Rosyjski bank centralny podniósł we wtorek swoją główną stopę procentową o 350 punktów bazowych, do 12 proc. z 8,5 proc. To reakcja na fatalne notowania rubla. W poniedziałek jego notowania spadły do najniższego poziomu od 17 miesięcy, czyli od początku wybuchu wojny w Ukrainie na pełną skalę. Za dolara należało zapłacić ponad 100 rubli. Rosyjska waluta straciła w tym roku już ok. 25 proc. wartości w stosunku do dolara i znalazła się wśród trzech najsłabszych walut rynków wschodzących.
Podniesienie stóp procentowych na specjalnie zwołanym nadzwyczajnym posiedzeniu wpłynęło na poziom notowań rosyjskiej waluty. W środę rano kurs dolara do rubla wynosi 98,75. "The Guardian" opisuje jednak, że reakcja banku centralnego rozczarowała rynki, które oczekiwały bardziej drastycznych decyzji. Nieoficjalnie mówi się, że podczas spotkania dyskutowano również o przywróceniu kontroli kapitału, ale ostatecznie się na to nie zdecydowano. Przypomnijmy, że kiedy w zeszłym roku za dolara należało zapłacić 130 rubli, bank centralny Rosji zdecydował nie tylko o podwyżce stóp procentowych, ale również wprowadził ograniczenia walutowe i zmusił zagranicznych kontrahentów do zakupów rubla na rynku, co rzeczywiście doprowadziło do szybkiego wzmocnienia lokalnej waluty.
Konstantin Sonin, rosyjski profesor ekonomii na Uniwersytecie w Chicago uważa, że tym razem decyzja o podniesieniu stóp była wyłącznie symboliczna, ale nie jest w stanie zatrzymać trendu spadku wartości rubla. "Obecnie główną presję na rubla wywierają stale rosnące wydatki wojenne. Nie jest to jeszcze w pełni 'drukowanie pieniędzy', ponieważ rząd tnie wydatki na służbę zdrowia, edukację itp. Jednak deficyty się pogłębiają, zarówno z powodu spadku dochodów, jak i wzrostu wydatków na zbrojenia" - wyjaśniał na platformie X (dawnym Twitterze). "Z tego samego powodu - cały obecny "wzrost" pochodzi ze zwiększonych wydatków na zbrojenia, na które nie mają wpływu stawki rynkowe, kluczowa podwyżka nie będzie miała dużego wpływu na gospodarkę. Oczywiście wyższa stopa procentowa obniża aktywność gospodarczą, ale ta już jest obniżona, więc nie ma tu miejsca na duży efekt" - dodał, wskazując, że tak naprawdę kluczowymi problemami rosyjskiej gospodarki są trwająca wojna i nałożone na ten kraj sankcje. Zgadza się z tym także chociażby Timothy Ash, starszy strateg ds. rynków wschodzących w Bluebay Asset Management, który w rozmowie z Reutersem powiedział, że "dopóki wojna trwa, sytuacja Rosji, rosyjskiej gospodarki i rubla będzie tylko się pogarszać".