W najnowszej misji SpaceX wysłał 60 satelitów konstelacji Starlink na orbitę. Rakieta Falcon 9, która je wyniosła w przestrzeń kosmiczną, wystartowała 11 listopada po południu polskiego czasu z przylądka Canaveral na Florydzie.
Wszystkie "kosmiczne" etapy misji zakończyły się powodzeniem. Satelity są na miejscach i niedługo rozpoczną pracę. Co ciekawe, na razie zostały umieszczone około 280 km nad powierzchnią Ziemi. Jeśli przejdą pomyślnie testy wszystkich podsystemów, każdy z nich sam wzniesie się wyżej, na wysokość około 550 km.
To, że początkowa orbita jest niższa, to zabezpieczenie na wypadek, gdyby część satelitów nie okazała się sprawna - te uszkodzone z niższej wysokości szybciej zdeorbitują, czyli "spadną". Takie awarie się zdarzają, bo, jak informuje SpaceX, z pierwszej serii 60 satelitów Starlink wysłanych w maju tego roku, na operacyjnej orbicie znajduje się "przynajmniej 50". Trzy spłonęły w atmosferze. Dwa z kolei zostały skierowane ku Ziemi celowo, w ramach testowania zakończenia misji. SpaceX docelowo chce, by satelity po zakończeniu pracy w przestrzeni kosmicznej nie zaśmiecały orbity Ziemi (już teraz krąży w niej ogromna ilość kosmicznych śmieci, zagrażając m.in. Międzynarodowej Stacji Kosmicznej).
Recykling to podstawa podejścia Elona Muska do biznesu w kosmosie. I przede wszystkim chodzi w nim o pieniądze, a dokładnie o ich oszczędzanie. Wielokrotne wykorzystanie rakiet znacznie obniża koszty misji kosmicznych.
Odzyskiwanie pierwszego stopnia rakiety, tak zwanego boostera, SpaceX ma już nieźle opanowane. W opisywanej misji poleciał on na orbitę już po raz czwarty (są zaprojektowane tak, by można je było wykorzystać do 10 razy). I kolejny raz bezpiecznie wrócił na Ziemię, lądując na pływającej na Atlantyku platformie Of Course I Still Love You (ang. Oczywiście, że Wciąż Cię Kocham - Elon Musk nadaje swoim pływającym konstrukcjom fantazyjne nazwy).
Do tego w misji Starlink po raz pierwszy ponownie wykorzystano osłony ładunku. Poprzednio brały one udział w misji Falcona Heavy w kwietniu tego roku. Osłony planowano odzyskać i tym razem, ale to się nie udało. Te elementy miały wyłapać specjalne statki - GO Ms. Tree i GO Ms. Chief - z rozpiętymi ogromnymi sieciami. Jednak SpaceX odstąpił od tych planów, tłumacząc się tym, że jednostki doświadczyły "ciężkich warunków na oceanie podczas podróży z Portu Canaveral".
>>>Zobacz też: Czarna dziura pożarła gwiazdę wielkości Słońca. NASA zarejestrowała niezwykle rzadkie zjawisko
Na orbicie jest obecnie ponad 100 satelitów konstelacji Starlink. Łącznie ma być ich 40 tysięcy. Na razie Elon Musk ma pozwolenie od amerykańskich regulatorów na wysłanie 10 tys., ale jego SpaceX wystąpił już o zgodę na umieszczenie kolejnych 30 tys. W przyszłym roku firma planuje 24 misje Starlink. Satelity te mają zapewnić dostęp do internetu na całym świecie, w tym w rejonach, gdzie obecnie brakuje odpowiedniej infrastruktury naziemnej. Internet z satelity działa - udowodnił to Elon Musk w październiku, kiedy wysłał tweeta korzystając z krążących już po orbicie urządzeń. Właściciel SpaceX liczy, że w przyszłości Starlink może przynosić firmie SpaceX nawet 30 mld dolarów przychodów rocznie.