Mark Zuckerberg w sobotę 15 lutego miał wystąpienie na światowej Konferencji Bezpieczeństwa. Opowiadał podczas niej, jaką Facebook odgrywa rolę we współczesnym świecie. Jak podaje "Guardian", Zuckerberg twierdził, że idea demokratycznych wyborów wolnych od wpływów zagranicznych rządów i innych, jest teraz bliżej, dzięki zatrudnieniu przez firmę 35 tys. nowych pracowników, którzy pracować będą nad monitorowaniem kontentu oraz bezpieczeństwem. Zuckerberg przyznał, że Facebook zbyt wolno reagował na zagraniczne wpływy w wyborach, bronił jednak portalu przed zarzutami o polaryzację polityczną użytkowników, dodając, że jego celem jest łączenie ludzi.
Z wypowiedzi szefa Facebooka wynika także, że portal nie jest w stanie w 100 procentach kontrolować jego zawartości. Jest fizycznie niemożliwe zajmować się tym ręcznie, bo dziennie pojawia się 100 miliardów nowych wpisów. Firma zmieniła więc swoja politykę z reaktywnej na proaktywną. Usuwane jest 99 proc. wpisów terrorystycznych, zanim ktokolwiek zdąży złożyć skargę. Z kolei 80 proc. mowy nienawiści także jest usuwane bez żadnego powiadomienia, ale algorytm sztucznej inteligencji wciąż ma problemy z odróżnieniem wpisów będących hejtem, od tych, której go potępiają.
Zagraniczne media, m.in. BBC i "The Telegraph" przed weekendem podawały, że Zuckerberg wspomni w Monachium o tym, że Facebook jest gotowy płacić podatki w Europie. Był to upubliczniony przed wystąpieniem na Konferencji Bezpieczeństwa fragment jego przemówienia, który ostatecznie nie wybrzmiał. Zamiast tego Zuckerberg powiedział, że Facebook jest czymś pomiędzy gazetą a firmą telekomunikacyjną, a ta druga nie odpowiada za to, co jej klienci mówią na łączach. Mimo to, Zuckerberg rozumie rolę portalu w życiu społecznym i dodaje, że Facebook musi zaakceptować pewne formy krajowych regulacji.