O pojawieniu się Netfliksa w Polsce mówiło od dawna. Co jakiś czas pojawiały się kolejne plotki, które podsycały oczekiwanie internautów. Wreszcie, w styczniu CEO Netfliksa Reed Hastings ogłosił, że serwis zadebiutuje w 130 nowych krajach.
Nie był to jednak debiut naszych marzeń. Netflix wystartował w naszym kraju bez polskiej wersji językowej serwisu, duża liczba filmów i seriali nie posiadała polskich napisów, a comiesięczny abonament można opłacać jedynie w euro.
Później na jaw wyszły kolejne niepokojące informacje. Okazało się, że portfolio filmów i seriali dostępne dla polskich użytkowników Netfliksa jest uboższe niż w tak "egzotycznych" dla nas krajach jak Turkmenistan, Fidżi czy Bangladesz.
Raport opublikowany przez serwis Finder.com nie pozostawiał złudzeń: na „start” polscy użytkownicy otrzymali dostęp do 206 seriali spośród 1157 dostępnych w amerykańskiej wersji serwisu (17,8 proc. oferty) i 555 spośród 4593 dostępnych filmów (12,08 proc.).
Internauci nie kryli rozczarowania, a wiele osób wieszczyło, że Netflix podzieli los innych gigantów, którzy w przeszłości weszli na polski rynek w lekceważącym stylu. Można tu wspomnieć choćby eBaya, który poniósł porażkę w starciu Allegro.
Konferencja Netflix, 20 września 2016 fot. Daniel Maikowski
Na szczęście Netflix nie podążył tą samą drogą. W kolejnych miesiącach amerykański serwis rozszerzał bazę seriali i filmów dostępnych w Polsce, przygotował tłumaczenia, jak również opracował cennik w złotówkach. We wrześniu do Warszawy przyjechał Reed Hastings, który poinformował o uruchomieniu polskojęzycznej wersji Netfliksa.
Od samego początku wiedzieliśmy, że Polska będzie dla nas niezwykle ważnym rynkiem. 9 miesięcy, które upłynęły od debiutu serwisu w waszym kraju, są tego doskonałym potwierdzeniem
– mówił we wrześniu Hastings.
I nie było to jedynie marketingowe pustosłowie. Dla przykładu, liczba seriali dostępnych dla polskiego użytkownika Netfliksa wzrosła z 206 w styczniu do 483 w grudniu. Wynika to między innymi z faktu, że serwis produkuje coraz więcej własnych treści (Netflix Originals), które może udostępniać w tym samym momencie na wszystkich rynkach. W przypadku filmów i seriali „na licencji” jest to często niemożliwe.
Na Netfliksie wciąż brakuje jednak polskich filmów seriali. Bez nich trudno będzie mu rywalizować z polskimi serwisami VOD, czy nawet z HBO GO, które w naszym kraju może pochwalić kilkoma interesującymi produkcjami (m.in. „Pakt” i „Wataha”).
Podczas pobytu w Polsce Hastings zdradził, że jego serwis zamierza nie tylko kupować najciekawsze polskie produkcje, ale chce również współpracować z naszymi twórcami przy nowych autorskich projektach.
„Obecnie produkujemy treści w Hiszpanii, Niemczech, Francji, Korei i Japonii. To naturalne, że będziemy chcieli również tworzyć treści w Polsce" - podkreślił Hastings.
Jest jednak jedno "ale". Netflix nie zamierza stawiać na polskie produkcje, które mogłyby zaistnieć jedynie na polskim rynku. Hastingsa interesują tylko te treści, które mogą odnieść globalny sukces. Przykładem takiej produkcji jest - według niego - "Ida", która cieszyła się sporym zainteresowaniem wśród użytkowników serwisu.
Budżet produkcyjny Netfliksa wyniesie w 2017 roku aż 6 mld dolarów. Niewykluczone więc, że znajdzie się w nim miejsce dla jakiegoś polskiego filmu lub serialu. Z pewnością taka produkcja pomogłaby Netfliksowi rozwinąć skrzydła na naszym rynku.
Netflix Źródło: gemiusAudience 01-04.2016; Gemius/PBI 05-11.2016
Z danych Gemiusa wynika, że w styczniu ze strony Netflix.com korzystało w Polsce 337 tys. użytkowników (real users). W kolejnych miesiącach nastąpił znaczny spadek liczby użytkowników, co z pewnością miało związek za zakończeniem darmowego trzydziestodniowego okresu próbnego, jak również z rozczarowaniem ofertą serwisu.
Użytkownicy powrócili we wrześniu, czyli dokładnie wtedy, gdy Hastings ogłosił start polskojęzycznej wersji Netfliksa. Od tego momentu ich liczba stale rosła, a w listopadzie osiągnęła 356 tysięcy. Czy ten trend utrzyma się po nowym roku? Trudno wyrokować.
Warto jednak zaznaczy, że wyliczenia Gemiusa dotyczą jedynie internautów, którzy korzystali ze strony Netflix.com na komputerach osobistych. Nie wzięto więc pod uwagę ani użytkowników aplikacji dla iOS-a i Androida, ani też aplikacji dla PS4 i Smart TV.
W związku z tym, trudno dokładnie określić jak duża liczba użytkowników rzeczywiście korzysta z Netfliksa i opłaca comiesięczny abonament za tę usługę, a dane Gemiusa pozwalają nam jedynie zauważyć określony trend w rozwoju tego serwisu w Polsce.
Netflix jest dziś zdecydowanie bardziej przyjaznym serwisem dla polskiego użytkownika niż jeszcze 12 miesięcy temu. Czy jego pozycja jest jednak na tyle silna, aby poważnie namieszać na polskim rynku VOD?
Netflix z pewnością bacznie przygląda się danym z polskiego rynku . Wydaje mi się, że – choć jego potencjał jest ogromny – to jednak ma silną konkurencję nie tylko ze strony obecnych już marek na rynku VOD, ale również z powodu ewentualnego strategicznego zaangażowania się w rozwój tego kanału kolejnych znanych graczy
– podkreśla prof. Grzegorz Mazurek z Akademii Leona Koźmińskiego.
Netfliksowi przybył również w Polsce kolejny rywal, który w przeciwieństwie do takich serwisów jak Vod.pl, Player.pl czy Ipla.tv., prezentuje niemal identyczny model działania co serwis Reeda Hastingsa.
Mowa o usłudze Amazon Prime Video, która własnie wystartowała w naszym kraju. Póki co, Prime Video nie może pochwalić się tak bogatą ofertą, jak Netflix. Szef Amazona Jeff Bezos zapowiada jednak, że w najbliższym czasie jego firma zamierza zainwestować duże pieniądze w rozwoju swojej usługi streamingu wideo, a to oznacza, że czeka nas bardzo ciekawa rywalizacja na rynku VOD.
Co na to sam Netflix? Reed Hastings podkreśla, że dziś największym konkurentem dla jego serwisu jest... brak czasu. Jego zdaniem Netflix konkuruje dziś nie tyle z innymi usługami, co z wszelkimi innymi formami spędzania wolnego czasu.
O tworzącym się powoli "rynku czasu relaksu" Netflix pisał już kilka miesięcy w swoim kwartalnym raporcie finansowym .
Jednocześnie Hastings zwrócił uwagę na fakt, że rosnąca popularność Netfliksa niekoniecznie szkodzi jego naturalnym rynkowym konkurentom, takim jak HBO GO.
"Dziś Netflix jest obecny w 50 proc. amerykańskich domów, ale w tym samym czasie popularność HBO również wzrosła" - zaznacza Hastings.