- Na dwóch lotniskach w Polsce trwają testy systemu antydronowego, który odstrasza lub przechwytuje niepożądane obiekty latające w pobliżu lądujących samolotów - mówił prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego Piotr Samson podczas sejmowej komisji. Do informacji tych dotarło RMF FM. Lokalizacja testu, który potrwa kilka miesięcy, jest tajna. Najważniejsze będzie sprawdzenie, czy wspominany system nie zakłóca innych kluczowych systemów lotniskowych. Opiera się on bowiem na dron-operatorze, który przechwytuje sygnał radiowy. Samson podkreślał, że do jego wprowadzenia niezbędna jest 100-procentowa pewność, że działa i nie interferuje z inny systemami żeglugi powietrznej.
Testy to jedno, a wprowadzenie systemu w życie drugie. RMF FM opisuje, że nawet jeśli testowany system się sprawdzi, to lotnisko może nie być na niego stać. System ten, mimo że polski, ma być bardzo drogi. Pomocnej dłoni z pieniędzmi do lotnisk nie wyciągi prawdopodobnie rząd. Nie ma bowiem obowiązku instalacji takich systemów, a za granicą to lotniska same finansują ich zakup. Co więcej, szefowa departamentu bezpieczeństwa lotniczego w Ministerstwie Infrastruktury, Beata Mieleszkiewicz mówiła, że "to zarządzający portem lotniczym odpowiada zarówno za ochronię jak i za bezpieczeństwo operacji lotniczych" - cytuje RMF FM.
Testy systemu odbywają się krótko po tym jak na dwóch polskich lotniskach doszło do niebezpiecznych incydentów z dronami w roli głównej. W sobotę doszło do niebezpiecznego zdarzenia z udziałem drona na lotnisku Chopina w Warszawie. Niezidentyfikowany obiekt podleciał do samolotu LOT-u na odległość ok. 30 metrów. Sprawą zajmuje się Komisja Badania Zdarzeń Lotniczych w PLL LOT, a zaraz po incydencie zamknięto przestrzeń lotniczą. Co więcej, załoga samolotu linii Wizz Air podczas podchodzenia do lądowania na lotnisku w Katowicach-Pyrzowicach również zauważyła drona. Maszyna miała pojawić się w przestrzeni objętej zakazem lotów.