DarthPutinKGB i SovietSergey to dwa profile na Twitterze, które wsławiły się skutecznym parodiowaniem Władimira Putina, prezydenta Rosji i Siergieja Ławrowa, ministra spraw zagranicznych. Jak informuje CBS News 50 tysięcy fanów śledzących wpisy kilka dni temu ujrzało komunikat o nieistniejących kontach. Okazało się, że usunęła je administracja Twittera.
Przeczytaj też: Putinowi nie podoba się Microsoft, Apple, Google...
Profile zamieszczały bardzo celne żarty obnażające prawdziwy sens rosyjskiej polityki.
W powyższym wpisie chodzi o grę słów.
Przybyłem dziś do Aten.Celnik: Nazwisko?Ja: Władimir Władimirowicz PutinCelnik: Zawód [ po angielsku "occupation" tak samo jak okupacja - red.]Ja: Nie, tym razem tylko na dwa dni.
W innym wpisie czytamy: "W akcji antyterrorystycznej zlikwidowano 146% podejrzanych o terroryzm".
Przeczytaj też: Straszna bieda w Rosji
Od kilkunastu miesięcy w Rosji obowiązują bardzo restrykcyjne zasady dotyczące publikowania treści w internecie. Niemal każdy wpis krytykujący władze może zostać potraktowany jako zagrożenie terrorystyczne. CBS wyjaśnia, że w ciągu roku uwięziono pod tym pretekstem 54 osoby - pięciokrotnie więcej, niż przed wprowadzeniem przepisów.
Społeczność Twittera postanowiła zareagować na zamknięcie kont i rozpoczęła akcję z hashtagiem #NoGulagForDarthPutinKGB. Do protestu włączył się Toomas Hendrik Ilves, prezydent Estonii znany z olbrzymiego zaangażowania w media społecznościowe. Twitter zareagował i przywrócił usunięte konta. Być może zrozumiał, że blokując je popełnia polityczne faux pas - staje po stronie restrykcyjnego, autorytarnego rządu. Chociaż formalne powody blokady były inne - w opisie konta zabrakło informacji, że jest parodią, komentarzem, żartem. Dobrze jednak, że ostatecznie konta obnażające hipokryzję władz zostało przywrócone.