Hans Rosling Internet sprawił, że porzucamy kulturę opartą na słowie (mówionym czy też pisanym). Słowo wymaga czasu. Zdania łączą się długie ciągi. Historie opowiedziane słowami trzeba niekiedy w pośpiechu przewijać do końca, by usłyszeć pointę.
Co trzeci uczeń powyżej 15. roku życia nie przeczytał w 2010 r. żadnej książki, a aż 27 proc. uczniów, że nie przeczytało w ciągu miesiąca tekstu dłuższego niż trzy strony. Grupa osób z wyższym wykształceniem również deklaruje dość niskie czytelnictwo - co czwarty Polak z tej grupy przyznał, że przez cały rok nie wziął do ręki ani jednej książki, także w wersji cyfrowej - to pierwsze z brzegu badanie już dawno nie szokuje.
Prawdziwa rewolucja dopiero nadchodzi wraz z pokoleniem wychowanym od kołyski w kulturze obrazkowej. Czy gdybym w wieku kilku lat zamiast "Koziołków Matołków", "Tytusów", książek Curwooda micromarketing mógł całymi dniami macać iPada byłbym w stanie przeczytać, co dopiero napisać taką średniodługą blogonotkę? Nie sądzę.
Jak w takich warunkach przekazać odbiorcy bardziej wymagający komunikat? Jak opowiedzieć mu np. o zaletach nieco bardziej złożonego produktu? Trzeba sięgnąć po "data journalism" ("database journalism" lub też "data driven journalism").
To forma dziennikarstwa, która w Polsce dopiero raczkuje, ale zachodnie media są nią już przesiąknięte od paru dobrych lat. Dziennikarstwo oparte na danych to złożone pojęcie, które warto zdekonstruować.
Najłatwiej zacząć obserwację z wierzchu. Wizualizacje danych świetnie rozpowszechniają się w mediach społecznościowych. Na naszym blogu infografiki należą do jednych z chętniej komentowanych działów . Przed ostatnimi wyborami Gazeta.pl stworzyła serię diagramów prezentujących historię, poglądy, szanse poszczególnych partii . A wcześniej redakcja Forsal.pl latem "podgrzała" swoją oglądalność infografiką rodem z South Parku :
Ten prosty przykład pozwoli nam zrozumieć, na czym polega proces tworzenia treści w nowym nurcie dziennikarstwa. O ile tradycyjny autor koncentruje się na zdobywaniu unikalnych informacji i budowaniu na ich podstawie narracji, to dziennikarz "bazodanowy" zwykle korzysta z informacji ogólnodostępnych. Na przykład z tabel Międzynarodowego Funduszu Walutowego z zeszłego roku. Zbiera je, filtruje, prezentuje w atrakcyjnej formie (najlepiej graficznej) i opatruje krótkim opisem, raczej statycznym.
Proces wygląda tak:
Jeszcze lepiej, jeśli infografika będzie interaktywna, jak ta poniżej (dopiero, gdy w nią klikniecie):
Takie rozwiązanie mają jeszcze jedną zaletę. Można je łatwo aktualizować. Dla przykładu "Guardian" udostępnia swoje infografiki razem z arkuszami danych .
Tu dochodzimy do kolejnego źródła data journalism. Równie ważna dla jego rozwoju, co odejście od kultury słowa do kultury obrazkowej jest rewolucja w dostępie do informacji. Czy pamiętacie, że 10 lat temu szukając wsparcia dla danych powoływaliśmy się na artykuły prasowe? Bo to dziennikarze wydobywali je z roczników statystycznych i upubliczniali w druku. Dzisiaj każdy ma dostęp do praktycznie tych samych danych, depesz agencyjnych, zdjęć satelitarnych, notowań, co profesjonalne redakcje. O ile nie wszyscy zgadzają się z tym, czy na pewno chciała , ale informacja wyzwoliła się - to fakt.
Wizualizacje danych mogą być prawdziwymi działami sztuki. Ta prezentacja zachwyciła samego Billa Gatesa . Chociaż nie opłaca mu się schylać po studolarowy banknot , poświęcił mu całe 4 minuty 48 sekund (prawie 20 mln dolarów):
Jak firmy i organizacje, które nie są profesjonalnymi wydawcami mediów mogą korzystać z data journalism?
Mogą inspirować dziennikarzy danymi. Budować za nich jeden albo więcej szczebli poniższej piramidy: gromadzić same dane, filtrować je, dobierać do nich kontekst, łączyć
wreszcie udostępniać gotowe dzieła i komunikować się bezpośrednio. Liczyć na to, że podchwycą je nie tylko redakcje, ale przede wszystkim użytkownicy mediów społecznościowych. Tak, jak inne znamienne dzieło dziennikarstwa opartego na danych, mniej więcej miesiąc temu opanowało internet na całym świecie:
Dwa ostatnie przykłady (BBC4 i slaverfootprint.org) mogą onieśmielać. Rzeczywiście na razie tworzenie pełnych, imponujących dzieł data journalism jest stosunkowo czasochłonne. Ambitne, oryginalne projekty wymagają zaangażowania specjalistów (grafików, programistów, ba, aby powstało tak genialne dzieło, jak powyższe wideo BBC, trzeba było zaangażować osobowość pokroju Hansa Roslinga ), jednak sytuacja zmienia się bardzo szybko.
Z każdym tygodniem pojawiają się nowe, często darmowe narzędzia, które z czasem ograniczą proces do pomysłu i kilku kwadransów. A kto lepiej zna się na danych niż osoby, które codziennie zawodowo na ich podstawie, z ich pomocą tworzą produkty i usługi? Tak, właśnie firmy, organizacje i ich pracownicy.
Ola i Bartek są ekspertami od komunikacji w internecie. Razem prowadzą serwis umarketing.pl , w którym udowadniają, że organizacje mogą i powinny rozmawiać bezpośrednio z każdym zainteresowanym. I pokazują, jak to robić.