O co chodzi? Otóż rząd, by mieć pieniądze na różnego typu tarcze, bezpośrednio lub pośrednio, przez Polski Fundusz Rozwoju oraz Bank Gospodarstwa Krajowego, zadłużał nas, emitując obligacje - podają "Fakty" TVN. Obligacje były kupowane przez banki komercyjne, a następnie od tych banków skupował je Narodowy Bank Polski. Łącznie za sumę aż 140 miliardów złotych.
W konstytucji widnieje wyraźny zakaz pokrywania deficytu budżetowego przez zaciąganie zobowiązań w Narodowym Banku Polskim. "Ustawa budżetowa nie może przewidywać pokrywania deficytu budżetowego przez zaciąganie zobowiązania w centralnym banku państwa - mówi art. 200 ustęp 2 Konstytucji. To sam NBP informował o skupywaniu obligacji na rynku wtórnym i przekonywał, że wszystko jest w porządku. Jednak część prawników i ekonomistów uważa inaczej. O działaniach NBP w okresie pandemii mówił między innymi Przemysław Litwiniuk, członek Rady Polityki Pieniężnej. - Mówię tutaj o pokrywaniu potrzeb pożyczkowych rządu, o obligacjach, jak również o ustawowym i konstytucyjnym obowiązku zachowania apolityczności - wskazał.
Już rok temu poseł PSL Piotr Zgorzelski przekonywał, że jego ugrupowanie dysponuje ekspertyzą, wedle której prezes NBP Adam Glapiński złamał Konstytucję RP. Chodziło właśnie o finansowanie deficytu budżetowego przez bank centralny. "Mamy ekspertyzę, wedle której prezes NBP Adam Glapiński złamał konstytucję. Nie mógł on bowiem ze środków Narodowego Banku Polskiego pokrywać deficytu budżetowego. To złamanie prawa, za którego (pisownia oryginalna - red.) grozi Trybunał Stanu" - napisał wtedy na Twitterze poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego Piotr Zgorzelski.
- Rynki finansowe doskonale wiedzą, że prezes Glapiński jest nietypowym szefem banku centralnego. Myślę, że jego postawienie przed Trybunałem Stanu nie spowodowałoby długotrwałego szoku dla rynku - oceniał z kolei kilka dni Piotr Kuczyński, analityk Xelion.