Oficjalne informacje na temat nowego programu zbrojeniowego USA są na razie szczątkowe. Dotychczas było wiadomo jedynie, że jest jakiś plan stworzenia nowej głowicy termojądrowej, który ma zacząć się w 2023 roku.
W najnowszym projekcie budżetu Pentagonu na rok 2021 zaprezentowanym dwa tygodnie temu pojawiły się jednak wzmianki o "głowicy W93". Na początek potrzeba 32 milionów dolarów. To wszystko, co oficjalnie wiadomo.
Obszernie o tym, co nieoficjalne, informuje jednak portal "Defense News". Pierwsze prace nad W93 ma rozpocząć w przyszłym roku również Departament Energii. Jego projektu budżetu jeszcze nie opublikowano w sieci, ale na ten cel mają być zapisane 53 mln dol. Departament Energii odpowiada za "serce" amerykańskich głowic termojądrowych, czyli ich wybuchającą część. Departament Obrony odpowiada natomiast za resztę - obudowę, systemy naprowadzania i przenoszenia.
Całość ma być gotowa około 2040 roku.
Kluczowe w nieoficjalnych doniesieniach jest to, że W93 ma być nową konstrukcją. Od zaprojektowania w latach 70. głowicy W88 Amerykanie tylko modernizowali i modyfikowali te istniejące. Teraz mają stworzyć coś nowego. Nie wiadomo, jaką moc czy jakie rozmiary może mieć W93. Jedynym warunkiem ma być to, że musi pasować do standardowej rakiety balistycznej US Navy Trident II, która będzie wykorzystywana jeszcze wiele dekad.
- Wszystko będzie jednak oparte o obecnie dostępne i przetestowane rozwiązania oraz elementy - zapewnia anonimowy rozmówca "Defense News" zaangażowany we wstępne prace nad W93. Nowa konstrukcja będzie ponoć znacznie bezpieczniejsza niż wcześniejsze konstrukcje.
Tego rodzaju deklaracja ma uspokajać, że Pentagon nie planuje przeprowadzać w przyszłości próbnych eksplozji jądrowych. To wywołałoby najpewniej potężny opór w USA i na świecie, poważnie zagrażając całemu programowi W93. Wojskowi próbują więc już na samym początku rozwiewać obawy.
Problem w tym, że podczas prac nad głowicami obecnie znajdującymi się w arsenale jądrowym USA przeprowadzano prawdziwe detonacje jądrowe testując różne projekty i rozwiązania. Robiono to pod ziemią na poligonie w Nevadzie. Tego rodzaju detonacje są już zakazane przez dwa traktaty, jeden z 1976 roku istotnie ograniczający moc eksplozji testowych, a drugi z 1996 zakazujący ich całkowicie. Obecnie broń jądrową detonuje się jedynie w symulacjach prowadzonych przez superkomputery.
Szkopuł w tym, że Amerykanie ten drugi traktat, O całkowitym zakazie prób z bronią jądrową - CTBT podpisali, ale nie ratyfikowali. Tradycyjnie administracji prezydenckiej nie udało się zdobyć odpowiedniego poparcia w Kongresie. USA traktatu owszem przestrzegają, ale nie są nim jednoznacznie związane. Wycofanie się z CTBT nie jest więc niczym nie do pomyślenia. Zwłaszcza, że w samych USA jak i w polityce międzynarodowej panuje obecnie klimat wrogi traktatom rozbrojeniowym. Rosja i USA skasowały już jeden - INF (zakaz rakiet balistycznych o zasięgu 500-5500 km), niepewna jest przyszłość kolejnego - Nowy START (ogólne ograniczenie arsenałów jądrowych Rosji i USA), a Biały Dom przebąkuje dodatkowo o rezygnacji z Open Skies (wspólnie uzgadniane loty rozpoznawcze nad terytorium rywala).
- Twierdzenia o tym, że nowa głowica ma być oparta o już istniejące i przetestowane rozwiązania nie uspokaja. Będę wierzył władzy na słowo, że nie są planowane nowe próbne eksplozje jądrowe. Jednak biorąc po uwagę to jak duże zmiany w konstrukcji są dopuszczane, mogą się pojawić wątpliwości co do niezawodności nowej głowicy. Efektem może być presja na przeprowadzenie prawdziwego testu - mówi w rozmowie z "Defense News" Kingston Reif z organizacji Arms Control Association Stowarzyszenie na rzecz Kontroli Zbrojeń).