Obiecali auto przyszłości, wydali miliony dolarów. Dziś Faraday Future staje się ponurym żartem

Daniel Maikowski
Auto, które zdefiniuje przyszłość motoryzacji, fabryka za miliard dolarów i wyzwanie rzucone Tesli Motors. Ambicje Faraday Future były wielkie. Dziś firma nie ma pieniędzy na pensje dla garstki pracowników, którzy jeszcze nie odeszli i jest zasypywana pozwami od wściekłych podwykonawców.

4 stycznia 2016. Las Vegas. Dziennikarze z całego świata wstrzymują oddech. Za chwilę tajemnicza firma Faraday Future zaprezentuje prototyp swojego elektrycznego auta, które ma przyćmić Teslę Motors oraz wszystko to, co do tej pory widzieliśmy.

Technologiczno-motoryzacyjny startup Kalifornii już od wielu miesięcy budował napięcie i podgrzewał atmosferę przed zbliżającą się premierą. Jednym z wiceprezesów Farady jest Nick Sampson, który w przeszłości pełnił ważną funkcję w koncernie Elona Muska.

Nick Sampson jest równie tajemniczy, co całe przedsięwzięcie. Na tyle tajemniczy, że nie chce nawet ujawnić nazwiska CEO firmy. Wiemy jedynie, że głównym inwestorem Faraday Future jest Jia Yueting, prezes technologicznego koncernu LeEco, który z majątkiem sięgającym 7,9 mld znajduje się na liście najbogatszych Chińczyków.

Zaczyna się. Światła gasną. Z głośników płynie muzyka. Na scenie pojawia się gwiazda wieczoru - elektryczne auto rodem z filmów s-f. FFZERO1 przypomina pojazd Batmana, ma przyspieszać do 100 km/h w 3 sekundy i posiada tryb jazdy autonomicznej.

Model FFZERO1Model FFZERO1 fot. Maurizio Pesce/CC BY 2.0

Samochód prezentuje się naprawdę fenomenalnie. Szklany dach, wnętrze wykonane z włókna węglowego, slot na smartfona umieszczony w kierownicy i system Halo Safety, który chroni szyję kierowcy - to tylko kilka spośród wielu nowatorskich rozwiązań.

"To najbardziej ekscytujący projekt, nad który pracowałem i jaki kiedykolwiek widziałem" - ekscytuje się Richard Kim, główny projektant Faraday Future. "Projektanci, z którymi tu pracuję, to ludzie z ponad 10-letnim doświadczeniem w branży, absolutna klasa światowa, dlatego uważamy, że to może być samochód dekady” - dodaje.

 

Jest tylko jeden problem. FFZERO1 to samochód, który nie istnieje.

W Las Vegas Faraday Future pochwaliło się atrapą. Technologicznym konceptem. Już na wstępie firma zaznaczyła, że samochód ten nigdy nie trafi do produkcji. Po co więc to całe zamieszanie? Faraday tłumaczy, że chodziło o pokazanie technologicznego potencjału. FFZERO1 ma być dla nich przepustką do świata motoryzacji. Nie będzie.

Faraday Future - grafika koncepcyjnaFaraday Future - grafika koncepcyjna Faraday Future

"Sklepy spożywcze generują wyższą marżę"

Listopad 2016. Las Vegas. Zaglądamy do północnej części miasta, gdzie znajduje się jeden z licznych placów budowy. Okoliczni mieszkańcy są już przyzwyczajeni do tego, że w tym miejscu "ciągle coś budują", bo - m.in. ze względu na ulgi podatkowe - wiele koncernów, również zagranicznych, wybiera Nevadę na lokalizację swoich fabryk.

Ten konkretny plac budowy różni się jednak od innych, bo... nic się na nim nie dzieje. To właśnie tutaj zlokalizowano wartą 1 mld dolarów giga-fabrykę Faraday Future, w której rozpocznie się produkcja samochodu FF91. FF ma go pokazać już za kilka miesięcy.

Faraday ma jednak duży problem. I nie chodzi tylko o to, że po styczniowej prezentacji "atrapy" dziennikarze i branżowi eksperci zaczynają poważnie zastanawiać się, czy rzekomy "pogromca Tesli" nie jest jedynie "marketingową wydmuszką" bez przyszłości.

Faraday Future Factory Design ConceptFaraday Future Factory Design Concept fot. Faraday Future

FF ma problemy z pieniędzmi. 10 października firma budowlana AECOM wysłała do kalifornijskiego startupu list, w którym domaga się zapłaty w wysokości 21 milionów dolarów za zakup materiałów i wrześniowe prace przy budowie fabryki w Nevadzie.

To właśnie dlatego plac budowy w północnym Las Vegas świeci pustkami, choć firma oficjalnie twierdzi, że nic złego się nie dzieje i jest to jedynie krótka przerwa w pracach.

Problemy Faraday są ściśle związane z osobą głównego inwestora. Jia Yueting i należąca do niego spółka LeEco przeżywa finansowy kryzys. Zdaniem wysokiej rangi chińskiego urzędnika z tego powodu przyszłość fabryki FF stoi pod znakiem zapytania.

„Projekty, w które zainwestował Jia, wydają się być trudne do zrealizowania” - mówi w rozmowie z China Daily Dan Schwartz, skarbnik Nevady, który niemal od początku kwestionował możliwości finansowe Chińczyka. „Gdy spojrzymy na Leshi (jedna ze spółek LeEco ), to generuje ona 6 mld dol. przychodu i tylko 50 mln dol. zysku. Marża jest mniejsza niż 1 proc. Sklepy spożywcze generują 2-3 proc. marży” - dodaje.

Model FF91Model FF91 fot. Faraday Future

Drugie otwarcie

3 stycznia 2017. Las Vegas. Faraday Future przypomina światu o swoim istnieniu. Na targach CES 2017 firma prezentuje samochód FF91. Tym razem nie jest to już "atrapa", ale w pełni funkcjonalne elektryczne auto, które ma trafić do produkcji.

FF91 - ku uciesze zgromadzonej publiczności -  wjeżdża na scenę samodzielnie. Auto posiada tryb autonomiczny, który ma działać nie gorzej niż w przypadku autopilota od Tesli. Jest też 1050 koni mechanicznych i przyspieszenie do setki w 2,39 sekundy. 

Prezentacja samochodu odbywa się jednak w cieniu kolejnych spekulacji dotyczących finansowania całego przedsięwzięcia. Faraday Future jak ognia unika odpowiedzi na pytania o pieniądze. Co gorsza, z firmy zaczynają odchodzić pracownicy. 

Nick Sampson robi jednak dobrą minę do złej gry. "Mogę was zapewnić, bez cienia wątpliwości, i pomimo wszystkich narzekaczy i sceptyków, że nie zatrzymamy się i uczynimy niemożliwe możliwym" - mówi podczas prezentacji wiceprezes FF.

Sampson zapowiada również, że pierwsze modele FF91 (z limitowanej serii "Alliance Edition") trafią do nabywców już w 2018 roku. Oczywiście wcześniej muszą oni złożyć depozyt w kwocie 5 000 dolarów. Pod koniec 2018 r. Sampsona nie będzie już w firmie.

Jia YeutingJia Yeuting fot. YouTube/Faraday future

W poszukiwaniu pieniędzy i inwestorów

13 grudnia 2017. Los Angeles. Jia Yueting, który po odejściu dyrektora finansowego Stefana Krause oraz dyrektora technicznego Urlicha Kranza, został oficjalnie CEO Faraday Future, ma za sobą kilka niezwykle trudnych miesięcy.

Chiński biznesmen zakończył desperackie poszukiwania nowego inwestora. FF musi zamknąć kolejną rundę finansowania w grudnia. W innym wypadku na firmie zaczną ciążyć zobowiązania, które sięgają 500 mln dolarów, a to będzie oznaczać bankructwo.

Dziś Jia Yueting ma jednak wyjątkowo dobry humor. Zgromadził swoich pracowników w sali konferencyjnej, aby podzielić się dobrą wiadomością: Firma została uratowana. Udało się znaleźć nowego strategicznego inwestora. Oczywiście jego tożsamość, jak wszystko co dotyczy, dotyczyło i będzie dotyczyć FF, również jest owianą tajemnicą.

To wcale nie koniec problemów dla Yuetinga. Biznesmen wciąż zmaga się również z własnymi kłopotami finansowymi. W lipcu 2017 roku chiński sąd zamroził część jego aktywów, w związku z niespłaconymi zobowiązaniami. Chodzi o 182 miliony dolarów.

Mniej więcej w tym samym czasie Faraday rezygnuje z planu budowy fabryki w Las Vegas. Firma wpompowała w ten projekt 120 mln dolarów. Teraz opuszczony plac budowy jest symbolem nieudolności i amatorszczyzny amerykańskiego startupu.

Nick SampsonNick Sampson fot. YouTube/Faraday Future

Ostatni gasi światło

31 grudnia 2018. Jia Yueting znów "ratuje" firmę. Właśnie zakończył wielomiesięczną wojnę z... głównym inwestorem Faraday Future. Tak, chodzi o tego tajemniczego inwestora, który rok wcześniej uchronił motoryzacyjny startup przed bankructwem.

Jest nim Evergrande, chiński gigant branży nieruchomości, który miał zapewnić FF finansowanie w wysokości 2 mld dol. Na początku 2018 r. na konto startupu trafiła pierwsze transza w wysokości 800 mln dol. i wydawało się, że sprawy idą ku dobremu.

W marcu ruszyły prace nad budową nowej fabryki w Kalifornii, gdzie już w grudniu miała rozpocząć się produkcja elektrycznych SUV-ów FF91. Firma zaczęła spłacać zobowiązania wobec swoich dostawców, które sięgały ponad 100 mln dolarów, a w kwietniu podpisała kontrakt na budowę drugiej fabryki - w chińskim Guangzhou.

Problem w tym, że już w lipcu po 800 milionach nie było śladu. Faraday zgłosił się do Evergrande po drugą transzę w wysokości 700 mln dolarów. Chińczycy zgodzili się, ale postawili jeden warunek: Jia Yueting musi zdystansować się od działalności firmy.

Biznesmen, który jeszcze kilka lat temu był nazywany przez media "chińskim Steve'em Jobsem" znalazł się w Chinach na "czarnej liście" dłużników. Już w lipcu 2017 roku Yueting musiał uciekać przed długami do Stanów Zjednoczonych. W tym samym czasie zrzekł się również funkcji CEO oraz prezesa spółek Le.com oraz LeEco.

Evergrande nie chciał publicznie współpracować z osobą o tak wątpliwej reputacji. To stało się zarzewiem konfliktu, który znów doprowadził Faraday na skraj bankructwa.

Co gorsza w połowie grudnia sędzia federalny podjął decyzję o zamrożeniu udziałów Yuetinga w spółce Faraday Future i objął nadzorem jego posiadłości w Kalifornii.

Teraz Evergrande znów rzuca Yuetingowi koło ratunkowe. Na mocy zawartego właśnie porozumienia chiński konglomerat przejmie kontrolę nad działalnością firmy w Chinach, a w zamian za to na konto FF trafią pieniądze, które przywrócą płynność finansową.

Sęk w tym, że zasadzie nie ma tu już czego ratować. W październiku z firmą pożegnali się dwaj ostatni managerowie, którzy pamiętają głośną premierę z 2016 r. Jednym z nich jest Nick Sampson, który przez kilka ostatni lat był główną "twarzą" startupu.

Sampson, które wcześniej zapewniał, że dzięki Faraday Future "niemożliwe stanie się możliwym", tuż przed złożeniem rezygnacji wysłał do kolegów wymownego e-maila.

"Firma jest faktycznie niewypłacalna. Nie mogę dalej patrzeć na dewastujący wpływ, jaki mamy na życie naszych pracowników, ich rodzin i bliskich, a także na działalność naszych dostawców oraz całej branży".

 

Jaka piękna katastrofa

1 marca 2019. Pracownicy Faraday Future, którzy od wielu miesięcy przebywają na bezpłatnych urlopach powinni dziś wrócić do pracy. Ale nie wracają. W wewnętrznej notatce, do której dotarł serwis The Verge, firma tłumaczy, że musi przedłużyć urlopy.

Na jak długo? Tego nie wie nikt.

Co prawda w grudniu FF porozumiał się z dotychczasowym inwestorem i dostał zielone światło do poszukiwania nowego źródła finansowania. Sęk w tym, że po czterech latach od prezentacji futurystycznego auta FFZERO1 na targach CES, trudno znaleźć kogoś, kto chciałby mieć cokolwiek wspólnego Jia Yeutingiem i jego biznesami.

Faraday Future ma jeszcze jeden problem. Od wybuchu kryzysu w październiku 2018 r. dostawcy i podwykonawcy złożyli przeciw firmie 11 pozwów na kwotę 80 mln dolarów. 

Pieniędzy domaga się m.in. niemiecki koncern Eisenmann Corporation (za prace przy budowie fabryki w Las Vegas, która nigdy nie powstała), agencja marketingowa The Visionary Group (za organizację jednego z pokazów), czy też Tentek, firma z branży IT (FF podnajmował od niej pracowników i wciąż nie zapłacił wszystkich rachunków).

Faraday traci również swoich pracowników. W styczniu z firmy odeszło trzech członków kluczowego zespołu inżynieryjnego, którzy w przeszłości pracowali dla General Motors i odpowiadali za projekt pierwszego elektrycznego auta koncernu - EV1.

Jia Yueting wciąż wierzy jednak w sukces. Przynajmniej oficjalnie. Firma poinformowała niedawno, że prowadzi "rozmowy z potencjalnymi inwestorami zarówno w zakresie finansowania dłużnego opartego na aktywach, jak i finansowania kapitałowego".

Z informacji serwisu The Verge, który powołuje się na słowa anonimowych informatorów wynika jednak, że ściągnięcie nowego inwestora do firmy będzie niezwykle trudne, gdyż "chiński Steve Jobs" nie ma najmniejszego zamiaru oddać kontroli nad Faraday Future.

Tymczasem na stronie internetowej FF możecie wciąż zarezerwować swój egzemplarz modelu FF91. W sierpniu 2018 r, z fabryki w Hanford (Kalifornia) wyjechał pierwszy przedprodukcyjny egzemplarz auta. Czy FF91 trafi kiedyś do seryjnej produkcji?

Tego nie wiemy, ale możemy się domyślać.

Więcej o: