Ich mottem jest "Jesteśmy Anonymous, Imię nasze Legion, Nie przebaczamy, Nie zapominamy. Oczekuj nas". Inne hasło, którym często się posługują, brzmi:
Obywatele nie powinni bać się swoich rządów. Rządy powinny bać się swoich obywateli.
Brzmi to dumnie, trzeba przyznać. W rzeczywistości Anonimowi niewiele mają jednak wspólnego ze współczesną odmianą Robin Hooda, walczącego o prawa biednych w cyberprzestrzeni. Najlepiej było to widoczne za każdym razem, gdy przeprowadzano ataki DDoS na polskie serwisy rządowe.
Anonimowi wywodzą się - a jakże - z najbardziej niesfornego miejsca w Sieci, jakim jest forum 4chan. To tam zdjęcia Pedobearów, pornografia oraz rasistowskie żarty umieszczane były nie pod pseudonimem - jak przyjęło się to czynić na wszystkich innych forach świata - lecz podpisywane po prostu Anonymous (czyli Anonimowy). Żart polegał na tym, by traktować wszystkie wiadomości "Anonima" jako wysłane przez jedną osobę czy też może właściwie: "kolektywną samoświadomość internetową".
Anonimowi nie mają hierarchii, kodeksu postępowania, przywódców. Ba - nawet liczbę ich kont na Twitterze można liczyć w dziesiątkach. Tak, to anarchiści. Którzy jednak w sprawie uznanej przez siebie za szczytną potrafią się wyjątkowo sprawnie zorganizować. Bardzo trafnie scharakteryzowano ich w Baltimore City Paper po jednym z pierwszych ataków internetowych.
[Anonymous - przyp.red.] to pierwsza internetowa superświadomość. Anonymous to grupa w takim samym sensie, w jakim grupę tworzą ptaki. Skąd wiesz, że to akurat jest grupa? Bo podróżują w tym samym kierunku. w każdej chwili mogą się do niej przyłączyć kolejne ptaki, inne mogą się odłączyć lub całkowicie zmienić kierunek.
Jeśli metafora ze stadem ptaków nie jest dla was wystarczająco obrazowa, podmieńcie "ptaki" na "koty". O co (lub z czym) walczą? Cóż - przede wszystkim walczą z szeroko pojętym systemem. Walczą także z organizacjami rządowymi, nadużyciami, ustawami które - według Anonimowych - mogą ograniczyć wolność w Sieci.
Jesteśmy Anonimami (Anonimowi/Anonymous). Imię nasze Legion. Nie przebaczamy. Nie zapominamy. Oczekuj nas.
W całym haśle uwagę przykuwa zwłaszcza niezwykle celne odniesienie do Pisma Świętego. Legion to wspólne imię wielu demonów, które opętały pewnego mieszkańca Gadary (wygnał je oczywiście Jezus Chrystus, ale to już nie ma znaczenia dla symboliki Anonimów). Tak też Anonymous są trochę wieloma zarządzanymi przez jedną wspólną świadomość demonami Internetu. Choć może wypadałoby powiedzieć: tak chcą być traktowani.
W równie biblijnej i podniosłej retoryce utrzymane są wszystkie manifesty i apele nagrywane przez Anonimów na YouTube. Wystarczy spojrzeć na film nagrany z okazji protestu przeciwko planom przyjęcia przez polski rząd umowy ACTA.
Jednego Anonimom odmówić nie można: znakomitego brandingu. Cała otoczka związana z grupą wydaje się być perfekcyjnie zaplanowana - choć doskonale wiemy, że jest raczej zbiorem przypadków i partykularnych decyzji niektórych zwolenników nurtu. Niezależnie jednak od genezy, trzeba przed tak znakomicie zaplanowaną symboliką uchylić kapelusza.
Maska Guya Fawkesa to symbol ruchu Anonymous. fot. Vincent Diamante (CC)/Wikipedia
Jednym ze znaków rozpoznawczych Anonymous są maski Guya Fawkesa, noszone przez członków ruchu. Skąd się wzięły? Kiedy w 2008 roku w ramach akcji "Project Chanology" zwolennicy nurtu Anonymous po raz pierwszy wyszli na ulice - wtedy by zaprotestować przeciwko praktykom stosowanym przez Kościół Scjentologii - potrzebowali czegoś, co pozwoli im pozostać anonimowymi także w realnym świecie.
Padło właśnie na maską Guya Fawkesa , który brał udział w tzw. spisku prochowym w Anglii .
Więcej o nazwie, logo, fladze oraz masce Anonymous przeczytacie w osobnym tekście .
Anonymous baraszkowali sobie niesfornie w Sieci mniej więcej od 2003 roku. Ale to dopiero ich akcja Operation Chanology przeciwko kościołowi scjentologicznemu z 2008 roku jest jedną z tych, które trafiły na czołówki gazet. O co wtedy poszło? Otóż kościół scjentologów domagał się od różnych serwisów internetowych usunięcia wywiadu z Tomem Cruisem dotyczącego właśnie scjentologii. Anonimowi uznali żądanie za próbę cenzurowania Internetu i wypowiedzieli scjentologom wojnę. Na serwery kościoła przeprowadzono serię ataków DDoS. Z bardziej bieżących dokonań grupy należy wspomnieć miedzy innymi o przejęciu kontroli nad irańskimi serwerami rządowymi. Anonymous włamali się na serwis irańskiego MSZ, ponieważ chcieli w ten sposób upamiętnić konflikt o wyniki irańskich wyborów prezydenckich z 2009 i krwawe zdławienie społecznych protestów oskarżających rząd o sfałszowanie wyników.
Anonimowi opowiedzieli się także po stronie Wikileaks po zablokowaniu funduszy tych ostatnich przez Visę oraz Mastercard. Powód? Instytucje finansowe uniemożliwiły internautom zbieranie datków na rzecz serwisu WikiLeaks. W wyniku ataku zablokowane zostały strony tych firm. Wcześniej pod naporem śmieciowego ruchu ugięły się serwery obsługujące bloga firmy PayPal .
Jak widać, ruch Anonymous nawet jeśli nie ma ustalonej "na sztywno" hierarchii, potrafi się zorganizować. Podobnie było przy okazji ataków przeprowadzanych ostatnio na polskie serwisy rządowe.
Anonymous zapowiadają na Twitterze polską rewolucję Fot. Twitter
Od soboty trwają głośne protesty Anonymous przeciwko planom podpisania przez polski rząd umowy ACTA. O tym, czym jest ACTA pisaliśmy już dokładniej w tym miejscu .
Sam zaś protest Anonimów protestem by nie był, gdyby polegał jedynie na werbalnym wyrażaniu sprzeciwu. Wieczorem 21 stycznia kilka serwisów związanych z polskimi ośrodkami władzy przestało działać. Przede wszystkim zniknęła z sieci strona Sejmu RP, Kancelarii Premiera i Ministerstwa Kultury. W niedzielę na Twitterze Anonimowi ogłosili "polską rewolucję" i przeprowadzili ataki DDoS na wszystkie serwisy rządowe , skutecznie je blokując. Internetowi zadymiarze ogłosili też, że są w posiadaniu dokumentów dotyczących "wielu polskich osób publicznych", które zostaną ujawnione, jeśli Polska podpisze umowę ACTA. Polska w dalszym ciągu ma zamiar podpisać ACTA, więc ataki na serwisu rządowe trwały jeszcze wczoraj przez cały wieczór .
Idealistami walczącymi prawa maluczkich w Sieci? Zadymiarzami szukającymi rozrywki? Anarchistami? Gimnazjalistami, którzy uważają za świetną psotę unieruchomienie serwisu Sejmu? Prawda jak zwykle leży po środku. Skoro samym założeniem nazwy "Anonymous" to jedna kolektywna świadomość (albo i "superświadomość"), to w ruchu znajdziemy elementy wszystkich wymienionych przed chwilą grup.
Anonimowi chcieliby się chyba uważać za takich XXI-wiecznych romantycznych bojowników o wolność w Internecie. Można by nawet taką definicję przyjąć. O ile zgodzimy się na to, że elementem romantyzmu może być zatrzymanie przez policję i pociągnięcie do odpowiedzialności. Zdarzenia takie miały miejsce już w przeszłości - w Stanach Zjednoczonych FBI zatrzymało 14 osób podejrzanych o ataki na PayPal .
Czy wszystkie osoby, które uczestniczyły w trwających od soboty atakach na witryny gov.pl należały do Anonimowych? Czy zastanawiały się nad tym, że blokując dostęp do serwisów rządowych też narzucały własną cenzurę Sieci? Pewnie nie. Ale mit Anonymous trwa dalej.
Mit trwa, a karawana jedzie dalej. 26 stycznia Polska najprawdopodobniej podpisze umowę ACTA .