Sebastian Majtczak, podejrzany o spowodowanie tragicznego wypadku na autostradzie A1, jest poszukiwany listem gończym przez polską prokuraturę. 32-letni biznesmen z Łodzi, który ma także niemieckie obywatelstwo, tuż przed wypadkiem kupił spółkę w Berlinie. Osoby uczestniczące w tej transakcji opowiedziały o jej szczegółach w rozmowie z "Wirtualną Polską".
Informacje na temat transakcji Sebastiana Majtczaka znalazły się w niemieckim rejestrze sądowym. Rozmówcy "WP" powiedzieli, że umowa dotyczyła należącej do nich martwej spółki, którą zarejestrowano w Berlinie. Poinformowano, że Majtczak odpowiedział na ogłoszenie o sprzedaży firmy, szybko uzgodnił z drugą stroną warunki transakcji i kupił spółkę za trzy tysiące euro. Transakcję zarejestrowano oficjalnie 20 września, cztery dni po wypadku na A1.
"Wirtualna Polska" przekazała, że Sebastian Majtczak natychmiast zmienił nazwę spółki "na tożsamą z biznesem, który prowadził w Polsce". Majtczak zajmował się w Łodzi produkcją i sprzedażą kawy. Berlińska spółka miała realizować ten sam model biznesowy.
29 września Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim opublikowała list gończy oraz wizerunek Sebastiana Majtczaka. Tego samego dnia dziennikarz Łukasz Zboralski poinformował o swoich nieoficjalnych ustaleniach w sprawie ucieczki kierowcy bmw. "Majtczak uciekł z Polski - jak ustaliłem - około pięć dni temu. Zwiał tuż po tym, jak do sieci trafiło nagranie świadka wypadki na A1. Prokuratura nie informowała o sprawie tak długo właśnie z tego powodu - już go szukali" - napisał Zboralski na Twitterze.
W kolejnych dnia pojawiły się nowe doniesienia dotyczące miejsca pobytu Sebastiana Majtczaka. 1 października pisaliśmy, że głos w tej sprawie zabrała posłanka Nowej Lewicy Anna Maria Żukowska. - Nie został zatrzymany. Zostało mu wystawione wezwanie, żeby się stawił. On się nie stawił i z tego, co obecnie słyszymy, jest w Dominikanie. Jeśli tam rzeczywiście jest, to zapewne wie, że Polska nie ma z Dominikaną umowy o ekstradycji - powiedziała Anna Maria Żukowska.