Ciemne kłęby dymu w okolicy siedziby amerykańskiego Departamentu Obrony mogą budzić strach. Czy to zamach? Atak na Amerykę? A może zwykły pożar? Zdjęcie przedstawiające takie właśnie wydarzenia jako jeden z pierwszych podało fałszywe, choć "zweryfikowane" konto Bloomberga na Twitterze. Tym samym zdjęcie było podawane dalej i zalało internet. Również przez duże i uznawane za wiarygodne konta oraz rosyjskie media. Nie wiadomo kto jako pierwszy podał zdjęcie, ale na tę dezinformację nabrało się wiele osób m.in. konto OSINTdefender, strona na Twitterze, która dzieli się wiadomościami o międzynarodowych konfliktach zbrojnych i ma ponad 336 000 obserwujących. Opublikowane zdjęcie zostało jednak wygenerowane przez sztuczną inteligencję. Informacjom o rzekomym wybuchu zaprzeczyły bowiem Departament Obronny USA, miejscowa straż pożarna i pogotowie ratunkowe.
Konto OSINTdefender przeprosiło za rozpowszechnianie dezinformacji i przekazało, że incydent był przykładem tego, jak "łatwo można wykorzystać tego rodzaju obrazy do manipulowania przestrzenią informacyjną i jak niebezpieczne może to być w przyszłości". O niebezpieczeństwie takich zjawisk przestrzega również Przemysław Gerschmann, doradca zarządu Giełdy Papierów Wartościowych. Opisuje, że kilka minut, zanim zweryfikowano te informacje, wystarczyło, aby wpłynąć na giełdę. "Szarpnęło indeksem S&P500 o 30 punktów. Z boku to może wyglądać niewinnie, ale grając z dźwignią, ktoś mógł tu dużo zarobić" - opisuje i dodaje, że według niego "takie manipulacje będą się powtarzać, zwłaszcza na spółkach".
Być może to kolejny sygnał alarmowy przed pozwoleniem sztucznej inteligencji funkcjonowania bez regulacji. Apele o ujarzmienie AI nie ustają, a przykład "palącego Pentagonu" pokazuje, że rzeczywiście sztuczna inteligencja może przyczynić się do dezinformacji. Nawet Sam Altan, prezes OpenAI, laboratorium badawczego, które stworzyło ChatGPT oraz Dall-E 2, stwierdził w ostatnim czasie podczas przesłuchania przed Kongresem USA, że "regulacje sztucznej inteligencji są niezbędne". Warto również w tym przypadku zwrócić uwagę na zmianę polityki przyznawania niebieskiego znaczka weryfikacji przez Twitter. Do niedawna przyznawano go konto rzeczywiście zweryfikowanych przez platformę, ale obecnie można go kupić za 8 dolarów. Tym samym tworzy to zagrożenie legitymizacji kont, które będą podawać fałszywe informacje.