EA ma licencję na gry ze świata Gwiezdnych Wojen i nie zawaha się jej użyć. Wcale nas to nie dziwi, biorąc pod uwagę to, jak sprzedał się Star Wars: Battlefront. Gra trafiła do 13 milionów graczy, z czego milion sztuk poszło w zestawie z PlayStation 4. Wynik robi wrażenie, szczególnie gdy spojrzymy na oceny - Battlefront zebrał sporo średnich recenzji. Gdyby zabrakło "Star Wars” w tytule rezultat finansowy byłby dużo, dużo gorszy. Marka jednak robi swoje.
I dlatego już w przyszłym roku zobaczymy Star Wars: Battlefront II. To jednak nie koniec planów EA. Za dwa lata ukaże się kolejna gra w świecie Gwiezdnych Wojen, tym razem od studia Visceral Games - to im zawdzięczamy świetną serię Dead Space, więc jest na co czekać. Nad swoimi Star Warsami pracuje także Respawn, autorzy Titanfall. Kiedy premiera? Tego jeszcze nie wiadomo.
Zanim zobaczymy Gwiezdne Wojny od Respawn, zagramy w kontynuację Titanfall. "Dwójka” nadrabia braki poprzednika i wreszcie zaoferuje tryb dla jednego gracza. Rozgrywek sieciowych też nie zabraknie. Premiera 28 października.
Mass Effect to jedna z najpopularniejszych marek EA, ale o nowej części serii wciąż niewiele wiadomo. Na konferencji wydawcy pokazano krótki zwiastun, jednak nie pokazywał on najważniejszego: rozgrywki. Poza tym fani wciąż nie dowiedzieli się, kiedy Mass Effect Andromeda pojawi się w sklepach.
FIFA 17 działać będzie na innym silniku niż FIFA 16. Teraz piłkarska seria przechodzi na Frostbite, czyli tę samą technologię, która napędza inne produkcje EA - między innymi serię Battlefield. Kolejną istotną zmianą jest dodanie nowego fabularnego trybu. Wcielimy się w Aleksa Huntera, młodego zawodnika wybranego przez nas klubu angielskiej ekstraklasy. Pokierujemy nim nie tylko na boisku - będziemy udzielać wywiadów i poznamy życie piłkarza od kulis. Czy tego oczekują miłośnicy gier piłkarskich? Mam spore wątpliwości. Ale zmiana silnika pozwala wierzyć, że pod względem czysto boiskowym FIFA 17 może zaskoczyć.
EA to gigant zarabiający miliony dolarów, ale nie zapomina o maluczkich, których gry mają małe budżety i są bez szans na to, by stać się komercyjnymi hitami. Nowy program EA Originals ma pomóc małym, niezależnym twórcom wydawać swoje produkcje. Pierwszą z nich będzie Fe od szwedzkiego studia Zoink. Wypuszczone na początku tego roku Unravel pokazało, że warto stawiać na artystyczne tytuły, więc dobrze, że EA chce wspierać mniejszych. Oby na jednej grze się nie skończyło.
Oczywiście głównym daniem całej konferencji był Battlefield 1 - nowa strzelanka osadzona w realiach pierwszej wojny światowej. Fani, którzy byli trochę zawiedzeni dwiema ostatnimi odsłonami serii wydają się być zainteresowani zmianą realiów i stylu walki. Teraz akcja będzie się rozgrywała na krótszych dystansach i będziemy walczyć nie tylko bronią palną, lecz także łopatami i toporkami (których można też używać do niszczenia zasieków wroga). Jak zwykle nie zabraknie pojazdów i będziemy mogli zasiąść w samochodach, czołgach i dwupłatowcach. Dodatkowych wrażeń dostarcza system pogody, która zmienia się dynamicznie w trakcie rozgrywki - inaczej trzeba podchodzić do wykonywania zadać w słoneczny dzień, a inaczej gdy wszystko spowite jest mgłą.
Mieliśmy okazję zagrać parę meczy w Battlefield 1 i musimy przyznać, że gra zapowiada się znakomicie. W czasach, gdy coraz więcej strzelanek stawia na futurystyczne, często kosmiczne realia, starcia rozgrywane podczas pierwszej wojny światowej bardzo się wyróżniają.
Czy EA na E3 zaskoczyło? Ani trochę. Wydawca zabrał tytuły, których się spodziewaliśmy. Zabrakło sensacji, czegoś niespodziewanego, czegoś świeżego. Nie licząc niezależnego Fe - EA zaprezentowało marki wydawane od lat. A nawet jeśli było coś, co mogło być powiewem świeżości - jak nowe tytuły w świecie Gwiezdnych Wojen - to nie ujawniono żadnych konkretów. Szkoda!