Strajk brytyjskich pielęgniarek. Rishi Sunak odrzuca postulaty podwyżek. Zasłania się inflacją

Grudzień to w Zjednoczonym Królestwie miesiąc protestów różnych grup społecznych. Strajkują m.in. pielęgniarki i pielęgniarze. "Dosyć tego", "Ratujmy służbę zdrowia" - takie okrzyki słychać było we wtorek w Walii, Irlandii Północnej i w wielu miejscach w Anglii. Z kolei brytyjski premier powiedział, że Strajk postulaty protestujących są nie do zaakceptowania. Zdaniem Rishiego Sunaka, gdyby rząd zgodził się na podwyżki to, mogłoby napędzić inflację.

Pielęgniarze i pielęgniarki uważają, że w obliczu inflacji i rosnących kosztów życia należą im się dodatkowe pieniądze. Zdaniem rządu podwyżka o 19 proc. jest nierealna. To jednak nie wszystko. W służbie zdrowia brakuje rąk do pracy, pracownicy narzekają, że są przemęczeni, a tracą na tym chorzy. Rząd zapewnia, że inwestuje w wykształcenie nowych medyków.

Tak wiele osób jest dziś nieszczęśliwych w swojej pracy. Nie czerpią radości z opieki nad ludźmi, ponieważ po prostu nie czują, że mogą to zrobić właściwie

- powiedziała Rosie Wood, jedna z pielęgniarek przed szpitalem św. Tomasza w Londynie, cytowana przez Associated Press.

Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl

Zakłócenia odczuwają również sami pacjenci. Podczas poprzedniego protestu - w ubiegłym tygodniu - w samej tylko Irlandii Północnej przełożyć trzeba było ponad 3 tys. zabiegów i operacji.

Strajki w Wielkiej Brytanii. Tym razem pielęgniarki i kierowcy karetek

Szefowa Royal College of Nursing (RCN), Pat Cullen wezwała premiera Rishiego Sunaka, żeby "przestał chować się za mediami" i wyszedł i porozmawiał o postulatach strajkujących, aby można było zakończyć protest jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia.

Rząd upiera się jednak, że nie może bezpośrednio angażować się w rozmowy o płacach między związkami zawodowymi a pracodawcami. Sunak w tekście opublikowanym na łamach dziennika "Daily Mail" zdementował doniesienia, jakoby rząd chciał ulec i zgodził się na żądania związku.

Stwierdził, że jest "niewiarygodnie rozczarowany" paraliżem w służbie zdrowia w okresie Bożego Narodzenia. Wezwał również związki zawodowe do zaniechania strajków.

Naprawdę wzywam związki zawodowe do rozważenia wpływu, jaki te strajki mają na życie ludzi i ich zdrowie oraz do rozważenia, czy to jest właściwa opcja

- dodał premier Wielkiej Brytanii.

Podkreślił, że rząd nie może pozwolić sobie na ryzyko zwiększenia inflacji poprzez taki wzrost płac, jakiego domagają się pielęgniarki. 

Zamierzam zrobić to, co uważam za słuszne dla długoterminowych interesów kraju - zwalczać inflację

- oświadczył premier.

Brytyjski rząd oferuje podwyżki w wysokości 4 proc. Według związku jest to nie do zaakceptowania, gdy inflacja w Wielkiej Brytanii przekracza 10 proc. RCN domaga się podwyżek o 19 proc., czyli 5 punktów proc. powyżej inflacji mierzonej jako wzrost cen koszyka dóbr i usług. To zdaniem rządu jest żądaniem zupełnie nierealnym.

- Rząd musi zaangażować się w sprawie płac, ponieważ te strajki będą eskalować. Taka jest rzeczywistość - powiedział Onay Kasab, przedstawiciel związku.

Zobacz wideo PPS pójdzie z Platformą? Rozenek: Rozmowy z Donaldem Tuskiem są dla mnie zaszczytem

Protesty w Wielkiej Brytanii. Kolejne już w środę

W środę odbędzie się pierwszy w historii protest kierowców pogotowia. Szefowie brytyjskiej służby zdrowia nie kryją niepokoju. Bo karetki mają kursować tylko w przypadkach zagrożenia życia, co nie zawsze łatwo jest ocenić przez telefon. Rząd zamierza zaangażować armię, by w miarę możliwości zastępowała kierowców pogotowia. Kolejne strajki zaplanowano na 28 grudnia.

Więcej o: