Ostatnie kilka dni przejdą zapewne do historii firmy i będą długo pamiętane. Afera z samozapalającymi się, czy też według niektórych doniesień, wybuchającymi bateriami doprowadziła do całkowitego wstrzymania produkcji Galaxy Note 7. Przed Samsungiem jeszcze długi proces odzyskiwania potencjalnie wadliwych urządzeń od klientów oraz wymiana ich na Galaxy S7 lub też zwrot pieniędzy. Wszystko to bez wątpienia odbije się na wynikach finansowych koreańskiej firmy.
Pierwszy sygnał, że sytuacja z Note 7 będzie kosztowna, dał sam Samsung. Jeszcze 7 października firma w komunikacie prasowym przewidywała kwartalny zysk na poziomie około 7,8 biliona wonów (koreańska waluta). Jednak po ostatnich wydarzeniach firma zrewidowała tę prognozę i obecnie sugeruje, że zysk może wynieść 5,2 biliona wonów. To o 33% mniej niż oryginalnie zakładano. W przełożeniu na dolary zysk Samsunga za 3 kwartał br. będzie niższy o około 2,3 miliarda dolarów.
Warto pamiętać, że jest to prognoza i ostateczne koszty związane z problemami Note'a 7 mogą się różnić od tej liczby. Ostateczne straty wywołane tą wpadką poznamy dopiero w dłuższym okresie czasu. Poza stratami wynikającymi z kosztów produkcji, transportu i promocji Note'a, dojdą rozłożone w czasie koszty zwrotów, ewentualne pozwy, zerwane kontrakty.
Czytaj też: Nadchodzą wyświetlacze bez ramek? Sharp pokazuje kolejny prototyp
Długofalowo nie wiadomo też, jak fiasko Galaxy Note 7 wpłynie na samo postrzeganie Samsunga jako firmy produkującej telefony. Negatywne skojarzenia trudne są do zneutralizowania, wystarczy spojrzeć na łatki, jakie zostały przyklejone Windowsowi czy Internet Explorerowi. To może bezpośrednio przełożyć się na sprzedaż już istniejących modeli jak i przyszłych. Jednak na weryfikację tego będziemy musieli poczekać kolejne kilka miesięcy.
Oczywiście, kłopoty Samsunga ucieszyły niejedną firmę. Wśród tych, które na pierwszy rzut oka zyskały najwięcej, jest oczywiście Apple. Wystarczy zerknąć na giełdę.
Samsung, w wyniku "Notegate" odnotował największy jednodniowy spadek wartości akcji na parkiecie w Seulu od 2008 roku, który wyniósł 8%. Dzisiaj sytuacja jest już ustabilizowana, a akcje firmy delikatnie osunęły się o zaledwie 0,65%. Zatamowanie krwawienia można zapewne przypisać dość szybkiej reakcji firmy i wstrzymaniu produkcji oraz wystartowaniu z programem zwrotów.
Samsung akcje źródło: www.investing.com
Spadek akcji Samsunga natychmiast przełożył się na wzrost akcji Apple. Nie jest to jednak wzrost spektakularny, bo o zaledwie 1,74%. Warto jednak podkreślić, że a) akcje te dalej drożeją, choć wolniej, b) jest to pierwszy wzrost wartości akcji Apple od niemal grudnia 2015 roku. Jest oczywiście kilka powodów tego stanu rzeczy.
Apple akcje źródło: www.investing.com
Przede wszystkim Samsung i Apple to najwięksi konkurencji na rynku smartfonów. Kłopoty Koreańczyków kazały inwestorom poszukać nieco bardziej stabilnej przystani, czyli u największego konkurenta. Jednak nie mamy do czynienia z pędzącym wzrostem, a przyczyną tego może być świadomość, że tak sytuacja, jak wybuchające baterie, może przydarzyć się również Apple. Przy czym firma Tima Cooka w o wiele większym stopniu uzależniona jest od sprzedaży hardware'u, w szczególności smartfonów, niż Samsung.
Inną kwestią jest to, że Note 7 był namaszczony na bezpośredniego konkurenta dla iPhone'a 7 Plus. Samsung robił wszystko, by zdążyć przed wrześniową premierą urządzeń Apple ze swoim Note'm. Samo-eliminacja konkurenta może oznaczać dla Apple większą sprzedaż telefonów i większe zyski. W takiej sytuacji trudno, żeby akcje firmy choć trochę nie podrożały.
Pytaniem otwartym zostaje, ile potrwa dobra passa Apple na giełdzie. Problem z Notem 7 to jednak wydarzenie krótkookresowe, a Cook musi udowodnić, że jego firma jest w stanie rosnąć bez wpadek konkurentów w długim okresie.
Firma z Cupertino nie jest jedynym beneficjentem obecnej sytuacji. Również koreańskiemu konkurentowi Samsunga urosło. Mowa oczywiście o LG Electronics, którego to akcje wystrzeliły do góry na seulskim parkiecie. W ostatnich dwóch dniach ich wartość rosła o ponad 5% codziennie, by wczoraj osiągnąć najlepszy wynik od ponad miesiąca. Wygląda na to, że LG nie do końca wykorzystało sytuację lub też skok był wynikiem delikatnej paniki a nie świadomej zmiany konia, bo już dzisiaj akcje firmy spadły o 3,55%.
LG akcje źródło: www.investing.com
Niemniej jednak dla LG, ale również Lenovo czy Huawei kłopoty Samsunga to doskonała okazja do walki o rynki. Szczególnie Lenovo, które stara się wzmocnić swoją pozycję w Chinach, w których Samsung jest niezwykle silny. Na razie jednak notowania firmy nie pokazują, żeby kłopoty Koreańczyków miały im szczególnie pomóc.
Kryzys z samozapłonem telefonów Samsung przetrwa. To zbyt wielka i zdywersyfikowana firma, by ewentualna śmierć jednej linii i marki telefonów miała nią zachwiać. Na pewno odbije się ona na wynikach kwartalnych i rocznych spółki, ale Samsung na brak pieniędzy nie może narzekać.
W rzeczywistości więc największym problemem i wyzwaniem dla firmy będzie naprawa wizerunku. To tutaj długofalowo Samsung może najwięcej stracić, przynajmniej w segmencie smartfonów. A jego kłopoty dają szansę pomniejszym graczom powalczyć o podium w świecie Androida. Zwłaszcza, że do gry włączył się sam Google ze swoim Pixelem.
Bateriowy kryzys może doprowadzić to sporych przetasowań na rynku smartfonów. Oby z korzyścią dla nas, klientów.