Pani Halina ma 85 lat. W swoim niewielkim mieszkaniu w Będzinie (woj. śląskie) żyje blisko 50. Za kilka miesięcy może je stracić. - Odbiorę sobie życie, ja się nie dam wyrzucić stąd. Niech mnie lepiej zawiozą na cmentarz - powiedziała kobieta reporterom "Interwencji".
Mąż pani Haliny zachorował w 2010 r. By go leczyć, kobieta brała pożyczki w parabankach. W 2016 r. mężczyzna zmarł. - Jak umarł, to dowiedziałam się, że miał 16 tys. zł długów i ja to spłacam, bo on jeździł po całym świecie do lekarzy. Tak chciał się ratować, a nie powiedział nic. On nie miał odleżyn, tylko miał rakowe otwory. Jeden plaster kosztował 60 zł, drugi 70 zł, trzeci 25 zł, a tego trzeba było dużo na tydzień - powiedziała dziennikarzom Polsatu. Jak wyznała, obecnie zostaje jej 300 złotych w miesiącu na życie.
Pani Haliny nie stać na zapłacenie czynszu. W związku z tym wśród wierzycieli jest także spółdzielnia mieszkaniowa w Będzinie. Tam 85-latka ma 33 tys. zł długu. Spółdzielnia postanowiła dług ściągnąć - poprzez licytację komorniczą.
Komornik Piotr Sikorski wstrzymał jednak egzekucję. - Jest kilku wierzycieli, ale tylko jeden skierował egzekucję z nieruchomości. Jeżeli ktoś widzi osobę, która ma 85 lat, jest bezradna, jej życie nie było łatwe, a na sam koniec wydaje się tragiczne, nie do przejścia, to w każdym w nas włączy się empatia - powiedział.
Michał Fiuk, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej "Wspólnota" w Będzinie zapewnił dziennikarzy "Interwencji", że zrobi wszytko, by pomóc pani Halinie. - Jeżeli te zaległości nie będą dalej się generowały, zadłużenie nie będzie wzrastało, noszę się wtedy z wnioskiem o zatrzymanie postępowania - powiedział. Grzegorz Siemko z Fundacji "Akademia Dobrych Pomysłów" ma nadzieję, że gdy ludzie usłyszą historię seniorki, znajdą się wśród nich tacy, którzy wesprą 85-latkę. Jak zauważył, pierwszy krok zrobił komornik.