Od dwóch lat część węgierskich uczelni jest nadzorowanych i utrzymywanych przez specjalnie powołane fundacje powiernicze interesu publicznego. Władze uniwersytetów straciły wiele swoich uprawnień na rzecz władz fundacji.
Według Komisji Europejskiej ten model działania nie zapewniał przejrzystego wydatkowania unijnych funduszy. Najważniejszym problemem jest to, że we władzach tych funduszy mogą zasiadać politycy. Takie funkcje posiada kilku ministrów rządu Viktora Orbána, w tym minister spraw zagranicznych i sprawiedliwości. Zakaz zawierania nowych umów obowiązuje od połowy grudnia, ale dopiero teraz ta informacja została upubliczniona.
O niewykluczanie węgierskich studentów z programu Erasmus plus apelowała węgierska eurodeputowana opozycyjnego Momentum Katalin Cseh. W mediach społecznościowych napisała, że od początku była przeciwna systemowi kontroli uniwersytetów przez rząd Orbána, ale nie powinno się za to karać studentów. Razem z drugą europosłanką tej partii napisała list do Komisji, aby ta w inny sposób wyegzekwowała od Węgier większą demokratyzację tutejszych uczelni.
Wśród uczelni objętych zakazem jest kilka naprawdę szacownych i renomowanych - jak medyczny Uniwersytet Semmelweisa, Uniwersytet Corvinusa czy Uniwersytet Nauk Weterynaryjnych.
We wrześniu Parlament Europejski oświadczył, że Węgry nie mogą już być uważane za demokrację i staną się "hybrydowym reżimem autokracji wyborczej". Kolejne napięcia między Budapesztem a Brukselą pogłębiły się po tym, jak węgierski rząd lobbował przeciwko sankcjom nałożonym na Rosję.
Budapeszt, blokując wsparcie, chce wymusić na unijnych krajach zgodę na Krajowy Plan Odbudowy i odrzucenie rekomendacji Komisji Europejskiej o zawieszeniu części funduszy z unijnego budżetu. Więcej w poniższym artykule: