Prawo i Sprawiedliwość chce, by kadencje władz pięciu państwowych spółek, w tym m.in. Orlenu, trwały pięć lat, a zgodę na odwołanie poszczególnych członków wydawała specjalna rada. Większość członków w tej radzie mają stanowić osoby wybrane przez Sejm.
Złożony w poniedziałek do Sejmu przez posłów PiS projekt zakłada zmiany w ustawach o zasadach zarządzania mieniem państwowym i o zasadach kształtowania wynagrodzeń osób kierujących niektórymi spółkami. W Porannej Rozmowie Gazeta.pl do tej inicjatywy odniósł się były prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski. - Do towarzyszy z PiS-u dotarło, że mogą przegrać wybory. Ta ustawa świadczy wręcz o tym, że oni się z tym liczą, inaczej nie zabezpieczaliby się w ten sposób - mówił senator.
W jego ocenie PiS zakłada, że opozycja wybory wygra, ale nie wygra ich większością, która pozwoli odrzucać weto prezydenta. - Pomysł jest taki, że nawet po dojściu do władzy innego ugrupowania, nie będzie możliwa zmiana tych założeń - dodał gość Porannej Rozmowy.
Kwiatkowski, zapytany dlaczego PiS nie wprowadza tych zmian we wszystkich spółkach, a jedynie tych energetycznych i w Zakładach Farmaceutycznych POLFA, odpowiedział, że Skarb Państwa ma też spółki, które zarządzają nieruchomościami, a wprowadzenie ich jako strategicznych wzbudziłoby wątpliwości.
Dodał także, że obecny wynik Orlenu wynika m.in. z tego, że przejął aktywa jednej ze spółek energetycznych - PGNiG, która ma niesamowitą marżę hurtową. - Daniel Obajtek doskonale dba o swój interes, a nie o interes Polski - podkreślił były prezes NIK.
Więcej najnowszych informacji przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Przypomnijmy, że parlamentarzyści partii rządzącej chcą, by do listy 30 państwowych spółek, których akcji nie wolno sprzedawać, dopisano trzy kolejne: PSE Polskie Sieci Elektroenergetyczne, Operator Gazociągów Przesyłowych Gaz-System i Tarchomińskie Zakłady Farmaceutyczne POLFA.
Kadencja władz i organów nadzorczych pięciu spółek, których dotyczy nowy pomysł PiS, ma być wspólna i trwać pięć lat. Na odwołanie konkretnych osób będzie musiała wydać zgodę nowa "Rada do spraw bezpieczeństwa strategicznego".
W skład tej rady mają wchodzić trzy osoby wskazane przez Sejm, jedna wskazana przez Senat i jedna wskazana przez prezydenta. Kadencja członków tej rady ma trwać sześć lat. Mają oni pełnić swoje funkcje bez wynagrodzenia i otrzymywać jedynie zwrot wydatków (np. za przejazdy lub noclegi). Obsługą administracyjną rady ma zajmować się Kancelaria Sejmu.
W projekcie zapisano także, że wysokość odprawy dla członków władz tych pięciu spółek nie może być wyższa niż "jednokrotność części stałej wynagrodzenia" (w przypadku pozostałych jest to trzykrotność). Odszkodowanie przysługujące za każdy miesiąc obowiązywania zakazu konkurencji ma wynosić maksymalnie 75 proc. podstawowego wynagrodzenia miesięcznego (w przypadku pozostałych spółek jest to 100 proc.).
Jak twierdzą posłowie PiS w uzasadnieniu, celem tej nowelizacji jest "wprowadzenie rozwiązania gwarantującego zwiększenie stabilności składu rad nadzorczych i zarządów spółek o strategicznym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa i regionu".
"W okresie przemian na rynku energetycznym związanych z wdrażaniem tzw. Europejskiego Zielonego Ładu oraz z uwagi na aktualną sytuację związaną z rosyjską agresją na Ukrainę niezwykle istotne jest zagwarantowanie realizacji spójnej strategii spółek o kluczowym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa i regionu, zwłaszcza w ramach przedsięwzięć długofalowych, które umożliwią utrzymanie jej konkurencyjności oraz zapewnienie dostaw energii elektrycznej i paliw" - twierdzą parlamentarzyści.