Już w lutym informowaliśmy, że chińskie konsorcjum (m.in. Kunlun Tech i Qihoo 360 Software) chce kupić norweską firmę za 1,2 miliarda dolarów. Ostatecznie doszło do sprzedaży, ale zamiast całej firmy Chińczycy kupili tylko jej cześć.
600 milionów dolarów. Na tyle opiewa transakcja, która kończy pewien etap w 21-letniej historii Opery. Ostatecznie nie doszło do przejęcia 100% firmy, prawdopodobnie transakcja ta została zablokowana przez zewnętrznego regulatora. Niemniej jednak za połowę wstępnie zakładanej kwoty chińskie konsorcjum nabyło część biznesu Opery Software. Co sprzedali Norwegowie?
- przeglądarka mobilna wraz z powiązanymi rozwiązaniami
- przeglądarka desktopowa
- aplikacje związane z prywatnością i wydajnością (np. Opera Max)
- licencje, z pominięciem tych związanych z Opera TV
- 29,9% udziałów Opery w chińskiej spółce nHorizon typu joint venture
- i najważniejsze: nazwę
W rękach Norwegów zostaje Opera TV, Mediaworks oraz Apps&Games. Podział firmy oraz przejęcie nazwy oznacza, że dawna Opera ma 18 miesięcy na znalezienie nowej dla tej części biznesu, która nie została sprzedana.
Opera Max fot. Opera Blog (www.operasoftware.com/blog)
We Wrocławiu znajduje się jedno z europejskich biur Opery, stanowiące centrum badawczo-rozwojowe, w którym opracowywane są rozwiązania zarówno dla przeglądarkowego biznesu Opery, jak również dla Opera TV. Oprócz tego Opera posiada biuro z Warszawie. Łącznie to 310 pracowników: 220 osób we Wrocławiu, 90 osób w stolicy. Co przejęcie części Opery przez chińskie konsorcjum oznacza dla polskiego oddziału firmy? Zapytaliśmy o to Sławomira Sochaja, Senior Communications Manager w Opera Software ASA:
Polski oddział zajmuje się głównie produktami konsumenckimi, takimi jak Opera na komputery i przeglądarki mobilne. To oznacza, że duża jego część wejdzie w skład transakcji i dołączy do większego ekosystemu. Ekosystemu, dodajmy, z dużym potencjałem inwestycyjnym. Polski top management już współpracuje z nowymi właścicielami i z optymizmem patrzy na transakcję i wynikające z niej szanse dla polskiego biura.
Opera fot. Opera (www.facebook.com/OperaPolska)
Dla (jeszcze) Opery odsprzedaż części firmy chińskiemu konsorcjum to okazja do przeprowadzenie restrukturyzacji oraz konsolidacji wokół biznesu, który przynosi największe przychody. Warto pamiętać o tym, że Norwegowie zachowali biznes związany z reklamami i smartTV. 68% przychodu firmy w 2015 pochodziło z mobilnych reklam - 417 milionów dolarów. Dla porównania przychody z przeglądarki (mobilnej i desktopowej) wyniosły zaledwie 84 miliony dolarów.
Na razie jednak giełda w Oslo zareagowała dość sporym spadkiem wartości akcji Opery. Zaczęło się już 11 lipca, gdy cena spadła z 67 do 61 koron norweskich za akcję. Kolejny spadek nastąpił 15 lipca, gdy oryginalnie zaprezentowana miała być treść umowy, wtedy w ciągu 3 dni akcje potaniały z 60 do 53 koron. Ogłoszenie szczegółów umowy nie wywołało jednak większej reakcji na giełdzie, poza tym, że akcje Opery nieznanie potaniały. Akcje Opery potaniały również na niemieckiej i brytyjskiej giełdzie.
Opera zrzut ekranu (www.investing.com)
Z kolei dla chińskich inwestorów na pewno istotne jest to, że dzięki kupieniu przeglądarkowej części biznesu pozyskują niemal 280 milionów aktywnych użytkowników, z czego obecnie większość korzysta z rozwiązań mobilnych. Co ważniejsze, przejmują dobrze znaną i rozpoznawalną nazwę, co powinno ułatwić wejście na zachodnie rynki. Najbardziej z tej umowy zadowolone będzie Qihoo 360 Software, mający w swoim portfolio zarówno biznes przeglądarkowy, jak i rozwiązania mobilne związane z prywatnością, nie wspominając o sklepie z aplikacjami. Dla Qihoo wejście na Zachód z logiem Opery to łakomy kąsek, za który warto było zapłacić.
Na razie nie ma co spodziewać się, że nastąpią jakieś gwałtowne zmiany. Finalizacja transakcji potrwa do końca tego roku. Wtedy to Lars Boilesen, obecny CEO zacznie kierować Operą już pod nowym właścicielem. Trudno przewidzieć, jakie zmiany czekają przeglądarkę i czy użytkownicy w jakiś sposób zareagują na nowego właściciela.