Z Huawei Mate 20 Pro spędziłem już miesiąc. Oto wszystko, co musicie o nim wiedzieć.
Huawei Mate 20 Pro fot. DM
Obudowę Mate 20 Pro wykonano z połączenia szkła i aluminium. Bryła jest smuklejsza i bardziej zaokrąglona niż w przypadku Samsunga Galaxy Note9. Smartfon jest bardzo dobrze wyważony i stabilnie leży w dłoni. Zarówno ekran, jak i plecki nie łapią rys, co ma zapewne związek z zastosowaniem szkła Gorilla Glass 6. Całość konstrukcji dodatkowo wzmacnia solidna aluminiowa ramka, która niemalże wtapia się w ekran.
Dwa elementy, które - moim zdaniem - nieco psują wygląd Mate 20 Pro, to tzw. "notch", czyli wcięcie w górnej krawędzi ekranu oraz "kuchnia indukcyjna", czyli trzy obiektywy aparat i lampa LED umieszczone na pleckach smartfona. Poza tym, w moim prywatnym i całkowicie subiektywnym rankingu, to obecnie chyba najładniejszy telefon na rynku.
Na prawej bocznej krawędzi smartfona producent umieścił przycisk budzenia/usypiania ekranu telefonu (świetny pomysł z pomalowaniem go na kolor czerwony) oraz przyciski regulacji głośności. Przy górnej krawędzi znajdziemy skaner 3D Face ID, a na dolnej krawędzi znalazł się slot kart SIM/NM oraz port USB-C z wbudowanym głośnikiem.
Jak na smartfon z najwyższej półki przystało Mate 20 Pro jest wodoodporny, a także odporny na pył. Urządzenie dysponuje certyfikatem IP68. Zabrakło wyjścia audio 3,5 mm. Szkoda, bo uważam, że producenci decydują się na ten ruch zbyt wcześnie.
Huawei Mate 20 Pro fot. DM
Wyświetlacz
Mate 20 Pro został wyposażony w 6,39-calowy ekran AMOLED o rozdzielczości 1440 na 3120 px fenomenalnym współczynniku zagęszczenia pikseli na poziomie 538 ppi. Niemal bezramkowy wyświetlacz zajmuje 87,9 proc. powierzchni przedniego panelu.
W teście Galaxy Note9 stwierdziłem, że smartfon ten dysponuje najlepszym ekranem na rynku. Po kilku tygodniach z Mate 20 Pro nie jestem już tego taki pewien. Jasność, kontrast i reprodukcja kolorów w tym smartfonie to absolutna ekstraklasa. Wyświetlacz po prostu "żyje", a oglądanie zdjęć czy filmów to ogromna przyjemność.
Oczywiście kwiatkiem do kożucha wciąż pozostaje "notch", który w mojej opinii jest jedną z najbardziej idiotycznych smartfonowych "innowacji" ostatnich lat. W Mate 20 Pro wcięcie w ekranie jest dość spore. Na szczęście można jest software'owo ukryć.
Mate 20 Pro dysponuje dysponuje technologią inteligentnej rozdzielczości. Oznacza to, że rozdzielczość ekranu może się automatycznie zmieniać - od HD (1560x720) przez FHD+ (2340x1080), a skończywszy na WQHD+ (310x1440). Po co? Na przykład w celu zaoszczędzenia energii. Oczywiście możemy ustawić rozdzielczość "na sztywno".
Huawei Mate 20 Pro fot. DM
UWAGA! Za chwileczkę pod tekstem pojawią się komentarze opatrzone hasztagiem #GlueGate, których autorzy zaczną mi zarzucać, że napisałem "tekst sponsorowany", bo nie wspomniałem o problemach z wyświetlaczami w Huawei Mate 20 Pro.
Dlatego postanowiłem te komentarze uprzedzić. Tak, to prawda. Część egzemplarzy Huawei Mate 20 Pro ma wadę fabryczną, która powoduje, że po określonym czasie ekran dziwnie "zielenieje". Ponoć ma to związek z rozlewającym się klejem, stąd nazwa #GlueGate. Ekrany do Mate 20 Pro dostarczyły dwie firmy - LG i BOE, ale problem ma dotyczyć jedynie ekranów od LG. Mój egzemplarz testowy dysponuje wyświetlaczem od BOE, dlatego na wspomniane problemy nigdy nie natrafiłem.
Wadliwe telefony powinny być wymieniane od ręki, ale czytelnicy donoszą nam, że z wymianą wcale tak łatwo nie jest. Wiele zależy od sprzedawców. Sam nie rozstrzygnę tego sporu, dlatego mogę tylko potwierdzić: tak, problem z ekranami istnieje.
Huawei Mate 20 Pro fot. DM
Huawei Mate 20 Pro jest jednym z pierwszych smartfonów na rynku z czytnikiem linii papilarnych umieszczonych pod ekranem. Tym samym Chińczycy poradzili sobie z problemem, z którym od dłuższego czasu nie może sobie poradzić nawet Apple.
Aby odblokować telefon, należy dotknąć ekranu w wyznaczonej strefie. Czytnik został umiejscowiony w taki sposób, że kciuk intuicyjnie trafia tam, gdzie powinien. Huawei twierdzi, że nowy czytnik odblokowuje smartfon o 30 proc. szybciej niż dotychczas.
Z tym ostatnim zdaniem zgodzić się jednak nie mogę. Z moich obserwacji wynika, że skaner działa nieco wolniej niż w przypadku smartfonów z tradycyjnym czytnikiem. Poza tym, skaner linii papilarnych działa jednak niezawodnie i bezproblemowo.
Sam bardzo szybko dezaktywowałem wspomniany czytnik, ale nie dlatego, że działał źle, ale dlatego, że nowa technologia rozpoznawania twarzy sprawdza się jeszcze lepiej. 3D Face ID jest szybkie i działa nawet w trudnych warunkach oświetleniowych.
Huawei Mate 20 Pro fot. DM
Wydajność, system i kultura pracy
Mate 20 Pro jest pierwszym smartfonem Huawei wyposażonym wykonany w procesie 7 nanometrów układ Kirin 980, na który składa się aż 6,9 mld tranzystorów. Procesor dysponuje rdzeniami opartymi na technologii Cortex-A76, które mają być o 75 procent mocniejsze i o 58 procent bardziej wydajne w porównaniu z poprzednikiem.
Benchmarki pokazują, że Kirin 980 wygrywa rywalizację ze Snapdragonem 845, który napędza takie flagowe smartfony jak Samsung Galaxy S9, LG V40 czy Sony Xperia XZ3. Huawei zarzeka się również, że nowy Kirin jest mocniejszy od układu A12 Bionic, który Apple zastosował w nowym iPhonie XS. Ta deklaracja budzi jednak wątpliwości.
Nie zmienia to faktu, że dzięki Kirinowi Mate 20 Pro jest wydajnościowym "potworem", a przy wsparciu układu GPU Mali-G76 MP10 poradzi sobie bez problemu z najbardziej zaawansowanymi aplikacjami i grami. Podejrzewam, że służbowy laptop, na którym wystukuję tę recenzję zostałby zjedzony przez Mate'a 20 Pro na śniadanie.
Do dyspozycji otrzymujemy również 6 GB RAM oraz 128 GB pamięci na dane, którą możemy rozbudować dzięki kartom. NM. Tak, Huawei postawił na nowy standard, co może okazać się problemem dla osób, które chciałby włożyć do smartfona swoją wysłużoną kartę microSD. Karty NM są również - rzecze jasna - znacznie droższe.
Aparat
W Mate 20 Pro Huawei zastosował aparat z aż trzema obiektywami. To wszechstronny układ z ogniskową od 16 do 80 mm, który prezentuje się następująco:
Huawei Mate 20 Pro fot. DM
Obiektyw szerokokątny zastąpił więc czarno-białą matrycę, którą dysponował P20 Pro. Nowy układ obiektywów sprawia, że w mojej skromnej opinii Mate 20 Pro dysponuje obecnie najbardziej uniwersalnym aparatem spośród wszystkich flagowców na rynku.
Huawei Mate 20 Pro fot. DM
Wpływ na ową wszechstronność ma oczywiście szereg funkcji AI, dzięki którym zdjęcia znakomicie. Można tu wymienić technologię AI Composition (ułatwia komponowanie kadrów), AI 4D Predictive Focus (przewiduje ruch obiektu w kadrze), a także AI HDR (łączy kilka kadrów w jeden, aby poprawić jakość finalnej fotografii).
Londyn, Huawei Mate 20 Pro fot. Daniel Maikowski
Mate 20 Pro, podobnie jak P20 Pro, fenomenalnie radzi sobie ze zdjęciami nocnymi, czego najlepszym dowodem jest mój nocny spacer po Londynie z aparatem w ręku. Pod tym względem trudno znaleźć dla Huawei godną konkurencję. Może byłby to Samsung Galaxy Note9/S9+, a może Pixel 3, którego nie miałem okazji testować.
Huawei Mate 20 Pro fot. DM
Nowością, o której muszę wspomnieć, jest tryb supermacro. Pozwala on fotografować obiekty z odległości 2,5 centymetrów i robi nie mniejsze wrażenie niż tryb nocny.
Aparat nagrywa wideo w rozdzielczości 4K/30fps lub FullHD/60fps. Oprócz tego mamy do dyspozycji tryb slow-motion (720p/960fps), który ustępuje jednak jakością temu do czego przyzwyczaił nas Samsung Galaxy S9 czy Sony Xperia XZ3.
Mate 20 Pro dysponuje też trybem AI Cinema, dzięki któremu możemy zmienić odcień, nasycenie i jasność naszych nagrań wideo. Z kolei funkcja AI Spotlight Reel wyszukuje nagrania ze wspólnym motywem i automatycznie generuje 10-sekundowe klipy wideo.
Poza aparatem głównym mamy również do dyspozycji przedni aparat do selfie, który dysponuje matrycą 24 mpx z światłem f/2.0 oraz kontrolą głębii 3D.
>>> Więcej zdjęć Huawi Mate 20 Pro znajdziesz w tym miejscu
Huawei wyposażył Mate 20 Pro w baterię o pojemności 4 200 mAh. Wśród flagowych modeli nie znajdziemy dziś smartfona, który dysponuje tak dużym akumulatorem.
Czy jednak przekłada się to na długość pracy urządzenia na jednym ładowaniu baterii? Zdecydowanie tak. Mate 20 Pro bez problemu wytrzyma półtora doby, a przy nieco mniej intensywnej eksplatacji można go ładować raz na dwa dni. Oczywiście jeśli zablokujemy ekran na rozdzielczości WQHD+, to czas pracy ulegnie skróceniu.
Mate 20 Pro to jednak nie tylko pojemny akumulator i technologia szybkiego ładowania SuperCharge (ładowarka 40W jest w zestawie), ale r możliwość bezprzewodowego ładowania zwrotnego, dzięki której Mate 20 Pro może zostać wykorzystany jako ładowarka dla innych urządzeń z obsługą technologii Qi.
Huawei Mate 20 Pro fot. DM
Kilka miesięcy temu napisałem, że Samsung Galaxy Note 9 to najlepszy smartfon z Androidem na rynku. Dziś to zdanie podtrzymuje, ale nie mam wątpliwości, że dzięki Mate 20 Pro Huawei jeszcze nigdy nie był tak blisko południowokoreańskiego rywala.
Nowy flagowiec Chińczyków ma bowiem wszystko to, czego oczekuje od smartfona w 2018 roku - fenomenalny ekran, najwydajniejsze podzespoły, aparat z najlepszym na rynku trybem nocnymi i świetnym trybem supermacro, a także bardzo mocną baterię.
Przy tym wszystkim Huawei nie ustrzegł się wspomnianej już wpadki z ekranami. Mam nadzieję, że firma upora się z #GlueGate, a wszyscy właściciele feralnych smartfonów szybko otrzymają stosowną rekompensatę. Mate 20 Pro jest po prostu zbyt dobrym smartfonem, aby zapisać się w histori "jako ten model, którego ekran robił się zielony".