Elon Musk 28 października sfinalizował przejęcie Twittera i od tego czasu nie próżnuje. Zwolnił czołowych menadżerów, podwyższył opłaty, namieszał z niebieskim znaczkiem zweryfikowanego konta, wziął się za blokowanie użytkowników, którzy podszywają się pod inne osoby na platformie, a przede wszystkim zraził głównych reklamodawców i sponsorów.
W środę (9 listopada) właściciel społecznościowego giganta wysłał do pracowników dwa maile, nakazując im natychmiastowy powrót do biura i ostrzegając przed "trudnymi czasami" - poinformowała agencja AP. - Jeśli możesz fizycznie dotrzeć do biura i się nie zjawiasz, przyjmuję to jako rezygnację - miał stwierdzić Musk, co przekazał Reuters, powołując się na redaktora naczelnego biuletynu technologicznego Platformer.
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Wiele firm wstrzymało wykupowanie reklam z obawy przed szerzeniem dezinformacji czy głoszenia mowy nienawiści, co odbija się na finansach Twittera.
"Przepraszam, że jest to mój pierwszy e-mail do całej firmy, ale nie ma możliwości, aby osłodzić przesłanie" - miał napisać Musk do pracowników. "Bez znaczących przychodów z subskrypcji, istnieje duże prawdopodobieństwo, że Twitter nie przetrwa nadchodzącego spowolnienia gospodarczego" - kontynuował.
W drugim mailu miliarder przekazał, że "absolutnym priorytetem" w ciągu najbliższych dni jest wstrzymanie "botów/trolli/spamu" wykorzystujących zweryfikowane konta. Jednak biorąc pod uwagę masowe zwolnienia, nie wiadomo, czy ten cel zostanie osiągnięty. Coraz więcej mówi się o odejściach głównych, obecnych przedstawicieli firmy, w tym Yoela Rotha, starszego dyrektora ds. zaufania i bezpieczeństwa - informuje redakcja Axios.
Amerykańska Federalna Komisja Handlu (FTC) przekazała w czwartek (10 listopada), że z "głębokim niepokojem" przygląda się sytuacji Twittera, po tym, jak firma została przejęta przez Elona Muska. - Z głębokim niepokojem śledzimy ostatnie wydarzenia na Twitterze - powiedział Douglas Farrar, dyrektor ds. publicznych Federalnej Komisji Handlu.
- Żaden dyrektor generalny ani firma nie stoi ponad prawem, a firmy muszą przestrzegać naszych zasad dotyczących regulacji - dodał. Istnieje obawa, że po odejściu czołowych pracowników Elon Musk nie ma wystarczającego zespołu, by nadzorować zgodność z przepisami.