Sprawą wprowadzenia nowego podatku cyfrowego od początku roku zajmowali się francuscy parlamentarzyści oraz ministerstwo finansów i gospodarki. W czwartek Senat ostatecznie przyjął nowe prawo. Podatek w wysokości trzech procent dotyczy gigantów, których zyski przekraczają 750 milionów euro na świecie i 25 milionów we Francji. Dotyczy to dwudziestu sześciu firm spełniających te warunki, między innymi Google’a, Amazon, Facebooka, Apple, Microsoftu czy Twittera.
Prawo działa wstecznie - od 1 stycznia 2019 roku. W tym roku ma przynieść skarbowi państwa 400 milionów euro. Podobnego rozwiązania nie udało się go wprowadzić w skali ogólnoeuropejskiej - protestowały m.in. kraje skandynawskie. Przyjęła je natomiast Hiszpania. Odpowiadając na groźby ze strony Donalda Trumpa, który zapowiedział, że rozważy kroki odwetowe, francuski minister finansów i gospodarki Bruno Le Maire zwrócił uwagę, że po pierwsze, państwa sojusznicze nie powinny uciekać się do rozwiązywania problemów przy użyciu pogróżek, a po drugie, że Francja jest niezawisłym państwem i może podejmować w sposób niezależny decyzje o swojej polityce fiskalnej.
Polski rząd też rozważa wprowadzenie podobnego podatku. W marcu podczas konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki, wskazując na źródła finansowania tzw. "piątki Kaczyńskiego", mówił m.in. o "sprawiedliwym opodatkowaniu zysków gigantów cyfrowych".
Wówczas na 1 mld zł rocznie rząd szacuje efekt finansowy związany z "opodatkowaniem cyfrowych gigantów". "Zyski, jakie globalne firmy generują w Polsce oferując usługi cyfrowe takie jak reklamy online, VOD i streaming muzyki, powinny być sprawiedliwie opodatkowane" - przekonywała wówczas Kancelaria Premiera. Co to konkretnie oznacza? Czy np. Google, Facebook, Amazon, Netflix, Spotify czy Uber będą płacić w Polsce podatek? Jak? Kiedy? W jakiej wysokości? Tego niestety nie sprecyzowano.