Pomysłodawca 500 plus komentuje "babciowe" Donalda Tuska. "Ma realne szanse"

Donald Tusk przedstawił kolejny punkt programu wyborczego, który nazwał "babciowym". - To rozwiązanie różni się od 500 plus, które wymagało znalezienia odrębnych pieniędzy na finansowanie - skomentował prof. Julian Auleytner. - To przykład solidarności generacyjnej i pozyskuje głosy kobiet z różnych grup wiekowych - dodał. Dziennikarze Business Insider obliczyli, ile nowe świadczenie może kosztować państwo.

Donald Tusk 23 marca podczas spotkania z mieszkańcami Częstochowy zapowiedział nowe świadczenie, tzw. babciowe. - Proponujemy 1500 zł miesięcznie dla każdej mamy, która po urlopie macierzyńskim chciałaby wrócić do pracy - poinformował lider Platformy Obywatelskiej. - Pieniądze może przeznaczyć na żłobek, na opiekę, może też podzielić się z tą przysłowiową, symboliczną babcią - wyjaśnił. 

Zobacz wideo Przedsiębiorcy pytają Tuska wprost: Czy macie już przygotowany plan zmian?

Donald Tusk chce "babciowe". Pomysłodawca 500 plus zachwycony

Dziennikarze "Faktu" o pomysł Donalda Tuska zapytali prof. Juliana Auleytnera, byłego prezesa Polskiego Towarzystwa Polityki Społecznej, rektora Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Warszawie. W 2011 r. profesor pracował wraz z Pawłem Kowalem nad programem socjalnym partii Polska Jest Najważniejsza. Zaproponował wówczas 100 euro (400 Plus). Ugrupowanie jednak nie przetrwało. Politycy Prawa i Sprawiedliwości podchwycili ideę i w 2015 r. wprowadzili 500 plus. 

- Propozycja Tuska mieści się znakomicie w finansowaniu proponowanej sumy z Funduszu Pracy. Fundusz ten tworzony jest od ponad 30 lat, a obecnie, przy minimalnym bezrobociu, gromadzi nieobniżone składki pracodawców, tworzące finansową rezerwę. To rozwiązanie różni się od 500 plus, które wymagało znalezienia odrębnych pieniędzy na finansowanie - powiedział prof. Auleytner, podkreślając, że "babciowe" nie jest proinflacyjne.

- Propozycja ma realne szanse wesprzeć rodziny z małymi dziećmi i przez to wpisuje się jako ważny fragment polityki prorodzinnej i prodemograficznej. To przykład solidarności generacyjnej i pozyskuje głosy kobiet z różnych grup wiekowych - skomentował. 

Wniosek o przyznanie 500 plus (zdjęcie ilustracyjne) Waloryzacja 500 plus na 1000 plus? Ministerka komentuje najnowszy sondaż

"Matka jak chce, wraca do pracy". Budżet nie cierpi

Zgodnie z zapowiedzią lidera Platformy Obywatelskiej wsparcie w wysokości 1500 zł przysługiwałoby do chwili ukończenia trzeciego roku życia przez dziecko. Jest jednak kluczowy warunek. Mama będzie musiała pracować na umowę o pracę, o dzieło lub na umowę zlecenie co najmniej za minimalną pensję (obecnie to kwota 3 tys. 490 zł brutto). - Matka jak chce, wraca do pracy, ma trochę więcej środków, tymi środkami dzieli się, po to, żeby dziecko miało opiekę. A z punktu widzenia nas wszystkich jako całości państwa nikt nie traci na tym, bo jak (kobieta) wraca do pracy, zaczyna płacić różne składki, to one i tak do budżetu wrócą mniej więcej w tej wysokości, a nawet większej niż te 1500 zł - wyjaśniał Tusk.

Donald Tusk na spotkaniu w Sosnowcu Donald Tusk w Sosnowcu. "Chodź, chłopie, przybij piątkę, nie bój się"

Ile świadczenie będzie kosztować państwo? Obliczenia

Jak podaje Business Insider, w 2022 r. w Polsce przyszło na świat 305 tys. dzieci, rok wcześniej 331 tys., a w 2020 r. 355 tys. Biorąc pod uwagę tendencję spadkową, portal założył, że w kolejnych latach będzie rodziło się ich ok. 300 tys. rocznie. Bazując na tych danych, dziennikarze policzyli, ile propozycja Donalda Tuska może kosztować państwo. Stworzyli trzy warianty, w których matki wracają do pracy po ukończeniu przez dziecko pierwszego roku życia. Scenariusz:

  • realistyczny i konserwatywny - do pracy wraca 50 proc. matek. - zakłada, że wydatki wyniosłyby 5,5 mld zł, ale koszt netto spadłby do 1,8 mld zł rocznie;
  • realistyczny i optymalny - do pracy wraca 80 proc. matek - wydatki sięgałyby 8,64 mld zł, a koszt netto wyniósłby 2,69 mld zł;
  • realistyczny i optymistyczny - do pracy wraca 90 proc. matek - koszt dla budżetu wyniósłby 9,72 mld zł, ale składki i podatki obniżyłyby go do 3,04 mld zł. 
Więcej o: