowych, o których dużo mówił przez wiele miesięcy prezes NBP podczas swoich oficjalnych wystąpień. Szoki podażowe związane są z czynnikami zewnętrznymi, niezależnymi od banku centralnego, takimi jak ograniczenia w dostępie do jakichś towarów (z czym mieliśmy i nadal mamy miejsce w czasie popandemicznego odbicia gospodarczego). Inflacja bazowa zaś wiąże się w dużej mierze z oczekiwaniami inflacyjnymi ludności i presją popytową.
Ekonomiści ING BSK pisząc o inflacji bazowej, zaznaczają jednocześnie, że dane wzmacniają oczekiwania co do kolejnych podwyżek stóp procentowych, które w lutym powinny według nich wzrosnąć o następnych 50 punktów bazowych.
W tym tygodniu Rada Polityki Pieniężnej podniosła główną stopę procentową z 1,75 do 2,25 proc., najwyższego poziomu od 2014 roku i sam jej przewodniczący i prezes NBP wskazuje, że stopy powinny dalej rosnąć, a na najbliższym posiedzeniu będzie namawiał do ruchu o 50 punktów w górę.
Polski bank centralny w październiku rozpoczął cykl podwyżek stóp procentowych, by walczyć z podwyższoną inflacją. Na razie drastycznie odbiega ona od celu NBP, który wynosi 2,5 proc. Tyle że to, co teraz robi bank, to działania, które mają sprowadzić inflację do celu w średnim terminie - jak podkreśla Adam Glapiński. Podwyżki stóp przełożą się na ceny za kilka kwartałów, efekty zapewne zobaczymy dopiero w przyszłym roku.