"Uważam, że decyzja OPEC jest niepomocna i niemądra - nie ma pewności, jaki będzie jej wpływ, ale z pewnością jest to coś, co wydaje mi się nieodpowiednie w okolicznościach, z jakimi mamy do czynienia", powiedziała Janet Yellen w rozmowie z "Financial Times". Dodała, że największym zmartwieniem jest to, jak ta sytuacja wpłynie na kraje rozwijające się, które z powodu wysokich cen energii cierpią najdotkliwiej.
Sekretarz Skarbu Stanów Zjednoczonych udzieliła gazecie wywiadu telefonicznego przed przyszłotygodniowymi dorocznymi spotkaniami Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego. To spotkanie ma być poświęcone w dużej mierze tematowi inflacji i wysokich cen surowców oraz temu, jaki efekt przynoszą podwyżki stóp procentowych administrowane przez wiele banków centralnych na całym świecie.
Jednocześnie jesteśmy w momencie, gdy Stany Zjednoczone i państwa G7 (poza USA w grupie są Francja, Japonia, Niemcy, Wielka Brytania, Włochy i Kanada) finalizują rozmowy na temat limitu cenowego na rosyjską ropę naftową, ale - jak podkreśla "FT" - skonstruowanego tak, by nie podbijać zbyt mocno cen surowca.
Te ceny w mijającym tygodniu wyraźnie wzrosły, do poziomu najwyższego od końca sierpnia. Cena baryłki ropy typu Brent zbliżyła się do 100 dolarów (ponad 98), amerykańska ropa WTI zdrożała do poziomu 93 dolarów. W piątek notowania obu poszły w górę o odpowiednio 4,27 i 5,27 proc. Tego dnia podbijały je oczekiwania (albo inaczej: obawy) inwestorów co do dalszych podwyżek stóp procentowych przez Fed, amerykański bank centralny. Z tego samego powodu mocno spadały notowania na rynkach akcji na Wall Street.
Notowania kontraktów terminowych na ropę naftową typu Brent. Źródło: investing.com
Notowania kontraktów terminowych na ropę naftową typu WTI. Źródło: investing.com
Parę dni wcześniej jednak impuls do wzrostu cen ropy dała decyzja OPEC+, czyli kartelu 22 państw produkujących surowiec obradującego wspólnie z Rosją. Grono to zdecydowało o ścięciu wydobycia ropy o 2 miliony baryłek dziennie w okresie od listopada tego roku do grudnia 2023. Mniej ropy na rynku - czyli niższa podaż - powinno poskutkować podbiciem jej cen, oczywiście przy założeniu niesłabnącego popytu. A droższa ropa to droższe paliwa, czyli czynnik wpływający na wzrost inflacji, największego obecnie wyzwania gospodarczego.
Jak zauważyli eksperci firmy analitycznej Reflex, deklaracja o zbiciu produkcji nie oznacza, że rzeczywiście będzie jej mniej w takiej samej ilości. Niektóre z krajów OPEC i tak nie realizowały wcześniejszych limitów produkcji, a realny spadek podaży należy szacować na 0,6-1 mln baryłek dziennie. Najmocniej ograniczy produkcję Arabia Saudyjska i Rosja - szacują analitycy Refleksu.
Ruch OPEC+ to porażka zabiegów prezydenta Stanów Zjednoczonych. Joe Biden mocno naciskał na powstrzymanie cięcia wydobycia ropy, walcząc o zatrzymanie podwyżek cen paliw - podaje agencja Reutera, powołując się na rozmowy z wieloma przedstawicielami rządu w Waszyngtonie i ekspertami z USA i krajów arabskich. Oczywistym powodem jest ograniczenie możliwości zasilania rosyjskiego budżetu - droga ropa finansuje rosyjską wojnę w Ukrainie. Reuters zauważa też, że przed Amerykanami częściowe wybory do Kongresu.
Nie udało się, mimo że Joe Biden w lipcu spotkał się następcą tronu saudyjskiego (de facto rządzącym krajem) księciem Muhammadem ibn Salmanem. Saudyjska rodzina królewska w ostatnich latach oskarżana jest o łamanie praw człowieka. W czasie kampanii prezydenckiej Biden obiecywał, że uczyni z niej "pariasa", przywołując zabójstwo dziennikarza Dżamala Ahmada Chaszukdżiego w saudyjskim konsulacie w Stambule w 2018 roku.
Dzień po decyzji OPEC+, w czwartek, amerykański prezydent nazwał ją "rozczarowaniem".
Tymczasem ceny paliw na polskich stacjach mocno wzrosły wskutek wyraźnych podwyżek cen w hurcie. Według stanu na piątkowy poranek, olej napędowy podrożał w skali tygodnia o 34 grosze na litrze, a benzyna Pb95 o 23 grosze. Trzeba za nie średnio płacić odpowiednio 7,60 i 6,58 zł za litr. A raczej zapewne trzeba było, bo to nie koniec podwyżek. "Biorąc pod uwagę sytuację na krajowym rynku hurtowym dalsze wzrosty ceny paliw wydają się być nieuniknione" - napisali analitycy Refleksu. Szczególnie dotyczyć to będzie diesla, którego ceny "wracają do rekordów". W nadchodzącym tygodniu mogą zbliżyć się na krok od 8 zł za litr.