Adam Kalinin, informatyk z południa Rosji uciekł przed mobilizacją do lasu. Mężczyzna nie chce walczyć w Ukrainie. Rozstawił dwa namioty - w jednym zorganizował nietypowe "home office", w drugim przestrzeń do wypoczynku. Wcześniej protestował przeciwko rosyjskiej inwazji. Aktywnie opowiadał się przeciwko wojnie, za co spotkały go represje. Sąd nałożył na niego grzywnę oraz kilkudniowy areszt.
Przeczytaj więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Niezależny portal Mediazona, opisujący historię informatyka, wyjaśnia, że mężczyzna nie czuł się gotowy na opuszczenie kraju, chociaż zrobiło to wielu jego kolegów. Informacja o mobilizacji była dla niego szokiem. Kupił niezbędny sprzęt i zaopatrzenie, a następnie ukrył się w dziczy.
Zapasy jedzenia, a także cukier, kawę i herbatę, trzyma w pojemniku na śmieci, oddalonego od jego obozu. Dojście do pojemnika trwa godzinę.
- Te wyjścia są jak zakupy w sklepie - twierdzi mężczyzna.
Przed rozpoczęciem wojny Adam Kalinin traktował spędzanie czasu w lesie, jako swoje hobby. Lubił warunki panujące na campingu.
- W zasadzie lubię takie wycieczki, takie rzeczy. Moja żona i ja często podróżowaliśmy gdzieś w czasie wolnym lub na wakacjach - opowiada Kalinin. - Mam trochę sprzętu, trochę doświadczenia - stwierdził. Mężczyznę wspierają najbliżsi.
- Moja żona jest prawdziwym oparciem! Bez jej wsparcia i udziału nawet połowa tego, co osiągnęliśmy, by się nie udała - przyznał. To razem z partnerką zorganizował magazyn przy drodze, w którym zdobywa zaopatrzenie.
Rosjanin podzielił przestrzeń życiową na dwa namioty. W jednym śpi, w drugim ma biuro.
Podzieliłem je, bo w lesie jest dobre miejsce do spania, tam nie wieje, jest słońce, polana. Ale nie ma internetu. A tam, gdzie mam biuro, pogoda nie jest zbyt dobra, jeśli wieje wiatr, to jest dość paskudnie, ale jest internet
- mówił mężczyzna na opublikowanym w sieci filmie.
**********