Czy Internet to poważna sprawa?

David Gelernter, profesor nauk informatycznych z Yale, już od kilkudziesięciu lat zajmuje się teoretycznymi i praktycznymi aspektami rozwoju nowych technologii. W swoim manifeście zamieszczonym w magazynie Edge, stwierdza on dobitnie: "pora zacząć traktować internet poważnie?.

Jak twierdzi Gelernter, bezpowrotnie umyka nam najbardziej ekscytujący - i jednocześnie niebezpieczny - moment w dziejach ludzkości. Zamiast poddawać go pogłębionej analizie, pozwalamy mu po prostu się dziać. Tym samym dopuszczamy się kardynalnego zaniedbania, którego skutków nie będzie można nadrobić w przyszłości. Nazbyt emocjonalne i powierzchowne doświadczanie przemian nie zastąpi pogłębionych badań przełomów, które mają miejsce właśnie teraz, na naszych oczach.

Gelernter porównuje rozwój internetu do wynalezienia druku - w obu przypadkach konsekwencje tych innowacji były w podobnym stopniu nieprzewidywalne. Jednak brak możliwości prognozowania nie powinien powstrzymywać przed próbami lepszego zrozumienia zjawiska i jego baczniejszej obserwacji. Tymczasem, zdaniem Gelerntera, przez ostatnich piętnaście lat rozwoju internetu pozwalaliśmy sobie na bezkarne korzystanie z niego niczym z wersji demo nowego oprogramowania. Teraz jednak nadeszła pora na to, abyśmy zajęli się nim na poważniej i przestali zgadzać się na to, aby internet "dział się" bez naszej woli.

Internet jako edukacja

Lawinowo rosnąca ilość dostępnych informacji, możliwość wyszukiwania, tworzenie nowych możliwości prowadzenia biznesów, edytory tekstu i wiele innych opcji, oferowanych nam przez internet, sprawia, że - zdaniem Gelerntera - nie powinniśmy traktować go na równi z telefonami komórkowymi czy badaniami nad sztuczną inteligencją.

Internet to nie przelotna ciekawostka czy anegdota, a poważne zagadnienie. Tak poważne jak edukacja. I podobnie, jak w przypadku zdobywania wykształcenia akademickiego, tak w przypadku internetu powinniśmy zdobywać biegłość w jego wybranych obszarach. Nie należy zakładać, że możliwe jest zostanie specjalistą od wszystkich oferowanych przez niego możliwości.

Internet jako lodówka

Gelernterowi wtóruje John Naughton, profesor Open University, zajmujący się społecznym rozumieniem technologii, autor klasycznej pozycji A Brief History of the Future: Origins of the Internet. Według Naughtona internet bardzo szybko zaczął być traktowany jako przydatne udogodnienie, na równi z elektrycznością czy bieżącą wodą. Równocześnie jednak, staliśmy się od niego absolutnie uzależnieni, nie poddając go przy tym niemal żadnej refleksji. Oszołomieni zbyt dużą dozą informacji, nie jesteśmy w stanie właściwie ocenić skali zmian dokonujących się na naszych oczach.

Klimat ten dobrze oddaje anegdota przytaczana przez Dona Tapscotta na łamach książki "Cyfrowa dorosłość. Jak pokolenie sieci zmienia nasz świat". Tapscott, kanadyjski badacz i strateg biznesowy, opisuje, w jaki sposób jego syn odniósł się do występu telewizyjnego swojego ojca. Dowiadując się, że program ma przybliżyć widzom tajniki korzystania z internetu, stwierdził: "to najgłupszy program telewizyjny, o jakim w życiu słyszałem. Dlaczego ktoś miałby chcieć oglądać, jak tata korzysta z internetu?". Zdaniem nastolatka miało to taki sam sens, jak prezentowanie w telewizji sposobu otwierania i zamykania lodówki. Instrumentalne podejście do obu narzędzi wskazuje na ich powszechność, codzienność i wiążącą się z tym transparentność. Postawa taka niebezpiecznie jednak skazuje nas na zachowanie, przed którym ostrzega przywoływany już wcześniej Gelernter, a więc na dopuszczenie do sytuacji, w której nie poddajemy internetu żadnej pogłębionej refleksji, a jedynie instynktownie korzystamy z oferowanych przez niego zasobów.

Internet jako radio i telewizja

W klasycznym tekście "Perspektywy telewizji" z 1935 roku Rudolf Arnheim bardzo krytycznie odniósł się zarówno do telewizji, jak i do radia, tworzących - jego zdaniem - pozorną atmosferę bliskości i wspólnoty przeżywania. W istocie jednak przyczyniają się one do jeszcze większego wyobcowania i poczucia osamotnienia u radiosłuchaczy czy telewidzów.

Znacznie ponad pół wieku później te same argumenty towarzyszą debatom o internecie. Nowemu medium przypisuje się m.in. doprowadzenie do znaczącego osłabienia (czy wręcz rozpadu) więzi międzyludzkich, wywoływanie trudności komunikacyjnych czy utrudnianie zdobywania wiedzy w tradycyjny sposób. Psycholodzy, a za nimi dziennikarze, alarmują "polskie dzieci nie potrafią trzymać długopisu" , lekceważąc przy tym nowe umiejętności, rozwijane przez tę grupę pokoleniową. Kilkulatki nie są zainteresowane odręcznym pisaniem, za to doskonale radzą sobie z obsługą myszek komputerowych czy touchpadów. To jednak - zdaniem technofobów - nie ma znaczenia w obliczu faktu, że w przyszłości będą mieć one problemy z prawidłowym odwzorowaniem liter.

Internet obwiniany jest również o ogłupianie ludzi (Nicolas Carr i jego zapytanie "Is Google making us stupid?") czy upadek całej zachodniej kultury profesjonalistów (Andrew Keen ze swoim "Kultem amatora. Jak internet niszczy kulturę"). Histeryczne reakcje i paranoiczny strach najszybciej znajdują swoją drogę do opinii publicznej, także wtedy, gdy mowa o zmianach kulturowo-społecznych pod wpływem internetu. Powielane przez nie stereotypy i uprzedzenia powstrzymują nas od budowania bardziej racjonalnych sądów i prowadzenia rzeczowej dyskusji nad rolą technologii w naszym życiu.

"Wystarczy pięć godzin w sieci, a zaczynamy czytać szybciej i mniej uważnie. I tak nam zostaje nawet po wyłączeniu komputera" - pisze Carr w Co Internet robi z naszym mózgiem?

W swojej książce (jej fragment znaleźć można na stronach Gazety Wyborczej ) "The Shallows. What the Internet is doing to our brains", Nicolas Carr w dosyć jednoznaczny sposób podsumowuje wpływ sieci na współczesnego człowieka. Próbuje przy tym zachować pozory braku stronniczości, przytaczając wyniki badań świadczących o pozytywnych aspektach korzystania z internetu. Równocześnie jednak, uważna lektura jego argumentów odsłania wybitną niechęć Carra do sieci i towarzyszącemu mu lękowi przed nią.

Bez względu na to, które argumenty są nam bliższe, wyniki których badań uważamy za bardziej wiarygodne, jedno jest pewne: internetu nie możemy lekceważyć. Już teraz odgrywa on znaczącą rolę w życiu każdego społeczeństwa zachodniego, określając kształt gospodarki, decydując o przepływie informacji i kształtując relacje społeczne. Ta tendencja może się jedynie jeszcze umacniać, my zaś nie powinniśmy godzić się na rolę biernych obserwatorów dokonujących się zmian.

Marta Klimowicz - doktor socjologii, jej zainteresowania naukowe skoncentrowane są wokół społecznych aspektów internetu. Zawodowo od dwóch lat związana z AdTaily.

Więcej o: