Samochody zatankowane pod koniec lutego na stacji PKN Orlen w Koszalinie w województwie zachodniopomorskim zatrzymywały się po przejechaniu kilkuset metrów. Z mediów społecznościowych wynika, że problem ten dotyczył wielu kierowców. Z jednym z nich udało się porozmawiać lokalnemu oddziałowi "Gazety Wyborczej".
- W niedzielę po godz. 14 podjechałam pod stanowisko nr 1. (...) Zatankowałam Vervę 98, jak zwykle przy tym samym stanowisku - przekazała gazecie jedna z poszkodowanych osób. Jak przekazała kierująca, silnik niedługo po zatankowaniu się wyłączył, a na wyświetlaczu pojawiła się informacja o awarii silnika. Mechanik, do którego trafił samochód, powiedział właścicielce auta, że w "baku znajdowało się więcej wody niż benzyny". We wtorek na wspomnianej stacji znalazła się informacja, że benzyna Pb98 nie jest dostępna.
Dziennikarze poprosili Orlen o komentarz w tej sprawie. Firma nie potwierdziła "Wyborczej", że w zbiorniku na paliwo znajdowała się inna ciecz. Jak jednak dodano, doszło do "zawodnienia paliwa". W dalszej odpowiedzi koncern PKN Orlen zapewnił, że poszkodowani w tej sytuacji kierowcy otrzymają odszkodowania. Mają być one "adekwatne do poniesionych strat".
Przeczytaj więcej aktualnych informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
Do podobnej sytuacji doszło w Szczecinie w 2020 roku. "Z powodu rozszczelnienia zbiornika z paliwem do baków samochodów trafiło tak bardzo rozwodnione paliwo, że kilkanaście aut uległo uszkodzeniu. Dzisiaj PKN Orlen odpowiedział na nasze pytania. Państwowy gigant paliwowy zapewnia, że wszyscy klienci otrzymają odszkodowanie, a sprawa zostanie kompleksowo wyjaśniona" - pisał wówczas portal wSzczecinie.pl.