Obrona przeciwlotnicza - jak działa? Ekspert mówi o "dwóch podstawowych zadaniach"

Obrona przeciwlotnicza w Polsce nie jest w stanie przechwycić każdego nadlatującego pocisku. Nawet gdyby była najlepsza na świecie. - Pola rolnikowi system obrony powietrznej nie ochroni - powiedział w TVN24 przeciwlotnik pułkownik rezerwy Robert Stachurski. Dlatego systemy te służą przede wszystkim do ochrony kluczowej infrastruktury.

We wtorek na Przewodów, miejscowość w województwie lubelskim położoną zaledwie kilka kilometrów od ukraińskiej granicy spadła rakieta. W wyniku eksplozji zginęły dwie osoby. 

Obrona przeciwlotnicza - jak działa?

Po tej tragedii zaczęły pojawiać się pytania o to, jak działa obrona przeciwlotnicza. - Pola rolnikowi system obrony powietrznej nie ochroni - powiedział w TVN24 przeciwlotnik pułkownik rezerwy Robert Stachurski. Wyjaśnił, że "mamy porty w Gdańsku czy Szczecinie, mamy stolicę, mamy zagłębia przemysłowe - to są elementy, które powinny być przede wszystkim ochraniane".

Polska, nawet gdyby posiadała najlepszą obronę powietrzną na świecie, nie zatrzymałaby każdej nadlatującej rakiety. - Ma dwa podstawowe zadania. Po pierwsze ochrona obiektów krytycznych z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa oraz utrudnianie albo uniemożliwianie wrogiemu lotnictwu swobodnego działania w naszej przestrzeni powietrznej - wyjaśnił Gazeta.pl Marcin Niedbała, dziennikarz miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa".

Więcej informacji z Polski przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Problemem w tym przypadku są nie tylko pieniądze. Systemy obrony przeciwlotniczej są bardzo drogie. Żadne państwo nie kupuje ich masowo - nawet te najbogatsze robią to w celu ochrony konkretnych wybranych obszarów, gdzie znajdują się jeszcze cenniejsze i ważniejsze obiekty. Systemy obrony powietrznej mają ograniczony zasięg działania. Natomiast rakiety balistyczne mogą lecieć z ogromną prędkością (rzędu 2 km/s lub większą), więc od wykrycia pozostają jedynie sekundy na podjęcie decyzji o ich zestrzeleniu - pisał Maciej Kucharczyk, dziennikarz Gazeta.pl.

Skuteczna wielowarstwowa obrona powietrzna oznacza ogromne wydatki. Przykładowo system przeciwlotniczy/przeciwrakietowy Patriot (polski rząd popisał w 2018 roku umowę na zakup tej instalacji) "jest w stanie skutecznie bronić przed rakietami balistycznymi obszaru w promieniu 30 kilometrów od wyrzutni" - powiedział Niedbała. Gdyby ustawić 16 takich wyrzutni w linii i w odstępach co 60 kilometrów, to pokryłyby linię o długości 480 kilometrów. "Nie wystarczyłoby na samą wschodnią granicę Polski. Za ponad 20 miliardów złotych" - wyjaśnia Maciej Kucharczyk.

Amerykańska wyrzutnia systemu Patriot. Ćwiczenia w Chorwacji w 2021 roku.Amerykańska wyrzutnia systemu Patriot. Ćwiczenia w Chorwacji w 2021 roku. Fot. DoD

Dwie baterie Patriot mogłyby posłużyć na przykład do osłony aglomeracji warszawskiej jako centrum decyzyjnego, logistycznego i miejsca stacjonowania silnej 1 Brygady Pancernej, Trójmiasta jako ważnego dla zaopatrywania Polski morzem przez sojuszników, oraz wybranych obszarów koncentracji naszych wojsk do obrony granicy. Takie rozstawienie widać na przykładowej poniższej grafice, pokazanej przez Jarosława Wolskiego na Twitterze.

Obrona przeciwlotnicza w Polsce. Co chroni nasz kraj przed atakami?

Obserwacją nadlatujących obiektów zajmuje się obecnie cała gama radarów NATO, m.in. te, które są zamontowane na samolotach E-3 Sentry. To latające centra radarowe i zarządzania sojuszniczym lotnictwem. Dzięki temu, że ich radar znajduje się około 10 kilometrów nad ziemią, to bardzo dobrze potrafi wykrywać cele lecące na małej wysokości. Misje E-3 Sentry zazwyczaj trwają po kilkanaście godzin i nie ma pewności, czy samolot tego typu akurat był na dyżurze nad południowo wschodnią Polską, gdy spadła rakieta na Przewodów.

E-3 Sentry NATO w locieE-3 Sentry NATO w locie Fot. Timothy A. Gonsalves/Wikipedia CC BY SA 4.0

Nawet jeśli E-3 Sentry nie zarejestrował przebiegu wydarzeń, mogły to zrobić radary amerykańskiej baterii systemu Patriot, które rozmieszczone są w rejonie Rzeszowa. Urządzenia MPQ-65 w teorii potrafią wykryć takie cele jak rakiety manewrujące, ale muszą być odpowiednio blisko, żeby uchwycić tak nisko lecący cel. Łatwiej powinno być z pociskiem przeciwlotniczym w rodzaju tych z systemu S-300, bo te po wystrzeleniu wznoszą się na dużą wysokość. Biorąc pod uwagę, że amerykańska bateria systemu Patriot jest w rejonie Rzeszowa właśnie w celu obrony tego kluczowego portu lotniczego przed atakiem ze strony Rosjan, to w sytuacji zmasowanego ataku rakietowego na Ukrainę, na pewno co najmniej jeden był włączony i obserwował sytuację - wyjaśnia Maciej Kucharczyk, dziennikarz Gazeta.pl.

W tym samym rejonie prawdopodobnie jest jeszcze brytyjski system przeciwlotniczy Sky Sabre. Jego elementem jest nowoczesny radar Giraffe AMB, który w teorii również nie powinien mieć problemu z wykryciem tego rodzaju celów i mógł być skierowany ku Ukrainie, gdzie zaroiło się od rosyjskich rakiet i potencjalnych zagrożeń. 

Natomiast w Łabuniach, około 40 kilometrów od Przewodowa, stoi na stałe wielki radar sieci NATO Backbone. Jest to element sojuszniczego systemu kontroli przestrzeni powietrznej nad terytorium swoich członków oraz wykrywania zagrożeń daleko od ich granic. Zamontowany na wysokiej wieży radar RAT-31DL ma bardzo duże możliwości wykrywania najróżniejszych celów w odległości setek kilometrów.

Radar sieci wczesnego wykrywania NATO RAT-31DL. Tu akurat na terytorium Czech. Taki sam stoi w Łabuniach, tylko na wysokiej betonowej wieżyRadar sieci wczesnego wykrywania NATO RAT-31DL. Tu akurat na terytorium Czech. Taki sam stoi w Łabuniach, tylko na wysokiej betonowej wieży Fot. Dr. Killer/Wikipedia CC BY SA 3.0

Teoretycznie przy sprzyjających warunkach lot pocisków w kierunku Polski mogłyby dostrzec radary pokładowe samolotów bojowych - zwłaszcza ten zamontowany w nowoczesnych F-35, AN/APG-81. Szczegóły jego możliwości nie są jawne, ale ma móc wykrywać nawet pociski balistyczne, nie wspominając o wolniejszych i łatwiejszych do śledzenia cruise. NATO utrzymuje nad południowo-wschodnią Polską stałe patrole par maszyn bojowych, ale czy akurat jakieś obserwowały rejon granicy, nie sposób stwierdzić.

Zobacz wideo Mieszkańcy gminy Dołhobyczów komentują zdarzenie w Przewodowie. "Głuchy huk, taki aż ziemia się wzdrygnęła"
Więcej o: