Fundusz Przeciwdziałania COVID-19 został w założeniu powołany, by zapewniać pieniądze na zwalczanie koronawirusa i przeciwdziałanie skutkom kryzysu wywołanego pandemią. W praktyce jednak, jak ocenił to dr Sławomir Dudek: "jest równoległym budżetem, nazywanym rajem wydatkowym premiera Mateusza Morawieckiego, bo on jednoosobowo decyduje o wydatkach. Fundusz covidowy pozwala na prowadzenie budżetu wyborczego na serwetce", cytuje portal prawo.pl.
Po tym funduszu "przejechała" się także w ostatnim czasie Najwyższa Izba Kontroli. Zarzuciła mu m.in., że "jest nietransparentny i niezgodny z zasadą jawności finansów publicznych". Z jej raportu dowiedzieliśmy się też jednej zaskakującej rzeczy.
Otóż - na co uwagę zwrócił m.in. dziennikarz Wirtualnej Polski Patryk Michalski - ze środków Funduszu Przeciwdziałania COVID-19 m.in. sfinansowana została pomoc dla producentów hodujących lochy.
I to niemała. Przeznaczono na nią dokładnie 443 miliony złotych. "Z funduszu COVID-owego można było finansować chyba wszystko. Nie tylko dodatek węglowy, ale również pomoc dla hodowców loch" - skomentował Michalski na Twitterze.
O komentarz do tego dość zaskakującego wydatku TVN24 poprosił posła Suwerennej Polski i wiceministra rolnictwa Janusza Kowalskiego. - Jeżeli był taki pomysł w przeszłości, ja akurat popieram każde wsparcie polskich rolników, to były ku temu wystarczające powody (…) Każde źródło, które może wesprzeć polskich rolników, ja jestem za - mówił i przypomniał, że przecież "rolnictwo było bardzo mocno poszkodowane" w trakcie pandemii, a rolnicy mieli "ograniczoną możliwość działania".
Z kolei minister rolnictwa Robert Telus w rozmowie z TVN24 zaznaczył, że "to jest pomoc dla polskiego rolnictwa, dla polskiego rolnika, ze względu na COVID-19". Szef resortu ironicznie "pogratulował" też NIK, że "czepia się takich rzeczy".