Kierowcy są coraz bardziej zirytowani wysokimi cenami na stacjach paliw. Niektórzy swoją frustrację wyładowują na pracownikach, którzy muszą wysłuchiwać wielu skarg. Z pracownikami kilku sieci rozmawiali dziennikarze Money.
Co mówią tankujący? - Niektórzy oskarżają nas, że "bogaty koncern tuczy się na biedzie ludzi". Albo że władze firmy pomnażają majątki, a zwykli Polacy nie mają jak dojechać do pracy, bo paliwo jest za drogie - mówi jedna z pracownic stacji. - Najgorzej jest wieczorami, kiedy przyjeżdża inna klientela - dodaje.
Kolejna pracownica stacji benzynowej dodaje, że niemal każdy klient porusza kwestię drożyzny. - Gdy przychodzi do płacenia, niemal każdy klient, choćby pod nosem, komentuje ceny - stwierdza.
Pracownicy stacji benzynowych mają powody do frustracji, bo często nie kończy się tylko na komentarzach. - Im wyższe ceny, tym więcej niewybrednych komentarzy, ataków słownych, a nawet ataków agresji - mówi Małgorzata Marczulewska, prezeska Stowarzyszenia Stop Nieuczciwym Pracodawcom.
Paliwo drożeje nie tylko w Polsce, ale tempo wzrostu może budzić niezadowolenie. Cena benzyny Pb95 w Polsce od początku wojny w Ukrainie podrożała o 37 proc. To najwięcej w państwach wspólnoty - wynika z danych, które przedstawiła Unia Europejska.
Co dalej? Eksperci przewidują, że ceny będą rosły. W najbliższym czasie jednym z poważnych czynników będą wakacje. - Dwucyfrowa cena za litr jest naprawdę blisko. Paliwo powyżej 10 zł jest w bezpośrednim zasięgu i myślę, że to nas czeka już niedługo - powiedział w programie "Studio Biznes" Paweł Olechnowicz, były prezes Lotosu.
Niektórzy ekonomiści przestrzegają przed jeszcze większym wzrostem cen. - Może ziści się czarny scenariusz: nie będzie większego wydobycia, a Putin zakręci kurek z ropą dla Europy. Wtedy cena za litr paliwa wystrzeli nawet do 15 zł - stwierdził Marek Zuber.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl