Polskie miasta, które wprowadzają tzw. strefy wolne od LGBT, nie mogą liczyć na dofinansowanie z unijnych pieniędzy. - Wartości UE i prawa fundamentalne muszą być przestrzegane przez państwa członkowskie - mówiła unijna komisarz ds. równości Helena Dalli w 2020 roku.
Francuski europoseł Pierre Karleskind przekazał w mediach społecznościowych, że Polska nie dostanie finansowania dla "stref wolnych od LGBT" od Unii Europejskiej. "To już potwierdzone! Ani jedno euro z Unii Europejskiej nie sfinansuje w Polsce 'stref wolnych od LGBT' Komisja Europejska w liście potwierdziła: żadnych pieniędzy unijnych bez poszanowania wartości unijnych" - napisał europoseł na Twitterze.
W liście europarlamentarzysty do dwóch komisarzy możemy przeczytać, że "umożliwienie przepływu pieniędzy w województwach, powiatach i gminach (gdzie występują 'strefy wolne od LGBT' - red.), stanowi zbyt duże zagrożenie dla podstawowych wartości UE, ponieważ istnieje wysokie ryzyko, że te pieniądze będą zarządzane w sposób niezgodny z rozporządzeniami, m.in. o antydyskryminacji".
Karleskind zwrócił się z prośbą o pisemne zapewnienie, że unijne pieniądze nie trafią do takich regionów w Polsce. W odpowiedzi Elisa Ferreira, komisarz ds. spójności i reform oraz Nicolas Schmit, komisarz ds. zatrudnienia i spraw socjalnych odpisali m.in., że "wartości poszanowania godności ludzkiej, wolności, demokracji, równości, praworządności i poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości, stanowią fundament Unii Europejskiej". Jak podkreślono, wszystkie państwa członkowskie muszą przestrzegać Karty praw podstawowych Unii Europejskiej.
Co ważne, w liście podkreślono, że władze polskie zobowiązały się wprowadzić do swojej partnerskiej umowy na lata 2021-2027 klauzulę antydyskryminacyjną. Brzmi ona: "Wsparcie w ramach polityki spójności będzie udzielane wyłącznie projektom i beneficjentom spełniającym przepisy antydyskryminacyjne, o których mowa w art. 9 ust. 3 rozporządzenia PE i Rady nr 2021/1060. W przypadku, gdy beneficjentem jest jednostka samorządu terytorialnego (lub podmiot przez nią kontrolowany albo zależny), który podjął jakiekolwiek działania dyskryminacyjne sprzeczne z zasadami, wsparcie w ramach polityki spójności nie może zostać udzielone".
Nazwa uchwał przyjmowanych przez samorządy w Polsce nie brzmi dosłownie "wolne od LGBT". Ale to wyłącznie kwestia nazewnictwa - prawdą jest, że niemal sto polskich samorządów, wskutek akcji rozpoczętej przez samorządowców PiS, przyjęło od 2019 roku deklaracje, które w mniej lub bardziej otwarty sposób opowiadają się za dyskryminacją lub wręcz domagają się dyskryminacji osób nieheteroseksualnych. Ich pełną listę można znaleźć na stronie atlasnienawisci.pl. Różnią się one treścią - czasami mają np. formę poparcia dla "tradycyjnej rodziny", a innym razem - poparcia dla słów arcybiskupa Jędraszewskiego, który mówił o "tęczowej zarazie". Przybierają też formę sprzeciwu wobec "wychowania seksualnego w duchu ideologii gender" (powiat białostocki). Kluczowe jest, że podczas debat nad przyjęciem tych uchwał w samorządach wcale nie ukrywano, że są one wymierzone w społeczność LGBT. W ubiegłym roku Stowarzyszenie Miłość Nie Wyklucza udostępniło nagrania z rad powiatów, miast i sejmików, które debatowały nad przyjęciem tzw. uchwał anty-LGBT i Samorządowych Kart Praw Rodzin. Słychać na nich homofobiczne wypowiedzi polskich samorządowców. Padają hasła o "szerzeniu ideologii zwykłego zboczeństwa" i "zewnętrznych siłach".
W niektórych przypadkach radni deklarowali, że przyjmują rezolucje, bo chcą bronić systemu edukacji "przed propagandą LGBT zagrażającą prawidłowemu rozwojowi młodego pokolenia" (tak było m.in. w sejmiku małopolskim). Wskazywano także, że "tu nie chodzi o ludzi, a bliżej nieokreślona 'ideologia LGBT' narusza podstawowe wolności i prawa".