Miniona środa zasłynęła z jednej z większych wpadek Facebooka. Przez kilka godzin niemal na całym świecie użytkownicy nie mieli dostępu do największej społęcznościówki świata oraz należącego do niej komunikatora Messenger i serwisu Instagram.
Największe problemy odnotowano w Europie, Ameryce Północnej i w Australii. Użytkowników, którzy próbowali się wtedy zalogować do serwisu, witał taki komunikat:
Facebook fot. Facebook
Doszło wręcz do tego, że spanikowani użytkownicy z Australii masowo dzwonili pod numer alarmowy. Zdawali się nie przejmować faktem, że australijska policja nie ma możliwości "naprawienia" amerykańskiego serwisu.
Na ten moment problemy z dostępem do serwisów Facebooka już nie występują. Amerykański gigant zdążył też zdiagnozować przyczynę awarii. Jak sam przyznaje, powodem ogromnej wpadki była zmiana w konfiguracji serwera, która wywołała błędy i ogromne problemy na skalę światową.
Wczoraj w wyniku zmiany konfiguracji serwera wiele osób miało problemy z dostępem do naszych aplikacji i usług. Rozwiązaliśmy już problemy i nasze systemy są przywracane. Bardzo przepraszamy za niedogodności i doceniamy cierpliwość wszystkich
- oświadczył Facebook w czwartek wieczorem.
Tak duża awaria mogła być przypuszczalnie atakiem DDoS polegającym na przeciążeniu serwerów gigantyczną liczbą zapytań. Sporo osób początkowo podejrzewało, że właśnie to jest przyczyną awarii. Po dwóch godzinach Facebook wykluczył ten scenariusz.
Jedna trzecia osób zgłaszających problemy z serwisem twierdziła, że miała całkowicie zablokowany dostęp do serwisu społecznościowego. Reszta nie mogła załadować poszczególnych elementów takich jak tablica z wpisami. Użytkownicy Messengera byli powiadamiani o braku możliwości dostarczenia wiadomości, użytkownicy Instagrama nie mogli oglądać zdjęć.