W marcu zwaloryzowano emerytury, które wzrosły o 14,8 proc, co jest rekordem i wynikało z wysokiej inflacji. ZUS waloryzuje jednak również środki zgromadzone na kontach emerytalnych osób, które nie zaczęły jeszcze pobierać świadczenia. I tu również, przez dynamiczny wzrost cen, waloryzacja będzie rekordowa i spektakularna, bo mówimy o dziesiątkach tysięcy dodatkowych złotych.
Składki emerytalne odprowadzane na konto w ZUS są wydawane na bieżące emerytury. Ich wysokość jest jednak skrupulatnie zapisywana, ponieważ wysokość zgromadzonego kapitału jest potem podstawą do wyliczenia emerytury wypłacanej później z budżetu państwa, a nie z naszego konta (które jest de facto wirtualne). Waloryzacja kont emerytalnych jest więc tylko operacją księgową, ale mimo tego wciąż robi wrażenie.
Waloryzacja jest wyliczana w oparciu o wzrost płac oraz liczbę ubezpieczonych. Nie może być jednak ujemna ani mniejsza od inflacji. W związku z tym 1 czerwca kapitał zgromadzony na koncie emerytalnym ZUS wzrośnie aż o 14,4 proc. To wyraźnie więcej niż w ubiegłym roku, gdy waloryzacja wyniosła 9,33 proc. i była kilkukrotnie wyższa niż w poprzednich latach, zanim inflacja zaczęła rosnąć. Jeśli dotychczas zgromadzony kapitał w ZUS wynosi 100 tys. zł, to kwota ta wzrośnie o 14,4 tys. zł. Przy 200 tys. zł jest to już 28,8 tys. zł, a osoby, które uzbierały 500 tys. zł otrzymają 72 tys. zł. Ponadto składki zgromadzone na subkontach również zostaną zwaloryzowane. Środki odprowadzane na OFE wzrosną o 9,2 proc.
Waloryzacja w przyszłości oznacza większą emeryturę, ale tylko nominalnie. Trzeba bowiem pamiętać, że waloryzacja ma chronić kapitał przed spadkiem wartości wynikającym z inflacji. A sama wartość nabywcza emerytur ma maleć - szacuje się, że stopa zastąpienia (stosunek średniego wynagrodzenia do średniej emerytury) spadnie z dzisiejszych 40-50 proc. do 37,9 proc. już w 2040 roku. To mniej niż minimalne standardy Międzynarodowej Organizacji Pracy, wedle której system emerytalny powinien zapewniać przyznawanie świadczeń na poziomie nie niższym niż 40 proc. A w kolejnych latach stopa zastąpienia będzie jeszcze mniejsza. W 2050 będzie to już tylko 29,5 proc, w 2060 - 25,3 proc., a w 2070 roku - 23,5 proc.