Brexit wpływa też na randkowanie. Powstają aplikacje tylko dla osób o tych samych poglądach

Technologia ułatwia to, o czym wielu marzy - by nie trzeba było znać tych, z którymi się nie zgadzamy i nie chcemy z nimi rozmawiać. Teraz to możliwe, ale czy dobre?

Brexit będzie miał nie tylko ekonomiczne konsekwencje. Zagrożone są również relacje międzyludzkie. Tak przynajmniej przewidują twórcy Remainder. To randkowa aplikacja, która ma połączyć osoby głosujące za pozostaniem Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. W końcu nie ma niczego gorszego niż randka z kimś, kto uważa, że Unia Europejska powinna zostać zniszczona. Albo odwrotnie, wszak Remainder uratuje przed spotkaniem też tych, dla których Brexit to idealne rozwiązanie.

Jesteś za Brexitem, więc nie idę z tobą do łóżka

Możemy się śmiać, że Remainder to dowód na to, że na takich wydarzeniach jak Brexit ktoś chce zarobić: twórcy aplikacji zbierają pieniądze na portalu crowdfundingowym. Możemy również szydzić z mody na aplikacje do wszystkiego. Każda okazja jest dobra, by wypuścić program na iOS czy Androida.

Tyle że Remainder wydaje się czymś nieco poważniejszym. To kolejny dowód na podział społeczeństwa. Masz inne poglądy niż ja, więc nie będziemy ze sobą rozmawiać. Nawet się nie spotkamy, bo nie chcę cię znać.

Nie ma dyskusji, za to są dwie strony barykady. I walka.

Nic nowego. Już od dawna wiele facebookowych znajomości rozpadło się, gdy jedna osoba nie zgadzała się z poglądami drugiej. Przy okazji wyborów niektórzy wyrzucali ze znajomych ludzi głosujących na nieodpowiedniego kandydata. Podobnie było, gdy Facebook ułatwił wyrażanie swojego poparcia np. przy kwestiach światopoglądowych. Tęczowa flaga w awatarze dla niektórych była sygnałem "to nasz”, a dla innych: "ideologiczny przeciwnik”. Prosty, czarno-biały świat.

Ale mimo wszystko niegroźny. Psycholog Izabela Dziugieł mówiła mi wówczas:

Żyjemy w erze slaktywizmu, łatwo jest opowiedzieć się za jakąś akcją, ideą społeczną siedząc wygodnie na kanapie. Na czynne poparcie, rzadko można liczyć realnie. Na wyjście zza komputera, ze strefy komfortu mogą liczyć tylko takie akcje, które zagrażają bezpośrednio właśnie komfortowi i/albo poczuciu bezpieczeństwa indywidualnego i chęci fundamentalnej zmiany w funkcjonowaniu. Coś, co mnie nie dotyczy bezpośrednio i nie jest zagrożeniem bezpośrednim, rzadko znajduje poparcie rzeczywiste.

I dodawała:

Nie sądzę, żeby osoby, które to zrobiły zdawały sobie w pełni sprawę z dyskusji i odpowiedzi jakie może to wywołać

Facebookowe, a więc i internetowe, wyrażanie poglądów z jednej strony mogło wydawać się poważną kwestią, bo zabiera się głos w sprawie. Ale z drugiej - to tylko kliknięcie myszką. Pusty gest, bez realnych konsekwencji. Znacznie częściej zwykła moda. Wszyscy to robią, więc ja też

Dyskusja? Szkoda czasu

Powstanie takich aplikacji jak Remainder to zmienia. To już nie jest internetowa aktywność. To ułatwienie w tworzeniu grup czy par, które myślą tak samo i nie chcą tracić czasu na spotkania z tymi myślącymi inaczej. Remainder może być początkiem nowej mody na tego typu aplikacje. Stworzą je sobie wegetarianie i mięsożercy. Wierzący i ateiści. Lewicowcy i narodowcy. Dyskusja? A komu to potrzebne? 

Facebook Facebook  www.flickr.com

Oczywiście Remainder może okazać się klapą i nie zbierze na wspomnianym portalu zakładanej sumy. Ale to nie oznacza, że do pogłębienia podziału nie dojdzie.

Portal zaufanatrzeciastrona.pl napisał o niedawno odkrytej funkcji Facebooka - portal społecznościowy sugeruje znajomych na podstawie wspólnej historii lokalizacji. Autor informacji zwraca uwagę na złe strony tej opcji - przez to osoby chcące zachować anonimowość, np. członkowie klubu AA, przez przypadek mogą dowiedzieć się o sobie czegoś więcej na Facebooku. Nie da się jednak ukryć, że ten przypadek niektórym może pomóc. Łatwiej będzie nawiązać znajomość z ludźmi, którzy chodzą na te same koncerty, marsze, spotkania z pisarzami czy politykami. Słowem - prościej jest poznać ludzi, którzy mają podobne zainteresowania i poglądy. Bez Facebooka też jest to możliwe, ale w tym właśnie rzecz - Facebook to ułatwia, a wręcz zachęca do kontaktu z ludźmi, którzy myślą podobnie. Być może na marszu nie doszłoby do rozmowy, ale skoro Facebook podpowiada, to warto się odezwać i poznać. 

Nie ma w tym niczego złego, ba, fakt, że szukamy osób podobnych do nas nie jest nowy. Jednak w połączeniu z radykalizacją poglądów może stworzyć wybuchową mieszankę. I tym bardziej ludzie stracą ochotę na rozmowę z kimś, z kim się nie zgadzają. 

A przecież jeszcze do niedawna mówiło się, że Internet to świetne miejsce, by poznawać innych ludzi i z nimi dyskutować. Dawno i nieprawda.